Strzelecka impotencja
W 7. kolejce PLH Aksam Unia Oświęcim pokonała na własnym lodzie Zagłębie Sosnowiec 3:1. O wyniku meczu przesądził Robert Krajci, który zdobył dwie z trzech bramek. Swoją cegiełkę dołożył także Krzysztof Zborowski. Wychowanek nowotarskiego Podhala przez całe spotkanie bronił bardzo pewnie.
Dyspozycja strzelecka oświęcimian pozostawiała wiele do życzenia. Na pierwszą przerwę podopieczni Ladislava Spisiaka powinni byli zejść z kilkubramkową zaliczką. - To my dyktowaliśmy tempo gry, lecz naszą zmorą była skuteczność - przyznał Robert Krajci, skrzydłowy Aksam Unii. Wracający do składu Słowak siał spustoszenie w zasiekach obronnych sosnowiczan, jednak w pierwszej tercji gola nie ustrzelił, podobnie jak jego partner z ataku Lukas Riha. Obaj w dogodnych sytuacjach musieli uznać wyższość Tomasza Dzwonka. Bramkarz Zagłębia miał sporo szczęścia. W 17. minucie po strzale Adriana Kowalówki uratował go słupek, a kilkadziesiąt sekund później w krążek nie trafił młodszy brat Adriana, Sebastian.
Podopieczni Ladislava Spisiaka swoją strzelecką niemoc przełamali dopiero w 27. minucie. W końcu też udało się skutecznie rozegrać zamek, który soczystym uderzeniem zakończył Jerzy Gabryś. - Mogę się tylko cieszyć z kolejnego trafienia i z tego, że koledzy coraz częściej oddają mi krążek na linię niebieską - wyjaśnił zadowolony obrońca. Cztery minuty później przed kapitalną szansą stanął Jakub Radwan, ale jego finezyjny - jak na PLH - strzał nie znalazł drogi do bramki.
Sosnowiczanie sami utrudniali sobie zadanie, grali ostro, a momentami nawet chamsko. - Chcę mieć walczącą drużynę, a nie drużynę brutali. Mieliśmy grać twardo, ale w zgodzie z przepisami - zaznaczał opiekun Zagłębia. Problem polegał na tym, że"Unici"nie potrafili wykorzystać żadnego z tych prezentów. Za każdym razem na ich drodze stawał dobrze dysponowany piątkowego wieczoru Tomasz Dzwonek. Wielki spokój zachował w końcówce drugiej tercji, gdy wybronił silne uderzenie Lukasa Rihy. Warto jednak zaznaczyć, że kapitalnym podaniem w tej sytuacji popisał się Robert Krajci, który z łatwością ograł trzech rywali i sprytnie wycofał gumę przed bramkę.
Na początku ostatniej odsłony sosnowiczanie pokazali oświęcimianom jak powinno się rozgrywać przewagi. Krążek w bramce umieścił Vladimir Luka, który skutecznie poprawił strzał Davida Galvasa. Podopieczni Wojciecha Matczaka cieszyli się z wyrównania tylko przez 119 sekund. Po perfekcyjnej kontrze na listę strzelców wpisał się Robert Krajci. - Odpuściliśmy Krajciego, ten bezkarnie uciekł przy bandzie i zdobył drugiego gola. Właśnie ten moment zadecydował o naszej porażce - stwierdził trener Matczak.
Opiekun Zagłębia w końcówce zagrał va banque. Zdjął bramkarza i wprowadził do gry kolejnego napastnika. Pod bramką oświęcimian kotłowało się, ale Zborowski zwijał się jak w ukropie, broniąc m.in kąśliwy strzał Galvasa.
Koledzy "Zbory" wykorzystali odpowiedni moment i przeprowadzili zabójczą kontrę. Krążek przejął Peter Tabacek i od razu zagrał do Roberta Krajciego. Słowacki skrzydłowy przejechał z gumą kilkanaście metrów po czym ulokował ją w pustej bramce. - Mieliśmy swoje sytuacje, w końcówce nawet ściągnęliśmy bramkarza. Liczyliśmy, że w tym spotkaniu zdobędziemy jakieś punkty, ale niestety ten plan będziemy musieli odłożyć do niedzieli - zakończył zasmucony Wojciech Matczak.
- Z trzech punktów jestem zadowolony. Martwi mnie skuteczność moich podopiecznych i sposób rozgrywania przewag - ocenił Ladislav Spisiak, trener Aksam Unii Oświęcim. - Na szczególne wyróżnienie zasłużył Krzysztof Zborowski, który przez całe spotkanie bronił bardzo pewnie.
Komentarze