Lehmann: Traktują nas jak chłopców do bicia
Po 26 kolejkach Stoczniowiec Gdańsk ugrzązł na dnie tabeli z zaledwie 6 punktami na koncie. Trener Krzysztof Lehmann w gorzkich słowach mówi o przeciwnościach, z jakimi muszą zmagać się jego podopieczni, a także fali nieprzychylnych jego drużynie komentarzy.
We wczorajszym starciu beniaminków górą okazali się być hokeiści STS-u Sanok, choć prowadzenie szybko objęli gdańszczanie. W meczu nie zabrakło jednak kontrowersji.
– Oddaliśmy w trzeciej tercji 15 strzałów przy 9 próbach rywala, w pozostałych dwóch było wyrównanie. Miałem wrażenie, że byliśmy dzisiaj szybsi i lepiej przygotowani kondycyjnie. Myślę, że na lodzie walczymy nie tylko z przeciwnikiem, gdyż każdy myśli, że jesteśmy tylko chłopcami do bicia. Prosiliśmy sędziów, aby sprawdzili czy nie było spalonego w polu bramkowym przy pierwszej bramce dla gospodarzy. Sędzia stwierdził, że nie było podstaw. My to sprawdzimy na wideo i ocenimy. Josef Vítek na cztery minuty przed końcem spokojnie zapytał sędziego, dlaczego gwiżdże spalonego w polu bramkowym, a przy golu nie chciał nawet sprawdzić. Za to dostał 10 minut za niesportowe zachowanie, nie wiem dlaczego. Mam niedosyt po tym spotkaniu, bo byliśmy dzisiaj lepsi, ale świetnie też bronił Patrik Spěšný – analizuje „na gorąco” Krzysztof Lehmann.
Głośnym echem odbiło się także zajście z udziałem Mariusza Piotrowskiego i Mateusza Rompkowskiego w meczu z Zagłębiem Sosnowiec, po którym działacze „Stoczni” złożyli zażalenie do ligowej centrali.
– Z Rompkowskim też sędziowie powinni zareagować. Jeśli nie był to łokieć, to uważam że natarcie, ale jakoś sędziowie powinni zareagować. Takie sytuacje grożą kontuzją. Wysłaliśmy pismo do PHL, lecz otrzymaliśmy odpowiedź, że nie ma do tego podstaw, ale będzie to materiał do szkoleń dla sędziów. Kontrowersyjna sytuacja, on miał głowę „w lodzie”, jednak kara powinna być. W innej sytuacji, gdzie zawodnik sygnalizuje, że dostał w twarz, pokazuje sędziemu krew, a sędzia mówi mu, że jak ma krew, to niech jedzie do szpitala. Nie zgadzamy się na takie traktowanie – komentuje kontrowersyjne decyzje sędziów.
GKH Stoczniowiec, poza okupowaniem ostatniego miejsca w tabeli, legitymuje się także najmniejszą liczbą bramek w lidze, co stanowi kolejny problem do rozwiązania dla trenera.
– Powód porażek z Sosnowcem i Sanokiem to głównie brak skuteczności. Nie mamy snajperów, bo nawet gdy Vítek, Mocarski i Zając strzelają bramki, to i tak się na tym kończy. A gdy mają oni słabszy dzień, to nie ma żadnych goli. Będziemy to zmieniać, będziemy szukać rozwiązań. W Sosnowcu przegraliśmy 2:5, ale też z dwie bramki wpadły przypadkowe, co nie powinno się zdarzyć. Siedzi nam to w psychice, że gdy strzelamy pierwsi bramkę to walczymy, jest mobilizacja a jak tracimy jedną, drugą to w dół idą morale – wyjaśnia.
Niska skuteczność jest szczególnie odczuwalna podczas starć z innymi ekipami z dołu tabeli, kiedy o ostatecznym rozstrzygnięciu może zadecydować zaledwie jedna bramka.
– Decydując się na pracę z Josefem przy tym zespole, wiedzieliśmy w co się pakujemy, że będzie bardzo ciężko. Wielu z tych chłopaków weszło prosto z pierwszej ligi. Ale gramy tą młodą drużyną na cztery ataki większość meczu. Jak się przegrywa 1:5, to człowiek wie dlaczego, a tutaj pozostał po meczu niedosyt. Tym bardziej, że wiele razy kotłowało się pod bramką rywala. Gratuluje Sanokowi super bramkarza, który trzymał im wynik – kontynuuje analizę meczu.
Dodatkową presję dla gdańskich hokeistów stanowi nieprzychylne nastawienie lokalnego środowiska, które tęskni za projektem PKH Gdańsk.
– Nie chce wkładać kija w mrowisko. Na pewno odbija się to na chłopakach. Sami pewnie to czytają lub wiedzą od znajomych. Z Unią wygraliśmy, a pisano, że rywal się podstawił, lecz my po prostu wykorzystaliśmy ich problemy w tych okresie. Nie chcę jednak, aby się to na mnie odbiło, gdyż jestem prawie całe życie pracownikiem Stoczniowca. Liczę, że kiedyś to się zmieni, aby było trochę spokoju – mówi.
Za chwilę Polska Hokej Liga wkroczy w ostatnią, czwartą rundę sezonu zasadniczego. Jest to więc dobry moment na pierwsze podsumowania.
– My w pierwszym sezonie nie planowaliśmy walki o play-off. Po pierwszym roku zobaczymy, kto się nadaje, a kto się nie nadaje. Na pewno każdemu należy się szansa na pokazanie, dlatego nikt nie powie, że nie dostał okazji w tym sezonie. Tak powinno się budować drużynę i powoli będziemy zmieniać oraz reagować. Efekt? Zobaczymy czy ci młodzi chłopacy skorzystają z szansy czy też nie. W Sanoku widać, że 80% bramek zdobywają Finowie. Gdy byli oni na lodzie, to było niebezpiecznie, dopóki mieli siły. Bramkarz trzyma wynik, oczywiście Sanok ma swoją młodzież, ale przede wszystkim Finowie robią różnicę, a nam takich zawodników brakuje. Co do Zagłębia, to na taką drużynę jaką mają, to moim zdaniem powinni lepiej grać – zapewnia.
Komentarze