Jastrzębie oddało bonus Zagłębiu
Hokeiści Zagłębia pokonali na własnym lodzie JKH Jastrzębie (4:1). Spotkanie przeciągnęło się, bo pod koniec drugiej przerwy, na lodowisku w Sosnowcu znów zapanowały egipskie ciemności!
To już nie przypadek, lecz autentyczny pech, który od dwóch spotkań prześladuje organizatora domowych spotkań Zagłębia. Podczas piątkowego pojedynku z Naprzodem Janów, dokładnie w tym samym momencie, na Stadionie Zimowym doszło do podobnej awarii. Na szczęście tym razem, usuwanie jej skutków trwało o wiele krócej. Całe zamieszanie dało się we znaki głównie ekipie przyjezdnych, która po wyjściu z szatni przez kilkanaście minut oczekiwała na wznowienie gry.
O pechu mogli mówić też mówić zawodnicy obydwu zespołów, którzy seryjnie marnowali dziś swoje okazje.
Wystarczy wspomnieć uderzenia w słupek Marcina Jarosa, Tomasza Koszarka, Arkadiusza Kąkola, jak również groźne akcje Vladimira Luki, Grzegorza Piekarskiego, Petra Lipiny czy Macieja Urbanowicza.
Największy zachwyt wzbudził jednak strzał Martina Opatovsky’ego, po którym krążek przez chwilę tańczył na poprzeczce bramki Kamila Kosowskiego. – sytuacja rzeczywiście ciekawa. Krążek po odbiciu się od kija Kosowskiego nabrał dosyć dziwnej rotacji. Gdyby nie to, pewnie padłaby bramka – twierdził szkoleniowiec Zagłębia, Milan Skokan.
W pierwszej odsłonie minimalnie lepsi byli gospodarze. Jedyną bramkę w tej części gry zdobył Teddy da Costa. W drugiej tercji, po jednym trafieniu dołożyli Tomasz Kozłowski oraz Łukasz Podsiadło. Tuż przed końcem tej części gry, do szatni odesłany został obrońca JKH, Mateusz Bryk (20-latek brutalnie zaatakował od tułu Piotra Sarnika).
W ostatniej odsłonie, czwartą bramkę dla Zagłębia strzelił Tobiasz Bernat, zaś na kilkadziesiąt sekund przed końcową syreną, honor przyjezdnych uratował Jakub Radwan. – Szkoda tej bramki straconej w końcówce. Można było jej uniknąć, tym bardziej, że prawie całe spotkanie zagraliśmy na „czysto” – komentował Paweł Dronia. – Pewnie, że lepiej byłoby zagrać na zero z tyłu. W hokeju to jednak niezwykle trudna sztuka – dodał bramkarz Zagłębia, Tomasz Rajski.
– Cały czas gramy w niepełnym składzie. Kilku naszych zawodników jest poobijanych po niedzielnym wyjeździe do Nowego Targu – mówi Skokan. – Dziś z konieczności w role obrońców wcielali się też napastnicy. Z roli defensora dobrze wywiązuje się Łukasz Podsiadło – powiedział Dronia.
– Mieliśmy mnóstwo sytuacji w pierwszej tercji, a nie trafiliśmy ani razu. Zabrakło zimnej krwi, w najważniejszych momentach moim zawodnikom drżały ręce – żalił się trener JKH, Wojciech Matczak.
Zagłębie Sosnowiec – JKH GKS Jastrzębie 4:1 (1:0; 2:1; 1:1)
Bramki:
1:0 – T. Da Costa (Bernat) 06.21’
2:0 – T. Kozłowski (Sarnik, Koszarek) 32.41’
3:0 – Podsiadło (T. Kozłowski, Ślusarczyk) 34.57’
4:0 – Bernat (Galvas, T. Da Costa) 57.56’
4:1 – Radwan (Labryga) 58.42’
Kary: Zagłębie- 24 min., JKH- 37 min. (w tym KMNZ dla M. Bryka)
Strzały na bramkę przeciwnika: Zagłębie- 38, JKH- 31
Sędziowali: Kupiec oraz na liniach Cudek i Syniawa.
Widzów: ok. 300
Zagłębie: Rajski – Dronia, Gabryś, Galvas, Marcińczak, Bernat, G. Da Costa, T. Da Costa, Jaros, Koszarek, M. Kozłowski, T. Kozłowski, Luka, Opatovsky, Podsiadło, Sarnik, Ślusarczyk
JKH: Kosowski – Bryk, Dąbkowski, Górny, Labryga, Pastryk, Piekarski, Wolf, Danieluk, Gawlina, Kąkol, Kiełbasa, S. Kowalówka, Kulas, Lipina, Olszewski, Radwan, Urbanowicz
Komentarze