Chmielewski: Nie lubię szukać tłumaczeń
Reprezentacja Polski ma za sobą trzy spotkania na turnieju w słoweńskiej Lublanie. W każdym z nich biało-czerwoni tracili gola w ostatniej fazie spotkania. – Wystarczył mały błąd i zamiast strzelić gola, to go tracisz. Musimy wyciągnąć wnioski – mówi napastnik Aron Chmielewski.
HOKEJ.NET: – Trzy spotkania już za Wami. Czy odczuwaliście zmęczenie, grając trzy mecze dzień po dniu?
Aron Chmielewski, skrzydłowy biało-czerwonych: – Trzy mecze w ciągu trzech dni to naprawdę dużo. Tym bardziej, że rywale byli wymagający. Ale teraz mamy dzień odpoczynku i wierzę, że drużyna się zregeneruje i będzie gotowa na następne dwa mecze.
Z meczu na mecz gracie coraz lepiej, jednak na koncie są tylko dwa punkty. Czego zabrakło, aby urwać punkty Austrii bądź Francji?
– W meczu z Austrią byliśmy słabszą drużyną, choć i tak przy odrobinie szczęścia w końcówce, wykorzystując przewagę, mogliśmy wygrać ten mecz. Natomiast najbardziej szkoda jest meczu z Francją, w którym byliśmy zespołem lepszym i stwarzaliśmy sobie więcej sytuacji. Zabrakło dobrej finalizacji akcji, aby strzelić tę wymarzoną bramkę. Nam się to nie udało, natomiast Francuzi z wielkim szczęściem strzelili przypadkowego gola i wygrali ten mecz 1:0.
Czy trudy spotkania dawały o sobie znać w ostatniej odsłonie każdego z meczu? W trzech meczach traciliście bramki w ostatnich 10 minutach. Gdzie szukać przyczyny?
– Nie szukałbym winy w zmęczeniu. Faktem jest, że w końcówce traciliśmy bramki. Natomiast często jest tak, gdy chcesz strzelić bramkę i otworzysz grę, to wystarczy mały błąd i zamiast ją zdobyć to tracisz. Musimy wyciągnąć wnioski.
Przed turniejem nie graliście półtorej miesiąca. Czy można się doszukiwać, że aż tyle dni bez meczu ma wpływ na końcowe fazy spotkań na turnieju w Słowenii?
– Szczerze mówiąc to nie wiem, jak to wygląda to u innych drużyn. Nie lubię szukać tłumaczeń, ale na pewno nie pomaga to, że dawno nie graliśmy. Pozytywem jest to, że w ostatnim meczu z Francją graliśmy naprawdę dobry hokej na tle silniejszego zespołu.
Mocny turniej to dobre przetarcie przed kwalifikacjami olimpijskimi w sierpniu. Czy jesteśmy w stanie sprawić niespodziankę, bo wyniki w niepełnym składzie są dość „ciasne”?
– Dobrze dla nas, że przed tak ważną imprezą możemy zmierzyć się z silnymi zespołami tutaj na Słowenii. Jak wspomniałeś, nie jesteśmy w pełnym składzie, dawno nie graliśmy, a wyniki są niezłe. Wierzę, że w tym zespole jest serce i zaangażowanie, które może pomóc nam sprawić niespodziankę na Słowacji, podobnie jak uczyniliśmy to w Kazachstanie.
Teraz dzień przerwy, krótka przerwa, czas regeneracji. Najpierw gospodarze a później mecz Rumunią. Dwa pytania. Pierwsze czy fizycznie podołamy oraz czy jest w was żądza rewanżu za porażkę, która pozbawiła was awansu na zaplecze elity?
- Potrzebowaliśmy tego dnia na odpoczynek i myślę, że te trzy mecze pomogły nam się trochę rozegrać. Liczę na to, że w meczu ze Słowenią będziemy grali wyrównany mecz i tym razem szczęście będzie po naszej stronie, więc strzelimy o jedną bramkę więcej. Natomiast jeśli chodzi o ostatni mecz, który rozegramy z Rumunią, to jestem pewny, ze wszyscy wyjdą z żądzą rewanżu i wygramy.
Na koniec powiedz nam, jakie masz plany klubowe na nowy sezon. Czy nadal łączysz je z Trzyńcem?
– Tak, mam ważny kontrakt z Trzyńcem do końca następnego sezonu.
Rozmawiał: Sebastian Królicki
Komentarze