Filip Komorski: Nie czeka na nas żaden łatwy przeciwnik
- Każdy mecz jest bardzo wymagający. Nie będzie tak, jak w Polsce, gdzie czasem mieliśmy jakiś łatwiejszy mecz. Nie czeka tu na nas żaden łatwy przeciwnik - mówi o swoich pierwszych wrażeniach z gry na zapleczu czeskiej ekstraklasy Filip Komorski.
Występujący w drużynie HC Frydek-Mistek reprezentant Polski w środę w przegranym 3:5 meczu ze Slavią Praga strzelił swoje dwa pierwsze gole w czeskiej Chance Lidze. Po dwóch występach w drugiej klasie rozgrywkowej za naszą południową granicą przyznaje, że jest za wcześnie na pełne porównanie poziomu z polską ekstraklasą, ale ma pierwsze spostrzeżenia.
- Jeszcze w Czechach nie zagrałem zbyt dużo, ale z tego co widzę, w Chance Lidze każdy mecz jest bardzo wymagający, a liga dość wyrównana. Na pewno nie będzie tak, jak w Polsce, gdzie czasem mieliśmy jakiś łatwiejszy mecz - powiedział w rozmowie z oficjalną stroną internetową swojego klubu. - Nie czeka tu na nas żaden łatwy przeciwnik. Musimy do każdego meczu podchodzić tak, jakbyśmy już grali play-off.
Polski napastnik zwrócił także uwagę na kilka różnic między grą na zapleczu czeskiej ekstraklasy a występami w PHL. - Po dwóch meczach nie pozwoliłbym sobie oceniać tego całkowicie obiektywnie, ale to, co zauważyłem to, że jest tu więcej dobrych zawodników. W Czechach gra się też więcej ciałem i hokej jest generalnie szybszy - mówi. - Cieszę się, że mogę grać we Frydku-Mistku, bo zrobiłem krok do góry i mogę iść wyżej w swojej karierze.
Komorski, podobnie jak na sierpniowym turnieju kwalifikacji olimpijskich w Bratysławie, gra w klubie w jednym ataku z Alanem Łyszczarczykiem, który w środę asystował mu przy obu golach.
- Ta współpraca powinna zadziałać, bo graliśmy razem też ostatnio w reprezentacji Polski. Alan jest świetnym hokeistą, osiągał sukcesy za Oceanem. Świetnie się rozumiemy, jest wzajemna chemia - przekonuje. - W dodatku nie ma między nami bariery językowej, ale staram się mówić trochę po czesku, żeby być otwartym na kolektyw w szatni.
Polski środkowy zdobył swoje pierwsze dwie bramki, ale na razie zespół, w którym występuje także Bartosz Ciura, przegrał oba pierwsze mecze w tym sezonie. - Fajnie jest strzelić dwa gole, bo zawsze to człowieka ucieszy, ale smakowałoby to o wiele lepiej, gdybyśmy wygrali i zdobyli trzy punkty - mówi.
W pierwszej kolejce Chance Ligi dwa gole strzelił Łyszczarczyk, który jest na razie najlepiej punktującym graczem "Rysiów", a w drugiej Komorski. - Teraz chyba czas na Bartka - ze śmiechem skomentował Komorski, odnosząc się do Ciury przed jutrzejszym meczem trzeciej kolejki rozgrywek. - Ale najważniejsze jest, żebyśmy wreszcie zdobyli jakieś punkty.
HC Frydek-Mistek to filialny klub mistrza Czech Oceláři Trzyniec. Między innymi dzięki dobrym występom w HCFM do trzynieckiej ekipy przebił się Aron Chmielewski. Komorski przyznaje jednak, że nie myśli w tej chwili o grze w czeskiej ekstraklasie.
- Znamy się z Aronem bardzo dobrze jeszcze z reprezentacji Polski U18 i U20, a teraz gramy razem w seniorskiej kadrze. Jesteśmy przyjaciółmi, czasami się widujemy - mówi. - Ale - mówiąc szczerze - w ogóle nie myślę o extralidze. Moim osobistym celem jest zagranie w tym sezonie w play-offach we Frydku-Mistku. To jest tak naprawdę jedyna ambicja, jaką mam w tym sezonie na poziomie klubowym.
29-letni napastnik przyznaje, że dobrze czuje się mieszkając tuż za naszą południową granicą. - Szybko się przyzwyczaiłem do życia w Czechach. Wszystko świetnie funkcjonuje, zawsze mogę liczyć na sztab, który jest bardzo pomocny - cieszy się. - Mieszkamy z żoną i dzieckiem w Czeskim Cieszynie i jesteśmy tu szczęśliwi.
A jak przebiegła adaptacja kulinarna? - Lubię czeską kuchnię, ale na przykład smażony ser nie jest w trakcie sezonu najwłaściwszym posiłkiem - śmieje się. - Ale gdy przyjeżdżają do mnie rodzice, to zawsze zamawiam to tradycyjne danie. Czesi lubią chmielowy napój, ale - mówiąc szczerze - ja nie jestem zbyt wielkim piwoszem. Może się to kiedyś zmieni. Życzyłbym sobie, żeby po sezonie był powód do wypicia większej ilości piwa, gdybyśmy osiągnęli jakiś sukces w play-offach.
Komentarze