Urbanowicz: Jastrzębska polityka przynosi owoce

JKH GKS Jastrzębie po wczorajszym zwycięstwie jest o krok od sięgnięcia po pierwszy w historii tytuł mistrzów Polski w hokeju na lodzie. Do wyłonienia zwycięzcy w ostatnim meczu niezbędna była dogrywka, co kosztowało obydwie strony sporo nerwów. Zwycięstwo swojej ekipy podsumował Maciej Urbanowicz, kapitan JKH.

Hokeiści JKH GKS Jastrzębie wykonali wczoraj trzeci krok w stronę zdobycia upragnionego mistrzostwa Polski, pokonując po dogrywce 2:1 Comarch Cracovię. Losy meczu rozstrzygnął Zackary Phillips, pewnie wykorzystując indywidualny najazd ze środka tafli.

– Zdecydowanie był to mecz walki. Na pewno zagraliśmy lepszy mecz niż wczoraj. Jeździliśmy, atakowaliśmy, staraliśmy się wywrzeć presję na Cracovii. Co prawda, prowadzili od początku meczu i starali się bronić, my natomiast szliśmy do przodu. W końcówce udało się strzelić bramkę i dzięki temu dostaliśmy szansę w dogrywce – powiedział Maciej Urbanowicz.

Przyjezdni znad czeskiej granicy zaatakowali śmielej dopiero w drugiej tercji spotkania, choć niemalże od samego początku byli zmuszeni do odrabiania strat. Ich starania przyniosły efekt dopiero na nieco ponad dwie minuty przed końcową syreną, kiedy to wyrównanie zapewnił Kamil Wałęga.

– Tak samo odebraliśmy to na lodzie, że rywale mają mniej sił; są przez nas przymuszani do błędów i jesteśmy w stanie zamknąć ich w tercji, grając na krążku. Wczoraj było odwrotnie – to my wybijaliśmy krążki, dziś natomiast częściej przebywaliśmy w tercji ataku – przyznał kapitan JKH GKS Jastrzębie.

Również i dogrywka upływała pod znakiem niskiej skuteczności z obydwu stron. Gospodarze znaleźli się w sporych opałach, gdy Jakub Šaur otrzymał dwie minuty karne, a w tej samej akcji arbitrzy przyznali rzut karny za faul Aleša Ježka. Zackary Phillips nie zmarnował wybornej szansy, pieczętując trzecie zwycięstwo swojej ekipy.

– Trzy na trzy – mieliśmy dużo miejsca; każdy błąd może sporo kosztować. Chcieliśmy grać odpowiedzialnie, czekać na swoje szanse. Wiedzieliśmy, że mamy szybkich napastników i że możemy to zakończyć w ten sposób. I to się nam udało – wykorzystaliśmy „Kaspiego”[Martina Kasperlíka – dop. red.], zrobił to, co umie najlepiej – przedarł się dynamicznie do przodu. Dostaliśmy karnego, a w naszych szeregach mamy specjalistę, który to załatwił, nie po raz pierwszy zresztą – podsumował reprezentant Polski.

Już w najbliższą sobotę jastrzębianie staną przed szansą na historyczne, pierwsze mistrzostwo Polski. Dotychczas dwukrotnie byli oni zmuszeni do uznania wyższości swych rywali w finałowej batalii: w 2013 roku Comarch Cracovia sięgnęła po złoto po zaciekłej, siedmiomeczowej walce, natomiast w 2015 roku złudzeń hokeistom z Jastora nie pozostawił GKS Tychy.

– Na pewno lepszy jest stan 3-3, niż 2-2. Cieszymy się z tego; fajnie, że gramy w domu, bo u siebie jesteśmy naprawdę mocni i zrobimy wszystko, żeby to zakończyć. To są play-offy, to może być ostatni mecz w tym sezonie. Mamy szansę sięgnąć po złoto i zrobimy wszystko, żeby to wygrać – zapewnił podopieczny Róberta Kalábera.

Tegoroczny finał był zapowiadany jako zderzenie dwóch odmiennych strategii budowania składu: klub z Jastrzębia-Zdroju postawił na długofalową pracę u podstaw, natomiast trener Rudolf Roháček zdecydował się na przeprowadzenie kluczowych wzmocnień już w trakcie sezonu.

– Wiadomo, jaką polityka jest prowadzona w Jastrzębiu i teraz przynosi ona owoce, a ostatnie dwa sezony są fantastyczne. Wiele zwycięstw, wiele sukcesów, ta młodzież gra tu już kilka lat i rozwija się coraz lepiej. Do tego jest podparta świetnymi obcokrajowcami, mamy więc zbilansowaną drużynę. Gramy wyśmienicie i zaszliśmy naprawdę bardzo daleko. Zostało nam tylko jedno zwycięstwo i zrobimy wszystko, żeby zwyciężyć – zakończył popularny „Urbi”.