Pierwsze starcie dla oświęcimian (VIDEO)
1185 dni minęło od ostatniego zwycięstwa Aksam Unii Oświęcim po rzutach karnych. Podopieczni Tomasza Piątka przełamali fatalną serię w idealnym momencie, pokonując w Tychach miejscowy GKS 5:4. Decydujący najazd wykonał Jarosław Rzeszutko. - Mamy teraz czas na chwilę radości, ale od jutrzejszego poranka wracamy do ciężkiej pracy - mówił po meczu rozpromieniony oświęcimski środkowy.
W pierwszym meczu ćwierćfinału play-off było wszystko to, za co kibice kochają hokej. Zawodnicy nie oszczędzali się, a bandy wyginały się po soczystych bodiczkach. Nie zabrakło też bramek, a kwintesencją spotkania była seria rzutów karnych, w której lepiej poradzili sobie biało-niebiescy. Fikrt obronił uderzenia Baranyka i Da Costy (skapitulował po strzale Jonathana Ziona), a Sobecki przegrał pojedynki z duetem "oświęcimskich Jarków".
Bieg na dochodzenie
Przez całe sześćdziesiąt minut spotkanie było bardzo wyrównane. W pierwszej tercji oświęcimianie dwukrotnie wychodzili na prowadzenie, a na listę strzelców dwa razy wpisał się Wojciech Wojtarowicz, który niczym rasowy szpieg przemieszczał się obok rywali i z bliskiej odległości trafiał do siatki. - To specyficzny typ napastnika. Może nie jest on widoczny na lodzie, ale krążek i tak go znajdzie. Jego bramki były dla nas bardzo ważne - podkreślał Tomasz Piątek, trener Aksam Unii.
Od początku drugiej odsłony mocniej zaatakowali gospodarze. Na efekty nie trzeba było długo czekać, bo już 20 sekund po wznowieniu gry na środku tafli, doprowadzili do wyrównania. Akcję Milana Baranyka (zajął miejsce w pierwszym ataku Mikołaja Łopuskiego) i Adama Bagińskiego ze stoickim spokojem wykończył Roman Szimiczek.
Z kolei 25. minucie piękną "solówką" popisał się Damian Piotrowicz. 21-letni skrzydłowy znakomicie przyjął krążek, prostym zwodem oszukał Mariana Csoricha, a następnie zaskoczył Arkadiusza Sobeckiego precyzyjnym strzałem w długi róg. Jednak obie drużyny zeszły na drugą przerwę przy wyniku 3:3.
W ostatniej części gry emocje sięgnęły zenitu. Gdy w 50. minucie sposób na Michala Fikrta znalazł Branislav Janosz, wydawało się, że tyszanie przejmą już kontrolę nad wydarzeniami na lodzie. Ale zaledwie 28 sekund później niefrasobliwość pierwszej formacji tyszan wykorzystał Jarosław Rzeszutko, który jako pierwszy dopadł do odbitego krążka i umieścił go w siatce.
Do końca regulaminowego czasu gry wynik już się nie zmienił. Rozstrzygnięcia nie przyniosła także dogrywka, więc o losach spotkania przesądziły rzuty karne. Te lepiej wykonywali goście, odnosząc tym samym bardzo ważne zwycięstwo na trudnym terenie.
- Przegraliśmy pierwsze spotkanie i jutro musimy odrabiać straty. Na pewno nie jesteśmy w komfortowej sytuacji, ale musimy wziąć się w garść - mówił Adrian Parzyszek.Kapitan tyszan żałował, że jego zespół w drugiej tercji nie wykorzystał prawie dwóch minut gry w podwójnej przewadze. - Zabrakło nam odrobiny szczęścia. Być może wtedy mecz ułożyłby się inaczej.
Tymczasem w Unii nastał czas przełamywania barier. W niedzielę biało-niebiescy pokonali pierwszy raz w tym sezonie GKS Tychy, a dzisiaj po raz pierwszy od 22 listopada 2009 roku pokonali rywali po rzutach karnych. - Dzisiejsze zwycięstwo jest dla nas bardzo ważne, ale doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, że musimy postawić jeszcze dwa kroki - zaznaczył Jarosław Rzeszutko. - Jednak wierzymy, że konsekwencją w grze, ambicją i determinacją można wiele zdziałać. Te atuty na pewno są po naszej stronie.
Powiedzieli po meczu:
Peter Krzemen, trener GKS Tychy: - Graliśmy u siebie i chcieliśmy wygrać, jednak od początku popełnialiśmy zbyt dużo błędów i musieliśmy gonić wynik. W trzeciej tercji wyszliśmy na prowadzenie, ale po 28 sekundach znów był remis. W rzutach karnych przeciwnik był lepszy.
Jeśli natomiast chodzi o indywidualne oceny, to najlepiej z naszych zawodników zaprezentował się Zion. Więcej spodziewałem się po Arkadiuszu Sobeckim, ale chciałbym od razu zaznaczyć, że nie jest on winowajcą tej porażki.
Tomasz Piątek, trener Aksam Unii: -To był naprawdę ciekawy mecz. Obie drużyny były przygotowane na twardą i fizyczną walkę. Padło też wiele bramek, co mogło się podobać. Jednak na razie nie popadamy w hurraoptymizm, bo jutro czeka nas kolejne ciężkie starcie. Postaramy się zagrać tak samo dobrze, jak dzisiaj.
GKS Tychy - Aksam Unia Oświęcim 4:5 (1:2, 2:1, 1:1, d. 0:0, k. 1:2)
0:1 - Wojtarowicz - Rzeszutko (1:47)
1:1 - Zion - Sokół, Parzyszek (9:24, 5/4)
1:2 - Wojtarowicz - Jakubik, Stachura (19:39)
2:2 - Szimiczek - Bagiński, Baranyk (20:20)
2:3 - Piotrowicz - Hrinia (24:11)
3:3 - Parzyszek - Bernat, Janosz (31:26)
4:3 - Janosz - Zion, Bernat (49:08)
4:4 - Rzeszutko - Kasperczyk, Piotrowicz (49:36)
4:5 - Rzeszutko - decydujący rzut karny
Sędziowali: Sebastian Kryś, Tomasz Radzik (jako główni) - Tomasz Przyborowski, Marcin Młynarski (jako liniowi).
Kary: GKS -8 min., Unia - 12 min.
Strzały: 41 - 43.
Widzów: ok. 1800.
Stan rywalizacji (do trzech zwycięstw): 1:0 dla Aksam Unii.
GKS Tychy: Sobecki - Dutka, Jakesz; Łopuski, Szimiczek (6), Bagiński - Csorich, Wanacki; Guzik, Da Costa, Pasiut - Zion, Sokół; Baranyk (2), Parzyszek, Janosz - Majkowski, Ciura; Bernat, Galant, Witecki.
Trener: Peter Krzemen.
Aksam Unia: Fikrt - Gabryś, Hrinia; Modrzejewski, Tabaczek, Sarnik - Nikolov (2), Kasperczyk; Piotrowicz, Rzeszutko (2), Różański (2) - Skrzypkowski (2), Połącarz (4); Wojtarowicz, Stachura, Jakubik - Żogała, Piekarski; Fiedor, Kwadrans, Adamus.
Trener: Tomasz Piątek.
Komentarze