Legenda Toronto Maple Leafs nie żyje
Nie żyje George Armstrong, legendarny gracz Toronto Maple Leafs, kapitan, który rozegrał dla tego klubu najwięcej meczów w historii i podnosił jego ostatnie dotąd Puchary Stanleya.
Armstrong zmarł w niedzielę w wieku 90 lat. Miał poważne problemy z sercem, a w ostatnim czasie podlegał opiece paliatywnej.
Całą swoją karierę w NHL spędził w drużynie Toronto Maple Leafs. Reprezentował jej barwy aż przez 21 sezonów (1950-71), a przez 12 lat był kapitanem "Klonowych Liści". Rozegrał łącznie 1 188 meczów sezonów zasadniczych, co do dziś pozostaje klubowym rekordem. Strzelił 296 goli i zaliczył 413 asyst. W play-offach w 110 meczach zdobył 26 bramek i uzyskał 34 asysty. Zdobył z Maple Leafs 4 ostatnie do dziś Puchary Stanleya - w latach 1962-64 i 1967. Za każdym razem był kapitanem mistrzowskiej drużyny.
Armstrong siedmiokrotnie występował w Meczach Gwiazd NHL. W 1975 roku został członkiem Galerii Sławy Hokeja. Toronto Maple Leafs w 2016 roku zastrzegli numer 10, z którym występował on i Syl Apps - idol Armstronga, na cześć którego wybierał swój numer. Pomniki obu zostały wcześniej także dodane do tzw. Rzędu Legend, w którym upamiętnione są największe postaci klubu w hali, w której występuje drużyna z Toronto. W 2017 roku Armstrong zajął 12. miejsce na liście najwybitniejszych zawodników w historii "Leafs", przygotowanej przez klub z okazji stulecia.
Również po zakończeniu kariery sportowej przez wiele lat był związany z Maple Leafs. Pełnił funkcje: asystenta generalnego menedżera, skauta, konsultanta, a w sezonie 1988-89 również trenera. Był także przez wiele lat skautem Québec Nordiques i trenerem ekipy Toronto Marlboros, z którą 2 razy sięgnął po Memorial Cup dla najlepszej juniorskiej drużyny w Kanadzie.
Urodzony w 1930 roku Armstrong był jednym z pierwszych zawodowych hokeistów o indiańskich korzeniach, stąd w późniejszych latach zyskał wśród kibiców pseudonim "Wódz". Jego matka miała przodków z plemienia Odżibwejów. Debiutancki gol Armstronga w NHL, strzelony 9 lutego 1952 roku jest przez wielu uważany za pierwsze "indiańskie" trafienie w historii ligi.
- Klub Toronto Maple Leafs opłakuje odejście George'a Armstronga w wieku 90 lat. George trafił do nas w 1946 roku i był częścią rodziny "Klonowych Liści" przez 75 lat - napisał klub w swoim oświadczeniu.
Prezydent Brendan Shanahan dodał, że Armstrong wyróżniał się skromnością i zawsze stawiał kolegów z drużyny przed sobą. Był do tego stopnia nieśmiały, że podczas ceremonii odsłonięcia jego pomnika ostatecznie nie zdobył się na odczytanie przygotowanego wcześniej tekstu swojego wystąpienia.
Legendarny bramkarz mistrzowskiej drużyny Maple Leafs z lat 60. Johnny Bower napisał o nim w swojej książce: "George nie powiedział nigdy złego słowa o nikim, z wyjątkiem jego samego. Krytykował siebie bardziej niż ktokolwiek inny. Był świetnym kapitanem. Miał taki sposób motywowania nas, że brał na siebie całą winę za wszystko".
- Rodzina NHL jest zasmucona wiadomością o odejściu George'a Armstronga - napisał w swoim oświadczeniu komisarz ligi Gary Bettman. - Przez 70 lat reprezentował swoich ukochanych Toronto Maple Leafs i całą NHL z klasą jako zawodnik, trener, działacz i ambasador. (...) Wprowadzony do Galerii Sław Hokeja w 1975 roku Armstrong miał pasję dla tej dyscypliny, z którą równać mógł się tylko jego entuzjazm dla kontaktów z kibicami w jego mieście i prowincji. Naszemu sportowi będzie go bardzo brakowało.
We wspomnianym przemówieniu, którego ostatecznie nie wygłosił podczas ceremonii na jego cześć w 2015 roku, "Wódz" napisał: - Hokej to wspaniały sport, który kocham. Jestem częścią wymierającego pokolenia, jakiego już nigdy nie będzie. Każdy z nas jest jedyny w swoim rodzaju i nigdy się nie powtórzy. Wszystkim moim przyjaciołom i znajomym dziękuję za Wasze rady i wskazówki, które pomogły mi stać się tym, kim dziś jestem... bardzo, bardzo szczęśliwym człowiekiem.
Komentarze