Gabriel Samolej: To były wyjątkowe mecze
O zwycięstwie reprezentacji Polski w turnieju prekwalifikacyjnym, a także o rozpoczynającym się w piątek play-off w Polskiej Hokej Lidze i konfrontacji Podhala z Unią Oświęcim, rozmawiamy z Gabrielem Smolejem, świetnym przed laty zawodnikiem, trzykrotnym uczestnikiem Igrzysk Olimpijskich, dziś ekspertem hokejowym i ambasador projektu Hokejowe Nadzieje Olimpijskie.
Wielu zwycięstwo reprezentacji Polski na Węgrzech określa mianem sukcesu polskiego hokeja. Czy troszkę nie jest do określenie przesadzone? Do Igrzysk wciąż daleka droga...
- Powiem tak. Patrząc na historię naszego hokeja, dużo więcej było spektakularnych osiągnięć naszej reprezentacji. Jeżeli jednak weźmiemy pod uwagę ostatnie lata, kiedy nasz hokej na poziomie reprezentacyjnym był w bardzo dużym kryzysie, to na pewno zwycięstwo na Węgrzech jest powodem do radości i wlał w nasze serca sporo optymizmu. Mam nadzieję, że to taki kolejny impuls, który pozwoli odbudować się tej dyscyplinie. Oczywiście nie można popadać w żadną euforię. Wciąż jeszcze wiele pracy przed nami.
Co było kluczem do zwycięstwa turnieju w Budapeszcie?
- Przede wszystkim fizycznie wyglądaliśmy bardzo dobrze. Dobrze znieśliśmy trudy meczów z Estonią i Litwą. Oba te spotkania wygraliśmy w przekonującym stylu. Zachowaliśmy sporo sił na mecz z gospodarzami i to przyniosło efekt. Podporą był oczywiście Przemek Odrobny w bramce, ale zwycięstwo było zasługą nie tylko jego, ale całej drużyny i sztabu szkoleniowego. Trzeba pochwalić trener Płachtę, za bardzo mądre zestawienie poszczególnych formacji.
Białoruś, Dania i Słowenia to z tymi zespołami we wrześniu zmierzymy się w ostatnim etapie olimpijskich kwalifikacji. Patrząc na ranking, raczej trudno być optymistą, zwłaszcza, że na Igrzyska pojedzie tylko zwycięzca...
- Kierując się rozumem, raczej trudno sobie wyobrazić, że wygramy ten turniej. Serce nakazuje jednak wierzyć, bo w sporcie nie takie niespodzianki się zdarzały. To jest turniej. Każdy z każdym. Różne rzeczy mogą się zdarzyć. Jedno spotkanie może zaważyć o losach całego turnieju. Trzeba jechać z mocną wiarą w siebie i walczyć.
Zwycięstwo w Budapeszcie w perspektywie Mistrzostw Świata Dywizji I w Katowicach, rozbudziło apetyty?
- Przede wszystkim mam nadzieję, że to pomoże chłopakom jeszcze bardziej uwierzyć w siebie, w swoje umiejętności i potencjał który w nich drzemie. Ciężko już teraz mówić o konkretnych celach. Na pewno czeka nas szalenie ciężki turniej. Austria, Słowenia, Japonia czy Włochy to bardzo solidne reprezentacje, poziomem na pewno nam nie ustępujące. Oczywiście zawsze należy stawiać sobie najwyższe cele, czyli w tym wypadku jest nim awans do elity, ale priorytetem jest to by się utrzymać w Dywizji I.
Ten skład który grał w Budapeszcie to w pana opinii najbardziej optymalne zestawienie na ten moment?
- Raczej nie dostrzegam jakiś błędów w doborze zawodników przez selekcjonera. Wydaje mi się, że trafił z każdym wyborem. To jednak nie znaczy, że wszyscy Ci, którzy grali na Węgrzech znajdą się w składzie na Mistrzostwa Świata. Jest jeszcze spora grupa zawodników, która „naciska” i na pewno nie spasowała w walce o miejsce jak przykładowo Damian Kapica, Adam Borzęcki czy Ondrej Raszka.
W piątek zaczyna się w Polskiej Hokej Lidze play-off. W jednej z czterech par dojdzie do konfrontacji Podhala Nowy Targ z Unią Oświęcim. Oba kluby są panu doskonale znane...
- Dokładnie tak. Miałem okazję gry w obu tych klubach. Wielokrotnie brałem udział w bezpośrednio w konfrontacjach tych drużyn. Za moich czasów te mecze określało się mianem klasyków. Atmosfera tych spotkań była wyjątkowa. Nie ma się co dziwić. Na tamte czasy w tych zespołach grali najlepsi w Polsce zawodnicy. Różne mam wspomnienia z tych meczów i te dobre i te o których chciałoby się zapomnieć. To już jednak historia. Dziś już mecze między tymi drużynami stoją na dużo niższym poziomie emocjonalnym, co nie znaczy, że nie będzie ciekawie.
Komu daje pan więcej szans na awans do półfinału?
- Myślę, że patrząc na potencjał obu drużyn to jest on większy po stronie Podhala. Przede wszystkim nowotarżanie mają więcej indywidualności jak przykładowo Finowie czy będący w świetnej dyspozycji Patryk Wronka i Krzysiek Zapała. Co nie znaczy, że Unię można zlekceważyć. Ma w składzie wielu bardzo dobrych zawodników jak Sebastian Kowalówka czy Wojtek Wojtarowicz. Mimo wszystko stawiam na awans Podhala w trzech, góra czterech meczach.
A w pozostałych parach w kim upatruje pan faworytów?
- Tychy i Cracovia raczej są pewne awansu. Jeżeli już to zdarzą się tutaj jakieś pojedyncze niespodzianki. Bardzo interesująca zapowiada się konfrontacja Jastrzębia z drużyną z Sanoka. Postawa sanoczan po dokonaniu wzmocnień jest dla mnie sporą zagadką. Niemniej to ich uważam za faworytów do awansu do półfinału.
Rozmawiał Maciej Zubek
Komentarze