Komorski: Jest wiele do poprawy
GKS Tychy wygrał z Re-Plast Unią Oświęcim 3:2 po rzutach karnych. Tyszanie kiepsko zagrali dwie tercje, ale w trzeciej pokazali na co ich stać. Niemoc strzelecką przełamał Filip Komorski, który w serii najazdów zdobył też decydującą bramkę.
Mistrzowie Polski po czterdziestu minutach gry, przegrywali już 0:2. W trzeciej odsłonie postawili wszystko na jedną kartę i udało im się wyrównać wynik spotkania.
–Z naszej strony pierwsza tercja była wyrównana, druga nie przebiegła tak, jak chcieliśmy. Re-Plast Unia miała wiele sytuacji podczas drugiej odsłony, a strzelili tylko jedną bramkę. Pierwsza i druga tercja do poprawy, a trzecia była super. Tak jak zagraliśmy w ostatniej części meczu, tak właśnie chcielibyśmy grać w każdym spotkaniu–stwierdził "Komora".
Trzecia odsłona przebiegała pod dyktando podopiecznych Krzysztofa Majkowskiego. Rywale byli zmuszeni do cofnięcia się do obrony. Dogrywka nie przyniosła rozstrzygnięcia, więc potrzebne były rzuty karne, w których lepsi okazali się trójkolorowi.
–W trzeciej tercji to my prowadziliśmy grę. Wykorzystaliśmy przewagę, chwilę później wyrównaliśmy i jeszcze mieliśmy okazje, by wyjść na prowadzenie. Dogrywka to były takie hokejowe szachy. Karne to loteria, ale dobrze w nich spisał się John Murray. Mecz mógł się podobać kibicom, bo było wszystko. Mam na myśli fajne bramki, mnóstwo sytuacji, kilka świetnych interwencji bramkarskich i emocje do ostatniej sekundy–ocenił reprezentant Polski.
Tyszanie mieli problem ze skutecznością. Dwukrotnie obijali słupek Clarke'a Saundersa. Mistrzowie Polski przełamali impas i ostatecznie to oni wywieźli z Oświęcimia dwa punkty.
–Brakowało nam tej bramki, choć też nie przeszkadzaliśmy rywalom, żeby te błędy popełniali. Przez te dwie tercje to oświęcimianie dyktowali warunki. My próbowaliśmy grać z kontry, ale przed trzecią tercją padły mocne słowa w szatni i wszyscy podnieśliśmy się na duchu, uświadomiliśmy sobie, że przez te dwie tercje nie zaprezentowaliśmy tego, co chcemy. Super, że udało się wrócić, ale pozostaje dużo do poprawy. Nie możemy grać tak słabo przez czterdzieści minut–zaznaczył 28-latek.
Kolejnym rywalem hokeistów z piwnego miasta będzie JKH GKS Jastrzębie. Ostatnie spotkanie zakończyło się zwycięstwem podopiecznych Róberta Kalábera 3:7.
–Na każdy mecz przygotowujemy się tak samo. Poprzedni mecz przegraliśmy kilkoma bramkami, bo zagraliśmy na "hurra". Z perspektywy meczu nie było "wielkiego bicia", ale oczywiście tamto spotkanie mamy już za sobą. Nie myślimy o tym, tylko o każdym następnym meczu. To, że raz przegraliśmy z JKH GKS-em Jastrzębie zupełnie nas nie interesuje–zakończył Filip Komorski.
Komentarze