Pakosz: Będziemy świecić przykładem profesjonalizmu
Przemysław Pakosz stoi na czele Opole HK, klubu będącego nowym punktem na hokejowej mapie Polski. W rozmowie z nami opowiada o ambitnych planach projektu, który garściami czerpie z amerykańskich wzorców, głównych założeniach zespołu, a także możliwej reaktywacji upadłych ośrodków hokeja w Polsce.
Dlaczego postanowiliście osadzić swój projekt właśnie w Opolu?
– Opole to bardzo ładne miasto, a miejscowy MOSiR, z dyrektorem Krzysztofem Machałą na czele, stworzył nam najlepsze warunki do przeprowadzenia naszego projektu. Jest tu ładne lodowisko, przestronna szatnia. Nie mamy także żadnych zastrzeżeń, co do zaplecza infrastrukturalnego. Czujemy się mile widziani na Toropolu.
Pełni Pan funkcję menedżera generalnego klubu. Jakie obowiązki wiążą się z tą rolą?
– Odpowiednikiem tego stanowiska w większości polskich drużyn jest dyrektor klubu. Zajmuję się wszelkimi aspektami związanymi z zarządzaniem zespołem; dbam o jego prawidłowe funkcjonowanie.
O korporacji Hockey Holdings Group, która stoi za projektem Opole HK zrobiło się głośno już w kwietniu, kiedy to zaproponowała PHL plan przetrwania w dobie pandemicznego kryzysu. Czy drużyna Opole HK jest pierwszym krokiem Josepha Kolodzieja w dalszej ekspansji na polskim rynku?
– „Ekspansja” jest w tym wypadku małym nadużyciem. Naszym głównym celem jest budowa klubu hokejowego, który będzie mógł świecić przykładem profesjonalizmu. Chcemy być wzorem dla innych polskich ekip. Mamy nadzieję, że nasz projekt wdroży w środowisko rodzimego hokeja powiew świeżości, a zarazem będzie stanowił ciekawą odskocznię. Nasz klub będzie prowadzony zgodnie ze standardami, jakie panują w Ameryce Północnej. Jeżeli nasz projekt się przyjmie, a współpraca ze związkiem i innymi organizacjami będzie się dobrze układała, to możemy myśleć nad reaktywacją hokeja w miastach, gdzie nie funkcjonuje on na profesjonalnym poziomie. Mówię tu na przykład o Cieszynie czy Elblągu, które dysponują odpowiednimi halami, ale z różnych powodów nie mają profesjonalnego zespołu. Nasz plan jest długofalowy, planujemy wykroczyć także poza granice Polski.
Jak wygląda proces pozyskiwania zawodników do Opola HK?
– Za rekrutację odpowiada sztab trenerski, głównie pierwszy szkoleniowiec Todd White. Hokeiści dobierani są na podstawie ich umiejętności, ale też stylu gry oraz mentalności. To nie są chłopcy z „łapanki”. Nasi gracze świadomie podchodzą do swoich celów; są profesjonalistami.
Część zawodników znajduje się już w wieku, w którym mogliby wziąć udział w drafcie NHL. Jakie klub wiąże z nimi oczekiwania? Czy hokeiści będą walczyli o przebicie się na jak najwyższy szczebel w Ameryce Północnej, czy może postaracie się ich ulokować w klubach na Starym Kontynencie?
– Celem naszych hokeistów jest sprawdzenie się na europejskich taflach. Będą mieli okazję zmierzyć się z nowymi wyzwaniami, innym stylem gry rywali, czy też z większymi lodowiskami. Każdy z nich ma swój indywidualny plan na rozwój. Część chce zaistnieć w Europie, a inni chcą zasmakować czegoś nowego, poznać nową kulturę i wrócić do Ameryki jako lepsi hokeiści. My im w tym na pewno dopomożemy.
W kadrze znajdują się również niepełnoletni gracze. Czy klub zadba o ich edukację w Polsce?
– W przypadku zawodników, którzy wciąż się kształcą, przewidziano lekcje oraz egzaminy online. W Stanach Zjednoczonych i Kanadzie to standardowy system, którym objęci są młodociani sportowcy.
Czy zawodnicy, aby wziąć udział w Waszym projekcie, muszą uiszczać jakieś opłaty? Z drugiej strony, czy mogą liczyć na stypendium, bądź kontrakt z tytułu gry dla Opole HK?
– Nie jesteśmy uzależnieni od miejskich dotacji czy też innych podmiotów. Nasz projekt jest samofinansujący się. Nasi hokeiści opłacają czesne, za udział, ale mogą liczyć też na stypendium, jeżeli wymagają tego ich potrzeby finansowe. Traktujemy hokej jako biznes. Jak to bywa w każdym interesie, aby firma dobrze prosperowała, należy sprzedać klientowi jak najlepszy produkt. Zawodnicy, którzy do nas dołączają, widzą dużą wartość nie tylko w systemie treningowym, ale także innych usługach firmy. Uzyskują dostęp do informacji, sprzętu, treningu, scoutingu, programów rozwojowych, którymi dysponuje tylko nasz klub. Na naszym rynku jest to zupełnie nowa koncepcja, która w Ameryce sprawdza się niemalże od wieku. Za oceanem amatorskie zespoły nie mogą liczyć na wsparcie rządu, dlatego pobierają czesne. Mogą dzięki temu zapewnić swoim podopiecznym najlepsze warunki treningu i narzędzia do rozwoju, dlatego też Kanada i Stany Zjednoczone „produkują” cały szereg wspaniałych sportowców. Kiedy pieniądze przeznacza się głównie na rozwój zawodnika, to ma on okazję szybciej osiągnąć wyższy poziom. Nie oczekujemy, że reszta polskich klubów podąży naszym szlakiem i przyjmie podobną koncepcję biznesową. Chcemy im jednak pokazać, że to może zadziałać również na naszym rynku – im więcej inwestujesz, tym uzyskujesz większy zwrot inwestycji. To dopiero pierwsza faza tego, co Hockey Holdings Group wprowadzi w Polsce. Nie możemy doczekać się współpracy z innymi klubami w kraju i w Europie.
Sezon zasadniczy MHL potrwa do stycznia 2021 roku. Co w wypadku, gdyby juniorskie ligi za oceanem do gry wróciły już wcześniej? Czy Opole HK może zagwarantować, że dokończy sezon?
– Chcielibyśmy grać do marca, walczyć o medale. Niestety, nie otrzymaliśmy statusu zespołu CLJ, przez co nasz sezon skończy się w połowie stycznia. Oczywiście, ukończymy rozgrywki zgodnie z planem, a moją rolą będzie zapewnienie spotkań towarzyskich co najmniej do połowy marca.
Opole HK chwali się ideą „Play Safe Stay Safe”, która ma zagwarantować młodym chłopakom absolutne bezpieczeństwo, ograniczając interferencję warunków zewnętrznych, w celu zminimalizowania ryzyka zarażenia koronawirusem. Czy możemy to nazwać „bańką” podobną do tej z powrotu do gry NHL? Czy nie istnieją obawy, że młodzi zawodnicy nie podołają tak długiej rozłące i izolacji?
– To nie będzie „bańka”, jaką obserwujemy teraz w NHL, gdyż w Polsce nie mamy do tego odpowiednich warunków. Jesteśmy w pełni świadomi powagi sytuacji i zagrożenia, jakie niesie ze sobą pandemia koronawirusa. Zapewnimy maksymalną ochronę naszym graczom i całemu personelowi klubu. Podejmiemy szereg działań, które obniżą ryzyko zarażenia do minimum. Przysłużą się temu regularne badania na obecność SARS-CoV-2. Zostaniemy skoszarowani w jednym budynku, z zakazem wstępu dla osób „z zewnątrz”. Posiłki również będą dostarczane wprost do naszego miejsca zamieszkania. Nasi zawodnicy doskonale wiedzą, na co się piszą i są gotowi na te wyzwania.
Wraz z ogłoszeniem idei projektu pojawiły się głosy, iż klub nie będzie cieszył się sporym zainteresowaniem kibiców na Opolszczyźnie, głownie ze względu, na brak Polaków w składzie. Czy Opole HK wykazuje ambicje, by zaskarbić sobie sympatię lokalnych fanów, czy skupia się się wyłącznie na aspekcie sportowym?
– Uważam, że sport jest dla kibiców. Są nam potrzebni tak samo na trybunach, jak zwycięstwa na lodzie. Sami jesteśmy ciekawi, jak zostaniemy przyjęci przez lokalną społeczność. Dołożymy wszelkich starań, by fani byli zadowoleni z widowisk, jakie stworzymy. Współpracujemy z miejscowymi ludźmi, firmami; jesteśmy otwarci na zawodników polskiego pochodzenia. Rekrutacja jeszcze się nie zakończyła. Hokeistów o polskich korzeniach traktujemy priorytetowo, mają u nas wyższe szanse na dołączenie do naszych szeregów. Chcemy, aby selekcjoner reprezentacji Polski za 2 – 3 lata dysponował większym wachlarzem możliwości w doborze zawodników.
Rozmawiał: Kacper Langowski.
Komentarze