Wszystko w porządku
Zestawienie informacji o konieczności rozegrania barażu o miejsce w PLH i starcie MMKS Nowy Targ w Pucharze Kontynentalnym może wzbudzać śmiech (przez łzy?), ale w pewnym sensie wszystko jest w najlepszym porządku.
To prawda, że zgłoszenie do rozgrywek europejskich klubu, który w ubiegłym sezonie był średniakiem drugiej klasy rozgrywkowej w Polsce jest niepoważne, zwłaszcza jeśli temu samemu klubowi odmawia się prawa do występów w polskiej ekstraklasie, ale Puchar Kontynentalny dawno przestał być imprezą poważną.
O.K., Polska ma szansę dokonać rzeczy niespotykanej nawet w nim. MMKS Nowy Targ nie jest mistrzem Polski. Jest czternastym zespołem ubiegłego sezonu. Skoro okoliczności sprawiły, że właściwy mistrz wystartować w Pucharze Kontynentalnym nie może, to powinien to zrobić wicemistrz kraju. Albo któryś z jedenastu pozostałych zespołów lepszych od MMKS-u w rozgrywkach 2009-10. Taka jest swoista "linia sukcesji" w innych krajach.
Jednak MMKS to nie pierwszy tego typu przypadek. Przecież w ubiegłym sezonie w Pucharze Kontynentalnym w Krakowie startował zespół, który de facto nie istniał. Pod nazwą Tartu Kalev-Välk wystąpiła reprezentacja trzyzespołowej estońskiej ligi. Stało się tak dlatego, że pierwotnie zgłoszony mistrz kraju, Tallinn Stars przestał istnieć. Estończycy przesyłali nowe zgłoszenie bardzo późno, a IIHF to aprobowała. Ale to także tylko część szerszego problemu.
Po raz drugi z rzędu w Pucharze Kontynentalnym nie wystąpi żaden klub z jednej z siedmiu najlepszych lig europejskich. Możnym gra w tych zawodach po prostu się nie opłaca. Trzeba wydać pieniądze na transport i organizację, zysków nie ma praktycznie żadnych, a rywale w ligach krajowych są silniejsi. Przed rokiem występ Cracovii w PK został zgodnie uznany w Polsce za sukces, ale fakt, że na takie miano zasłużyło zajęcie ostatniego miejsca w trzeciej rundzie za zespołami, z których jedynie Red Bulla Salzburg można uznać za europejskiego "drugoligowca" mówi więcej o poziomie polskiej ligi, niż Pucharu Kontynentalnego.
Jeśli Mistrzostwa Świata (przydałby się cudzysłów) są w hokeju imprezą trzeciej kategorii, bo odbywają się bez udziału najlepszych, to jak nazwać Puchar Kontynentalny? Imprezę, w której połowa uczestników turnieju finałowego jest znana przed startem pierwszej rundy, a spotkanie w sprawie jego kształtu jest tylko formalnością, podczas której przyklepuje się wcześniejsze decyzje. Choćby ktoś przygotował najlepszą prezentację swojej kandydatury do organizacji któregoś z turniejów nie ma szans jej pokazać, jeśli wcześniej siedział przy złym stoliku.
Hokej na lodzie jest jedynym liczącym się sportem zespołowym, w którym nie ma rozgrywek pucharowych z udziałem najlepszych drużyn Europy. Jeśli IIHF chciałaby, aby się z nią liczono na świecie, to jej wysocy przedstawiciele zamiast dziwić się, dlaczego wielu najlepszych graczy świata nie chce grać w Mistrzostwach Świata powinni zrobić coś, by pokazać, że są w stanie zapewnić dyscyplinie rozwój.
Czymś takim mogła być organizacja Ligi Mistrzów, ale trudno żeby to się udało, skoro z IIHF niezbyt liczą się już nie tylko najsilniejsze federacje krajowe i ligi, ale także te mniej ważne. Międzynarodowa federacja nie jest nawet w stanie doprowadzić do tego, by kraje z miejsc 8-23 w rankingu ligowym (tak, stałego rankingu też nie ma) regularnie wystawiały w Pucharze Kontynentalnym mistrzów swoich krajów.
Projekt PK z mistrzami lig 8-23 przewidywał dokument przetargowy Ligi Mistrzów, ale skoro jej odrodzenie przynajmniej na razie nie doszło do skutku, to również Puchar Kontynentalny pozostaje w swoim starym, aż za dobrze znanym kształcie. IIHF zresztą wydaje się sama traktować puchar z przymrużeniem oka i nie zapewnia mu nawet na swojej stronie internetowej odpowiedniej oprawy informacyjnej.
Trzeba przyznać, że Polacy do obniżania prestiżu PK dotąd się nie przykładali. Regularnie, rok w rok grał w nim mistrz kraju i tak byłoby z pewnością również tym razem, gdyby Podhale nie zawiesiło działalności. Tak robią też Turcy, Rumuni, Litwini, Brytyjczycy... (Holendrzy tym razem nie). Dla klubów z tych państw to wciąż impreza ważna, ponieważ mogą w niej spotkać kogoś lepszego od siebie, ale to nie te kraje decydują o obliczu światowego hokeja.
Tych najważniejszych Puchar Kontynentalny w ogóle nie obchodzi, a kibice w nich mieszkający mogą nawet o jego istnieniu nie wiedzieć. I trudno się dziwić. Dopóki zawody te nie uzyskają choć minimalnego prestiżu nic się nie zmieni. I nie będzie miało większego znaczenia to, kto będzie reprezentował Polskę.
Komentarze