Odpowiedź PZHL na artykuł "Tako rzecze prezes Ingielewicz"
W Mistrzostwach Świata elity gra 16 drużyn, Polska w latach 60. i 70. „nie lała równo Finlandii”, a dzięki PZHL i współpracy z telewizjami internetowymi od obecnego sezonu mecze PLH transmitowane są w internecie.
Tak mógłby zacząć red. Jarosław Grabowski (hokej.net) swój artykuł „Tako rzecze prezes Ingielewicz”, czyli swoją subiektywną relację z czwartkowego posiedzenia sejmowej Komisji Kultury Fizycznej, Sportu i Turystyki, na którym omawiano działalność PZHL. Mógłby, ale po co? Po co napisać obiektywnie jak wyglądało posiedzenie komisji? Większą radość, satysfakcję czy jeszcze coś innego, sprawiło redaktorowi wytknięcie Prezesowi PZHL kilku drobnych pomyłek, które nie miały istotnego wpływu na przebieg ww. posiedzenia.
W kilkunastu akapitach artykułu „Tako rzecze prezes Ingielewicz” znalazł się niestety tylko jeden, który oddaje rację prezesowi PZHL w kwestiach słabych obcokrajowców w PLH czy błędów popełnianych przez działaczy klubowych. Został on jednak maksymalnie spłycony, bo widocznie nie pasował do konwencji całości. Redaktor Grabowski, którego cenię za analizy i artykuły nt. hokeja zagranicznego (nominowany był przecież w plebiscycie Hokejowe Orły 2011 w kategorii najlepszy dziennikarz), doskonale wie, że Mecze Gwiazd, nie tylko hokejowych, organizowane są przez spółki czy organizacje zarządzające ligami. W Polsce tak nie jest, bo lokalne kluby nie były w stanie poprowadzić rozgrywek Polskiej Ligi Hokejowej. Wygodniej jest gdy robi to PZHL, który można później bombardować na różne sposoby. Tak więc ubiegłoroczny Mecz Gwiazd PLH był wydarzeniem, którego absolutnie PZHL nie musiał robić, jednakże uznaliśmy, że warto po raz pierwszy zorganizować krajowy All-Star Game. Niestety w tym roku, z różnych powodów, o których odpowiednio wcześniej informowaliśmy, mecz nie doszedł do skutku.
Red. Grabowski specyficznie ocenia także pracę selekcjonera Wiktora Pysza oraz miejsce Polski w światowym rankingu IIHF. Nie jest prawdą, że pod wodzą trenera Pysza reprezentacja dwukrotnie spadła o poziom niżej. Przypominam, że na ostatnich MŚ w Kijowie Polacy zajęli czwarte miejsce, czyli utrzymali się w Dywizji I, a dopiero późniejsza decyzja Kongresu IIHF doprowadziła do reorganizacji rozgrywek. Warto przypomnieć, że identyczne miejsce kadra zajęła trzy lata wcześniej, w 2009 roku w Toruniu, gdy prowadził ją szwedzki trener Peter Ekroth, a generalnym menadżerem drużyny był Mariusz Czerkawski.
W kwestii poważnego spadku reprezentacji Polski w rankingu IIHF, to gwoli ścisłości w 2008 roku, gdy dr Zdzisław Ingielewicz został prezesem PZHL Polacy byli na 21. pozycji, a obecnie jesteśmy na 23. To rzeczywiście „kolosalny” spadek zważywszy, że ranking IIHF liczy obecnie 48 krajów, a dobrymi występami w trakcie roku można awansować o 2-3 pozycje.
Długo musiałbym zastanawiać się, żeby postawę prezesa PZHL na posiedzeniu sejmowej komisji nazwać bezradnością. Sami posłowie spodziewali się zapewne, że będzie to kolejne posiedzenie, na którym będą mogli pogrozić palcem związkowi za nieróbstwo i brak inicjatyw, tymczasem otrzymali konkretne przykłady aktywności i działalności PZHL oraz rzeczowe argumenty przemawiające za obecnym stanem naszej dyscypliny. Sam red. Grabowski podkreśla, że przewodniczący Komisji, Ireneusz Raś (PO) ukazywał dr Zdzisława Ingielewicza jako „nieomal ostatnią deskę ratunku” dla polskiego hokeja. Jednak już kilka zdań później redaktor hokej.net podważa słowa posła z PO twierdząc, że „dobiegająca końca czteroletnia kadencja, w związku z niezadowalającym stanem dyscypliny, musi się jawić jako nieudana”. Czy tak jest w istocie należałoby zapytać środowisko hokejowe, które wieloma głosami stoi na zgoła innym stanowisku. Jako prezes PZHL dr Zdzisław Ingielewicz rozpoczął żmudną i ciężką pracę, która z roku na rok przynosi coraz więcej oczekiwanych efektów i myślę, że trudno będzie znaleźć równie dobrego następcę. Chyba, że zmieni swoją decyzję ws. kandydowania podczas majowych wyborów. Jeśli autor widzi lepszego kandydata, to mam nadzieję, że podzieli się z nami taką informacją.
Na zakończenie proszę red. Grabowskiego, aby przed pisaniem kolejnych tekstów pamiętał, że jako przedstawiciel mediów dociera do tysięcy czytelników, nie tylko fanów hokeja. W Polsce jest ich niewielu, a wspólnym celem osób obecnych w środowisku hokejowym powinno być jak najlepsze promowanie go i przywrócenie pozycji, którą niegdyś miał w naszym kraju. Czy osiągnięto to artykułem „Tako rzecze prezes Ingielewicz”? Śmiem wątpić.
Patryk Rokicki
Rzecznik Prasowy PZHL
P.S.
Osoby reprezentujące PZHL na posiedzeniu Komisji spodziewały się raczej przeprowadzenia merytorycznej dyskusji nt. poprawy sytuacji polskiego hokeja, a od początku zostali zaatakowani zestawem pytań przygotowanych z dużą dozą prawdopodobieństwa przy pomocy „speców” z koła zagorzałych krytyków PZHL. Rozumiem, że można krytykować Związek za brak sponsora strategicznego reprezentacji i PLH. Jeśli jednak jego znalezienie jest tak proste, jak twierdzą niektórzy, to dlaczego dotychczas nie pokazali tego w praktyce i nie mamy silnej ligi zawodowej z potężnym sponsorem w nazwie?...
Komentarze