Wakacje z kadrą, czyli po pierwsze nie szkodzić
Dwa zwycięstwa nad prawie reprezentacją Francji cieszą, ale po ostatnich sparingach drużyny Wiktora Pysza nie wiemy ani czy zrobiła ona choć cień postępu, ani po co w ogóle gra w sierpniu.
Prawie w ogóle nie widziałem letnich harców hokejowej reprezentacji Polski. Tak wyszło. Nie żeby mi zależało.
Po raz kolejny reprezentacja Polski objechała polskie i zagraniczne klubowe turnieje towarzyskie i choć była razem długo, to nie zagrała żadnego oficjalnego spotkania międzypaństwowego. W sierpniu takich meczów po prostu nie ma z kim grać.
Jak przed rokiem celem miało być właściwe przygotowanie do gry w Mistrzostwach Świata, choć do nich brakuje jeszcze 8 miesięcy. Fakt, że w 2010 roku szalone granie sparingów z klubami nie pozwoliło uniknąć historycznego spadku na trzeci poziom rozgrywek międzynarodowych nie zraził Wiktora Pysza. Selekcjoner podążył jeszcze raz tą samą ścieżką, by osiągnąć postawiony przed nim przez PZHL ambitny cel awansu do grupy A I Dywizji.
Od zeszłego roku niewiele się zmieniło. A jeśli już, to na gorsze. W sierpniu 2010 w Sosnowcu Polacy doznali porażki 1:2 ze słabym Metalurgsem Lipawa, w skali europejskiej rywalem wagi co najwyżej lekkopółśredniej. Niemal rok później w Toruniu z tym samym przeciwnikiem przegrali 1:4. Różnica w umiejętnościach, mimo kolejnych zgrupowań polskiej kadry widocznie się zwiększyła.
Tyle tylko, że niewiele z tego wynika. Mecze towarzyskie z klubami, choćby najlepszymi nie decydują oawansie/spadku w hierarchii Mistrzostw Świata i nie dają punktów dorankingu IIHF.
Francuzi też zorientowali się w sytuacji i na mecze do Polski nie przysłali pierwszej reprezentacji, a młoda drużynę A' w niemal całkowicie krajowym składzie. Bardziej interesowało ich bowiem to, co Polacy pokazują na Mistrzostwach Świata, a zupełnie nie było istotne, z kim grają sparingi w sierpniu. Rok temu, gdy Polska była jeszcze w dawnej I dywizji, na mecze do Tychów i Opola przyjechała pierwsza reprezentacja "Trójkolorowych". Nie jest przypadkiem, że gdy nasza reprezentacja stoczyła się o jeden poziom niżej, rywale pierwszej kadry nie wystawili.
Wbrew miłym dla polskiego ucha opowieściom podopieczni Wiktora Pysza nie pokonali więc reprezentacji występującej w światowej elicie, ani znajdującej się w rankingu IIHF o 9 miejsc wyżej, bo francuska kadra A' nie ma bodaj w hokejowym świecie odpowiednika i ani w MŚ elity, ani w rankingu IIHF taki twór nie istnieje. Polacy po prostu sprawili, że Francja A' przegrała piąty i szósty mecz tego lata. Nie wygrała żadnego.
Skoro już kończące sierpień mecze się odbyły, to jasne, że lepiej było je wygrać, niż przegrać. Ale ciesząc się ze zwycięstw, pamiętajmy, że nawet oficjalne międzypaństwowe mecze towarzyskie (nie mówiąc o nieoficjalnych) nie mają w hokeju wielkiej wartości. Przepisy sprawiają, że mogą w nich grać zawodnicy bez obywatelstwa kraju, który reprezentują, a wyniki w żaden sposób nie wpływają na układ rankingu światowego.
Weźmy przykład Francji. Z jej pierwszą kadrą Polska wygrała 4 z ostatnich 7 sparingów, a żadnego nie przegrała w regulaminowym czasie gry. Nic nam to jednak nie daje, bo w meczu o stawkę "Trójkolorowych" nie pokonaliśmy od 24 lat. Warto o tym pamiętać, nim zaczniemy snuć rozważania o odrodzeniu polskiej reprezentacji po dwóch zwycięstwach nad prawie pierwszą reprezentacją znad Sekwany.
Może dla polskiego kibica to przykre, ale o pozycji naszego hokeja będą decydowały przyszłoroczne mecze z Australią, Koreą Południową, czy Litwą, a nie z Kölner Haie i HC LEV Poprad.
Po gorącym reprezentacyjnym miesiącu trzeba mieć nadzieję, że nieznana pod żadną inną szerokością geograficzną metoda przygotowań do Mistrzostw Świata przez rozgrywanie sparingów w sierpniu tym razem chociaż wynikom polskiej drużyny narodowej nie zaszkodzi. To, że nie pomaga widzieliśmy już przed rokiem.
Komentarze