Ratujmy Gdańsk Hokej
Przedstawiamy kolejny list skierowany do prezydenta Gdańska, Pawła Adamowicza wystosowany przez Michała Śmigielskiego prezesa Sopockiego Klubu Mad Dogs oraz Wojciecha Stachowiaka, Członka klubu Stoczniowiec Gdańsk z Sekcji Łyżwiarstwa Figurowego.
Gdańsk,5.10.2010
Sz..P. Paweł Adamowicz
Prezydent Miasta Gdańska
Sz. P. Andrzej Bojanowski,
Dyrektor Biura Prezydenta Miasta Gdańska ds. Sportu
Szanowny Panie Prezydencie, Szanowny Panie Dyrektorze,
Zdecydowałem się na napisanie kolejnej części listudo Panów oraz do Trójmiejskiej prasy i mediów internetowych. Odsoboty, gdy w jednym z dzienników ukazał się artykuł dotyczącypoprzedniego listu wraz z komentarzem Pana Dyrektora Bojanowskiego,otrzymałem ogromną ilość telefonów od osób bezpośredniozwiązanych z gdańskim hokejem: trenerów grup młodzieżowych,rodziców, byłych oraz obecnych zawodników klubu. Wszyscyjednogłośnie poparli naszą akcję „Ratujmy Gdański Hokej”. Cowięcej wszyscy domagają się wyjaśnienia,co dzieje się ześrodkami przekazywanymi przez miasto na GKS Stoczniowiec i takzachwalane szkolenie młodzieży. Poniżej przedstawiam Państwutreść listu napisanego przez członka GKS Stoczniowiec, członkaOkręgowego Związku Hokeja na Lodzie, rodzica dwójki dzieci, któreuprawiają sport pod patronatem klubu, gdzie prezesem jest Pan MarekKostecki. List obrazuje dokładnie jaką role odgrywa klub GKSStoczniowiec w szkoleniu przyszłych hokeistów.
Z poważaniem Michał Śmigielski
Sopocki Klub Hokejowy
Mad Dogs
+++
W ostatnich dniach powstało kilkaartykułów, listów i pojawiło się bardzo dużo komentarzy natemat sytuacji gdańskiego hokeja oraz klubu GKS Stoczniowiec.Wjednym z artykułów, który ukazał się w sobotnio-niedzielnymwydaniu Dziennika Bałtyckiego„Kibice hokeja proszą o pomoc, aleurzędnicy rozkładają ręce” Pan Bojanowski wypowiedział się,jako reprezentant Prezydenta Adamowicza. W związku z tym poczułemsię wywołany do tablicy jako osoba reprezentująca rodziców małychi trochę większych hokeistów orazłyżwiarzy figurowych. Myślę,że w całej tej dyskusji właśnie my - rodzice dzieci uprawiającychzimowe dyscypliny, mamy najwięcej do powiedzenia, a z ubolewaniemstwierdzam, że działania klubu skutecznie pozbawiają nas tejmożliwości.
Jestem ojcem dwójki dzieci zaangażowanych akurat w dyscyplinynieodzownie, w warunkach Gdańska, związanych z bytem Hali Olivia iKlubu GKS „Stoczniowiec”. Sam w latach 70-tych i 80-tychtrenowałem łyżwiarstwo figurowe w tym klubie. Po kilku latachreprezentowania Polski w innej dziedzinie sportu - lekkoatletycewróciłem na Halę Olivia jako uczestnik Trójmiejskiej AmatorskiejLigi Hokeja na Lodzie. W roku 2008 zorganizowałem sekcję hokeja nalodzie w Malborku – Bombek Malbork i w tym samym roku zostałemczłonkiem zarządu Pomorskiego Okręgowego Związku Hokeja naLodzie, gdzie wraz ze śp. Redaktorem Jackiem Kamińskim próbowaliśmyspopularyzować hokej na lodzie wśród młodzieży. W tym także roku wspólnie z Prezesem Sopockiego Klubu Hokejowego MichałemŚmigielskim oraz kolegami z klubu utworzyliśmy Organizację PożytkuPublicznego, która co roku zapewnia sprzęt, obiady i kosztywyjazdów dla kilkoro dzieci z domu dziecka, które uprawiają hokej. Wiele tu wymieniłem, ale nie dla splendoru, leczpo to, abyuzasadnić, że mam prawo i wiedzę wypowiadać się na temat tego,co się dzieje w klubie i jak powinno wyglądać prawidłowe jegofunkcjonowanie.
W ww. artykule wypowiada się Pan, że „Patrzymy na klubprzezpryzmat szkolenia młodzieży i z tego jesteśmy jak najbardziejzadowoleni”.Właśnie te słowa spowodowały naszą , czylirodziców, reakcję a w konsekwencji ten list do Pana. Postaram sięzatem w kilku zdaniach przybliżyć Panu obraz widziany oczamirodziców a dotyczący szkolenia naszych dzieciaczków – młodychhokeistów.
Sekcja Hokeja na lodzie.
Wstępem do przyjęcia i zainteresowania dzieci sportem, a wszczególności hokejem lub łyżwiarstwem figurowym jestprzyjemnościowe prowadzanie dzieci w wieku przedszkolnym na tzw.szkółki. Oczywiście jest to możliwe tylko wtedy, kiedypomysłodawcą organizowania czasu dziecka jest rodzic, który albowcześniej trenował tę dyscyplinę, albo pokątnie się o tym,właśnie od byłych zawodników, dowiedział.Śmiem wątpić, abyrodzice przyprowadzili dzieci na szkółkę z powodu sprawnieprzeprowadzonej akcji marketingowej promującej tą dyscyplinę naterenie Gdańska i okolic. Dla dzieci w tym wieku niewiele trzeba i zbiegiem miesięcy i rywalizacji chwytają bakcyl sportowy. Odsamegopoczątku rodzic musi aktywnie uczestniczyć w organizowaniulogistycznym zajęć sportowych. Na tym poziomie oczywistym jest fakt, że za sprzęt w całości płacą rodzice. Zdziwienieprzychodzi później.Otóż w pierwszej klasie podstawówki dziecidowiadują się, że nie są członkami „Stoczniowca”, gdziegrają ich idole z pierwszej drużyny, a jakiegoś tworu, którynazywa się UKS. Z początku dzieci są zdziwione, bo przecież nazawodach rozpisywane są jako „Stoczniowiec” - ichklub, wktórym trenują. Potem zdziwienie przechodzi na rodziców, anastępuje to w momencie, gdy dowiadujemy się , że wszystkiewyjazdy izawody musimy organizować my jako rodzice. Oczywiściemożna tego nie robić, ale musielibyśmy wtedy przekazać informacjęnaszym dzieciom, że niestety do klasy 5 nie będą mogli braćudziału w zawodach. No i właśnie dla dzieci organizujemy zawody.Jedni rodzice bardziej -inni trochę mniej są zaangażowani, alezawsze płacą za wszystko. Przykładowo za wyjazd do Podhala NowyTarg musimy zapłacić około 500 PLN od zawodnika, a wyjazdów napołudnie lub za granice jest kilka w roku.Trzeba przyznać, że natym etapie hokejowym nasi chłopcy zazwyczaj wygrywają z wszystkimidrużynami w Polsce, a i zdarzają się wygrane z drużynami z Czechi Niemiec. Do tego momentu za wszystko w całości płacimy my ijesteśmy odpowiedzialni za wszystkie wyjazdy. Jesteśmyodpowiedzialni, jako członkowie UKS także za sukcesy no i czasemporażki. Jesteśmy odpowiedzialni, bo jeden z rodziców każdegodziecka musi być członkiem UKS (Uczniowski Klub Sportowy).
W5 klasie szkoły podstawowej działalność UKS nie obejmujejuż chłopców i muszą przejść pod skrzydła klubu GKS„Stoczniowiec”.Zgodnie z tym co było wcześniej w UKS rodzicesię organizują i logicznym wydaje się fakt, że automatyczniejeden z rodziców powinien być członkiem klubu. Niestety w tymmomencie dowiadujemy się, że nie mamy prawa być członkamirzeczywistymi klubu. Przypominam, że jest to klub, w którym sąnasze niepełnoletnie dzieci!!! Oczywiście tego prawa nie mamy, aledaje się nam prawo do innych rzeczy takich jak: prawo do płaceniaza sprzęt dzieci, prawo do płacenia za wyjazdy.
Z przykrością też dowiadujemy się – jak w bieżącymsezonie, że nasze dzieci w tym roczniku nie zostały wpisane do LigiPomorskiej. Ligi, bez której meczów nie mogą rozgrywać, a wktórej udział biorą drużyny z Torunia, Łodzi i Warszawy. Dziwneto wszystko zważywszy, że drużyna Stoczniowca w tych rocznikachwalczy o medale Mistrzostw Polski i zazwyczaj o ten ze złota. Wlatach następnych rozwoju zawodnika następuje marazm i narastającezniechęcenie wynikające z tego, że coraz mniej jest wyjazdów,coraz mniej wygranych meczów i jak zwykle zero zaangażowania klubuw sprawy zawodników. Zostają wtedy w drużynie albo zapaleńcy alboci, którzy mieli pecha być zdolnymi zawodnikami i maja jeszczenadzieję, że w przyszłości wyjadą za granicę lub do innegoklubu. Potem chłopcy , a właściwie już mężczyźni, spotykająsię z rzeczywistością klubu. Spotykają się z lekceważeniemprzez Prezesa, z wymuszoną podległością wobec włodarzy klubu zzagrożeniem utraty możliwości uprawiania ulubionego sportu. Potemtym chłopakom umożliwia się granie w lidze za kilkaset PLN namiesiąc. Po tylu latach wyrzeczeń i ciężkich treningów chłopakna starcie życiowym dostaje „obuchem w głowę” i od tej porywie, że jedynym jego właścicielem jest Prezes, bowiem z powodunakładów, jakie niby poniósł klub na wyszkolenie młodzieży niejest możliwe przejście do innego klubu z perspektywami na godneżycie. W momencie chęci przejścia do innego klubu – występujesię o kilkadziesiąt tysięcy PLN odstępnego za wyszkoleniezawodnika, którego w rzeczywistości sponsorowali rodzice, a za etattrenera płaciła…szkoła sportowa!
Taką drogę przeszło wielu zawodników za czasów prezesowaniaPana Marka Kosteckiego. Wspomnę tylko garstkę tych, którzyodeszli: Filipa Drzewieckiego, Adama Bagińskiego czy Piotra Kosedę.
Tak wygląda właśnie wkład Klubu w szkolenie. Tak naprawdęszkoleniem zajmuje się szkoła i jej trenerzy oraz rodzice. W całejtej opowieściwspomnę jeszcze raz o trenerach. Trenerzy bowiemzatrudnieni są na etatach szkolnych i dwoją się i troją, aby daćtym chłopakom szanse sportowe. A co dał klub??? No właśnie codał, bo jak widać Miasto jest zadowolone ze szkolenia, alezawodnicy i rodzice nie widzą w tej roli klubu Stoczniowiec!
Sekcja Łyżwiarstwa Figurowego.
Początek szkolenia sportowego jest bardzo podobny do startu wsportowe życie hokeisty. Zaczyna się od szkółki. Następnymkrokiem jest szkoła sportowa nr. 35 i ciężkie , jak na dzieci,treningi. Nie ma tu UKS-ów, bo taka jest specyfika tego sportu ijest on sportem indywidualnym. Oczywiście wszystko, tak jak whokeju, zależy od nastawienia rodziców. Jeśli rodzic ma pieniądzei zapał to inwestuje w wyjazdy , sukienki i łyżwy, co w przypadkutej dyscypliny stanowi wydatek 5000 PLN rocznie. Dzieci jeżdżą istartują, a większość wydatków pokrywana jest z funduszywłasnych. Oczywiście rodzice tez nie mają prawa być członkamirzeczywistymi klubu i nie maja wpływu na stowarzyszenie i loswłasnych dzieci. Na podkreślenie zasługuje fakt, że dzieciprzebierają się w jednej szatni w ścisku godnym wagonumetra i nosząc swój sprzęt codziennie do szkoły. Dzieci nie mają szafekna łyżwy, a w szatniach panuje stęchlizna. W wieku 16-17 latniestety większość zawodników kończy tą dyscyplinę. Powodemjest zazwyczaj brak perspektyw i brak finansów na dalsze jejuprawianie.
Panie Dyrektorze, obie te dyscypliny należą do tzw. Sportówdrogich i bez odpowiednich programów promocyjnych i dotacyjnych niemaja racji bytu.Są to jednak sporty, które w kręgach sportowychuważane są za dyscypliny, które najbardziej wszechstronnierozwijają dzieci.W tych dyscyplinach najprościej jest zapobiecdegeneracji młodzieży takimi plagami jak dopalacze, alkohol czynarkotyki. Między innym z tego powodu zdecydowałem się dać dziecido szkoły sportowej.
Po takiej wycieczce przez tzw. „Pomocną dłoń klubu” rodząsię w rodzicach różne myśli dotyczące tego, czy właściwądrogę obrali dla swych dzieci. Otóż, Panie Dyrektorze,wielokrotnie zadajemy sobie to pytanie jako rodzice podczas spotkańna różnych wyjazdach. Wielokrotniedyskusje były zażarte, alezawsze jednogłośnie stwierdzamy, że droga jaką obraliśmy jestsłuszna i poparta mocnymi wartościami, ale spaczona jest jedyniepoprzez fatalny sposób zarządzania klubem.Rodzi się takżepytanie zasadnicze o sens istnienia klubu w takiej formie? W obecnejsytuacji przecież klub nie jest w stanie spełnić wymagań swojegostatutu w punkcie 10. W punkcie tym wymienione są cele klubu i wdość zakamuflowany sposób określono, że celem klubu jestupowszechnianie kultury fizycznej. Jak klub może to spełnić, gdynie zatrudnia trenerów?. Staje się jasne zatem, że klub jest dlazatrudnionych w klubie, a nie dla młodzieży jak pewnie przekonujePan Kosteckiurzędników w UM Gdańska.
Teraz proszę Pana, aby Pan się wczuł w rolę młodych hokeistówi łyżwiarek. Co Pan by czuł, gdy po kilku latach treningówdowiedziałby się Pan, że wszystko to, co osiągnęli, wszystkie tewspaniałe zwycięstwa, trąca na końcu swą wartość. Wszystkiewartości wpojone w latach treningu upadają z powodu politykijednego człowieka – prezesa klubu Marka Kosteckiego. Jak maja sięczuć łyżwiarze figurowi, gdy po paru latach trenowania dowiadująsię w wieku dorosłym, że Prezesem ich sekcji był od wielu lat PanAleksander Gosk, którego nie widzieli nigdy, a twarz mogą kojarzyćtylko z telewizji. Jak maja się czuć dorośli już hokeiści,którzy pierwszy raz biorą udział w wyborach Prezesa jakoczłonkowie klubu i widzą, co się tam wyprawia. Kandydat zawszejest jeden i ten sam, kontrkandydatów nie wpuszcza się na salę. Proszę zadać sobie te pytania i odpowiedzieć, czy Pan nie byłbyzniesmaczony na początku swojej potencjalnej kariery? Jeżeliwłaśnie w wieku dorosłym zawodnicy mają takie dylematy, to czynie jest to potwierdzenie nieprawidłowego działania struktur klubu?Dla osób związanych z klubem i chcących coś poprawić, nie jestdziwny nawet fakt, że Prezes co cztery lata jest wybieranyjednogłośnie. Dla nas to nie dziwne, bo znamy ten układ i jesteśmyskrępowani niemocą, ale dla ludzi takich jak Pan, działających wstrukturach demokratycznych i dla których system demokratyczny tocodzienność - sytuacja taka powinna być alarmem. Jeżeli Prezesjest od jakiegoś czasu wybierany jednogłośnie przy nie pozytywnychopiniach ludzi z zewnątrz to jest to dowód, żetak sobiepodporządkował wyborców, że są od niego zależni.
Na zakończenie artykułu wspomina Pan, że Miasto dało w ramachusług promocyjnych
200 000 PLN dla klubu. Tak naprawdę zatem dla kogo są tepieniądze i na czyją promocję, bo na pewno nie na szkoleniemłodzieży. Młodzież szkoli szkoła a nie klub. A wychowankowieStoczniowca promują obecnie Miasta: Toruń, Tychy, Jastrzębie czyKraków. W tym samym artykule jest sugestia, że Miasto nie możewtrącać się w struktury stowarzyszenia - klubu. Ale przecież HalaOlivia jest własnością miasta i skoro klub ją wykorzystuje i napodstawie punktu 36.4 statutu odpowiada za gospodarkę majątkową,to Miasto przy takich uchybieniach w zarządzaniu budynkiem, jakie mamiejsce teraz powinno reagować. Prezes w swoim komentarzu na listotwarty Michała Śmigielskiego mówi o powołaniu komisji, która mazbadać szkody wyrządzone przez ostatnie deszcze. Pragnę zauważyć,że pierwsze podtopienia hali miały miejsce już w sierpniu i do tejpory nikt nic nie zauważył?
Podsumowując pragnę podkreślić, że jako auditor systemówjakości i jako inspektor znanego polskiego przedsiębiorstwa niewidziałem jeszcze tak nieudolnego sposobu zarządzania, co zwłaszcza dało się zauważyć w ostatnich latach. Klub Stoczniowiec stajesię przedsiębiorstwem, w którym podstawą działania jestzarobienie na pensje zgromadzonej rzeszy pracowników. Pracowników,których z pewnością jest zbyt wielu. Gdzieś już zaginęły w tejpogoni za pieniędzmi cele statutowe klubu. Na podobnych obiektach wNiemczech zatrudnionych jest około 15 pracowników a Prezes Kosteckizatrudnia ich około 80. Wszystkich trzeba opłacić i każdy mawymagania, a na młodzież i rozwój hokeja - nie bardzo wystarcza. Mam wrażenie, że pomysły na prowadzenie klubu się wyczerpałyzarówno Prezesowi jak i Zarządowi Klubu.Pozostało tylko kurczowetrzymanie się stołka, aż do końca. Tylko dlaczego kosztem dziecii młodzieży?
Pragnę takżezawiadomić Pana, że jako rodzice składamy wnastępnym tygodniu dokumenty do Zarządu klubu z prośbą oprzyjęcie nas w poczet członków rzeczywistych klubu Stoczniowiec.Chcemy mieć kontrolę nad tym co się wyprawia z naszymi dziećmi iskoro członkami klubu są przykładowo dziewczęta z drużyny„Stoczniowca”, które mają skończone jedynie 18 lat i już wtakim wieku są „Delegatkami” (częściowo decydują o losienaszych dzieci) to znaczy, że my jako rodzice też zasługujemy naten przywilej. Czy te dziewczęta mają ten przywilej dlatego, żetrenerem tej grupy jest…Artur Kostecki – syn prezesa?
GKS Stoczniowiec, który jednoznacznie wszystkim kojarzy się zhokejem, ma również pozyskaną ostatnio sekcję siatkówki. Cociekawe to sekcja siatkówki, ma więcej delegatów niż pierwszadrużyna hokeja... Czy to nie jest dla Panów zastanawiające? Informuję też, że jeżeli Zarząd Stoczniowca nie podejmie decyzjipozytywnej o przyjęciu rodziców grup młodzieżowych, my jakorodzice będziemy chcieli porozmawiać na ten temat zPanem oraz zKuratorium Oświaty.
Niezależnie od wszystkiego proszęo umożliwienie spotkania sięz Panem, gdyż sprawy wyszkolenia dzieci i samego obieguszkoleniowego są w zagrożeniu, a wszystkiego co wiemy nie możemynapisać i wymaga to spotkania w ścisłym gronie zainteresowanych.
Z poważaniem
Wojciech Stachowiak
Członek klubu Stoczniowiec Gdańsk
Sekcja Łyżwiarstwa Figurowego
Członek Okręgowego Związku Hokeja na Lodzie
Komentarze