Hokej.net Logo

Muzyka i hokej – (poza)sportowa symbioza warta uwagi

Piosenkarz podczas meczu NHL (nhl.com)
Piosenkarz podczas meczu NHL (nhl.com)

Czy kibice byliby w stanie wyobrazić sobie mecz hokejowy bez oprawy muzycznej? Oczywiście, że nie. Jest ona nieodłącznym elementem wielu sportowych widowisk - muzyczne interwały pojawiają się również chociażby w siatkówce. Ale czego nie mają inne dyscypliny a ma hokej? Organów. Nuty wygrywane na organach w czasie meczów to, podobnie jak syrena po zdobyciu gola, integralny element potyczki na lodzie. Tylko skąd one się wzięły? Dlaczego grane są na nich akurat takie a nie inne melodie? I co hokej ma wspólnego z baseballem?

 

W połączeniu sportu z muzyką nie ma niczego nadzwyczajnego. Muzyka buduje emocje, zagrzewa do walki, potrafi sprawić, że jesteśmy bardziej wytrzymali i dłużej znosimy wysiłek, a w czasie meczów pomaga scementować kibicowską społeczność – znane przez wszystkich przyśpiewki integrują i budują poczucie tożsamości wokół wspierania swojej drużyny. Fragmenty dobrze znanych, energetycznych przebojów, czerpane najczęściej z tanecznych czy rockowych palet, wzbogacają doznania większości bywalców hal sportowych, kreują pozytywne odczucia, są wartością dodaną do oglądanej rywalizacji. Istnieją dyscypliny, w których muzyka jest nierozerwalnie połączona z tym, co robią zawodnicy i zawodniczki - układy choreograficzne w łyżwiarstwie figurowym, czy pływaniu synchronicznym nie miałyby większego sensu, gdyby podczas ich wykonywania panowała cisza. Ale o co chodzi z organami, które rozbrzmiewają konkretnie nad hokejowymi taflami?

Organy przez stulecia służyły budowaniu nastroju w kościołach i świątyniach podczas sakralnych uroczystości. Ich majestatyczny ton i ogromne gabaryty idealnie pasowały do wielkich przestrzeni, w których ludzie doświadczali religijnych uniesień i celebracji. Instrument ten został pozbawiony swojej pomnikowości za czasów Rewolucji Francuskiej, której antyklerykalny charakter pozwolił zaprząc organy do nowej funkcji - chwalenia ojczyzny i narodu francuskiego. Rozpoczęło się odzieranie ich z sacrum, co z kolei otworzyło drzwi – z początku nieśmiało, ale konsekwentnie – do ich bardziej powszechnego i komercyjnego zastosowania.

Pierwsze ograny pojawiły się w Ameryce Północnej w połowie XVII wieku. Zostały zakupione i ściągnięte do parafii w Quebecu. Gdy wieść o nich rozniosła się po kontynencie, pojawił się impuls, by wyposażać w ten niebagatelny instrument kolejne kościoły. Sprowadzanie ich ze Starego Kontynentu było potwornie drogie dlatego w Nowym Świecie zaczęły pojawiać się firmy (zakładane z początku głównie przez niemieckich imigrantów, Niemcy byli wówczas w europejskiej czołówce pod względem projektowania i konstruowania organów), które robiły ich mniejsze i tańsze wersje. Druga połowa XIX wieku to stale zwiększający się popyt na obecność organów wszędzie tam, gdzie uważano obecność muzyki za niezbędną: w hotelach, w spa, na salach balowych, czy w restauracjach. Kolejną rewolucją było rozwinięcie się przemysłu rozrywkowego w latach 20, gdy organy zaczęły być używane podczas projekcji niemych filmów.

Tworzenie na bieżąco ścieżki dźwiękowej do filmów wymusiło na organistach zupełnie inną grę od tej, którą znali z pracy w kościołach. Tam przebieg nabożeństw miał stały, zawsze ten sam przebieg i tempo, więc można było niespiesznie przekładać kolejne strony partytur i dodawać mszom kolorytu bez narażania się na sytuacje nieprzewidziane i wymagające refleksu. Zupełnie inaczej rzecz się miała, gdy grano do filmu. Organiści nie dostawali zwykle żadnych wytycznych czy scenariuszy od producentów, w związku z czym nie znali wcześniej fabuły i musieli na bieżąco reagować na wszystko to, co działo się na ekranie, nadążać za tempem i zmieniającymi się scenami. Doprowadziło to do stworzenia komercyjnego organowego kanonu, który, jakże odmienny od klasycznych dzieł granych podczas nabożeństw i podniosłych okoliczności, składał się głównie z dobrze znanych szerokiej publiczności folkowych piosenek, które organiści mieli obowiązek znać na pamięć i wyłuskiwać z nich poszczególne fragmenty pasujące do bieżących scen filmu. Jednym z przykładów jest popularna dziecięca piosenka „If You’re Happy and You Know It, Clap Your Hands”:

Ogromne zapotrzebowanie na organy zaowocowało powstaniem szeregu amerykańskich firm, które je projektowały i konstruowały. Jedną z nich był zakład Dana Bartona z Wisconsin reklamujący się w Chicago tak intensywnie, że przykuł uwagę właścicieli Chicago Black Hawks (wówczas nazwa zespołu pisana była jeszcze w ten sposób, zmieniono ją na Blackhawks w 1986 roku), którzy wpadli na pomysł wykorzystania organów w trakcie meczu hokeja. Bo, jeżeli organy są już wszędzie, od restauracji po spa, to dlaczego nie na lodowiskach? Okazja ku temu była idealna, gdyż właśnie kończono budowę Chicago Stadium, obiekt miał zostać oddany do użytku na mający się zacząć sezon 1929/30. Działacze Black Hawks wiedzieli, że wychodzą z takim pomysłem jako pierwsi w lidze, co kazało im – i słusznie - liczyć na marketingowy sukces. Chicago Stadium to nie było jednak kino, czy teatr, tu potrzebna była moc. Zamówione zatem organy złożono z części, które, spakowane w 24 pudła, przyjechały do Wietrznego Miasta aż trzema pociągami. Poszczególne elementy montowało około 100 pracowników, a sam instrument składał się z przytłaczającej wręcz liczby 400 klawiszy, 32 pedałów i ponad 800 przełączników różnej maści.

https://hokej.net/storage/filesystem/Zdjecia-do-newsow/Muzyka2.jpg

Pojawiło się pytanie kto tego potwora będzie obsługiwał. Zarząd klubu od początku wiedział, że posępne, kościelne granie go nie interesuje, że muzyka, która ma przyświecać meczom ma być wartka, dynamiczna, dobrze znana przychodzącym na halę kibicom a zawodnikom ma dodawać energii i pomagać im budować przewagę psychologiczną nad przeciwnikami. Było jasne, że należy sięgnąć po repertuar kinowo-teatralny i znaleźć organistę, który będzie w stanie trzymać instrumentem tempo meczu i dobrze oddawać wszystko to, co dzieje się na tafli. Tu potrzebny był refleks i znajomość kanonu na wyrywki. Pocztą pantoflową polecono Ala Melgarda z Hammond w stanie Indiana, nie tylko znakomitego organistę, ale człowieka obdarzonego nieprzeciętną charyzmą, ściągającego widzów do kina, w którym pracował w nie mniejszym stopniu niż wyświetlane tam filmy. Melgard przyjechał na przesłuchanie i zrobił na wszystkich takie wrażenie, że natychmiast otrzymał angaż. Piastował swoje stanowisko aż do roku 1974, gdy odszedł na emeryturę.

Organy po raz pierwszy zabrzmiały w meczu Chicago z Montrealem w listopadzie 1929 roku i zrobiły na wszystkich piorunujące wrażenie. Dziennik Washington Post poświęcił całe strony rozmowie z Paddy'm Harmonem, szefem marketingu Black Hawks, który przybliżył w nim proces zakupu i montażu instrumentu, przedstawiono też Melgarda. Co ciekawe, chociaż próbowano z organów korzystać również podczas innych wydarzeń w hali (m.in. podczas meczów koszykówki, pojedynków bokserskich, czy wieców politycznych), spotkało się to z powszechną krytyką niemalże z każdej strony i jedynie potyczki hokejowe dostały od prasy i kibiców zielone światło na takie muzyczne ich urozmaicanie. Być może lepiej pasowało to do dynamiki i zadziorności gry? Ale to by nie tłumaczyło baseballu, który wkrótce poszedł w ślady hokeja – w 1941 roku, również w Chicago, organy zadebiutowały przy Wrigley Field.

Repertuar Ala Melgarda opierał się dokładnie na tych samych motywach, które do dziś rozbrzmiewają na lodowiskach na świecie. Ustalono, że – aby nie dekoncentrować zawodników – muzyka rozbrzmiewać będzie w hali podczas rozgrzewki, w czasie przerw i przy okazji krótkich pauz przed wznowieniami. Gdy na taflę wchodzili sędzia główny i liniowi, Melgard lubił złośliwie grać popularną dziecięcą rymowankę „Three Blind Mice” („Trzy ślepe myszy”), za co w końcu został upomniany przez władze NHL. Frywolność i łatwość, z jaką udawało się organiście komentować to, co dzieje się na lodzie została z miejsca pokochana przez kibiców, a prasa pisała z zachwytem o jego „puckish sense of humor” („krążkowym poczuciu humoru”). Wykazywał się też nie lada refleksem - do historii przeszła sytuacja, w której ktoś z widzów wpuścił na taflę królika. Gdy usiłowano go złapać, Melgard zagrał „Run, Rabbit, Run” („Uciekaj, króliku”) Ralpha Butlera. Co ciekawe, można nabyć płyty z muzyką Ala Melgarda, która wygrywał wtedy w trakcie meczów:

https://hokej.net/storage/filesystem/Zdjecia-do-newsow/Muzyka1.JPG

To, że pozostałe kluby będą chciały mieć swoich organistów i własną muzyczną oprawę meczów było tylko kwestią czasu. Drugą drużyną, która mogła się tym pochwalić byli Detroit Red Wings, którzy zainstalowali organy w swojej hali w roku 1935 i używali ich nie tylko podczas meczów zawodowców, ale również drużyn amatorskich oraz wówczas, gdy ludzie przychodzili pojeździć na lodowisku. Dźwięk organów stawał się coraz mocniej zrośnięty z hokejem i nawet Wielka Depresja nie była w stanie tego trendu zahamować, chociaż wymusiła pewne modyfikacje.

W 1934 roku do masowej produkcji weszły znacznie mniejsze i tańsze, elektryczne organy marki Hammond. To one odpowiadają za charakterystyczny tembr, który tak dobrze znamy - jeżeli posłuchacie organów Bartona, na których grał Al Melgard, to na pewno zwrócicie uwagę na to, że brzmiały one jeszcze dość „kościelnie”. Co więcej, miały około sekundy opóźnienia między naciskaniem klawiszy i dźwiękiem, który wydobywał się z instrumentu, coś, co zupełnie wyeliminowano w modelach Hammonda, a co było dodatkowym argumentem przemawiającym za nową marką, zwłaszcza w kontekście oprawy muzycznej tak szybkiego widowiska jakim jest mecz hokeja. Tu w sekundę może się wydarzyć bardzo wiele, więc pozbycie się opóźnień było na wagę złota. W końcu to Hammond stał się podstawowym dostawcą instrumentu i to już nie tylko na lodowiska, ale również na stadiony baseballowe, gdzie organy zostały bardzo ciepło przyjęte przez kluby i kibiców. Gdy tylko się tam rozgościły, właściciele klubów hokejowych i baseballowych zaczęli ostro rywalizować o organistów, którzy mieli nadawać właściwy ton sportowym widowiskom. Dwoje najsłynniejszych po Alu Melgardzie, Gladys Goodding i Eddie Layton, trafiło do NHL właśnie z Wielkiej Ligi Baseballowej. To Goodding wprowadziła klasyczny „Skaters Waltz” Emile Waldteufel jako muzyczne tło do hokejowych bójek i szarpanin.

Do początku lat 60 wszystkie kluby NHL zatrudniały organistów. Wpływ na to miała nie tylko potrzeba pójścia z duchami czasu i rywalizacji (jak wszyscy mają, to i my będziemy mieć), ale również naciski ze strony kibiców, którzy dzięki radiowym i telewizyjnym transmisjom spotkań byli już bardzo dobrze obyci z taką formą urozmaicenia meczów i domagali się jej także dla swoich drużyn. Zwyczajnie nie wypadało już inaczej. Sami organiści byli często równie popularni wśród fanów co zawodnicy, na przykład Norm Kramer, który przygrywał drużynie St. Louis Blues. Grał z taką pasją, że dziennikarz muzyczny Evan Weiner przyznał, iż oprawa muzyczna, jaką dostarczał zawodnikom z Missouri liczyła się jako przynajmniej dodatkowe pół bramki dla gospodarzy.

Fala wznosząca dla organowej oprawy meczów hokejowych rosła do końca lat 60. Dlaczego zaczęła opadać? Co ją zastąpiło? Czy się odrodziła i, jeżeli tak, na jakich warunkach? I jakie jeszcze istnieją związki między muzyka i hokejem? O tym w kolejnej odsłonie artykułu.

Bibliografia:

Antonio Giamberardino, The Hockey Organs, its History, and its Performance Practice Traditions, Carleton University, Ottawa, Ontario, 2011

Roger Hickman, Reel Music: Exploring 100 Years of Film Music, W.W. Norton, New York, 2006

Don Hayner, Tom McNamee, The Stadium 1929-1994: the Official Commemorative History of the Chicago Stadium, Performance Media, Chicago, Ill. , 1993

Ring Uplift Effect of Organ”, Washington Post, 10.11.1929

Evan Weiner, “Kramer played the Blues in St. Louis”, nhl.com, 19.03.2010


 

Agatha Rae – pisarka, fanka hokeja i Kanady. Autorka m.in. wyróżnionej nagrodą główną XX Costeriny powieści "Psychopomp" i zbioru wywiadów "Polki i Polacy w pracy", w którym o swoim zawodzie opowiada m.in. hokeista Szymon Marzec. Prowadzi bloga maplecorner.pl o kanadyjskiej kulturze popularnej i dorzuca drobną cegiełkę do pracy portalu Hokej.net w postaci transkrypcji, tłumaczeń i korekty.

 

Liczba komentarzy: 0

Komentarze

Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze. Zaloguj się do swojego konta!
Wypowiedz się o hokeju!
Shoutbox
  • Stoleczny1982: Chyba dobra decyzja wysylajac Alana na trybunu. Taki pikus z niego sie stal.
  • Luque: Fucik do toho! ;)
  • 1946KSUnia: Prosze no teraz!!!
  • 1946KSUnia: Ależ to obronił
  • szop: pieknie gramy brawo chlopcy
  • Stoleczny1982: 1. Zabolotny 2. Fucik. 3. Studzinski

    Murray, juz dziekujemy
  • BOBEK: Dla mnie Wronka na trybuny
  • Luque: Strzelmy tego fuksa i zróbmy mecz
  • thpwk: Ale strzały w nogi to firmowa zagrywka z THL ;))
  • BOBEK: Na razie to 3/4 bramki jego wina jeździ bez głowy a odbija się od wszystkich
  • BOBEK: Wygramy w dogrywce
  • Simonn23: To będzie dla chłopaków duży regres, powrót do meczów w polskiej lidze...
  • 1946KSUnia: Za co kara?
  • PanFan1: Kara za ała
  • Oświęcimianin_23: Jak to za co, po co atakował pięścią?
  • Oświęcimianin_23: A ten pseudo komentator na Polsat Sport nigdy nie widzi kary dla Polaków, zawsze sędziowie są źli. Dodatkowo pieprzy takie trzy po trzy.
  • BOBEK: To chyba pasiaki z Polskiej ligi hehe
  • 1946KSUnia: Kurrrrr tylko nie to
  • Luque: Ojj chyba kontuzja Tomka :(((
  • fruwaj: i po Fuciku...
  • 1946KSUnia: BAAARDZO ciężkie zadanie Davida
  • Simonn23: Oby nic groźnego
  • Simonn23: Fucik trzy levele wyżej niż Murray, wielką szkoda
  • fanhookeja: Tomasz trzymaj się
  • unista55: Zdrowia Tomas !
  • kuba17: Oj groźnie to u Fucika wyglądało :(
  • kuba17: Kolano?
  • szop: trener sie usmiechnal po rozmowie z Tomasem bedzie git
  • Stoleczny1982: Chyba Fucik dostal w fucika
  • dzidzio: Czy jakiś strzał dotrze w światło bramki
  • szop: na to wyglada ze mniejszy Fucik oberwal
  • PanFan1: Mamy swoje okazje, a nawet to bardziej Słowacy w tej tercji grają z kontry
  • dzidzio: Nie jesteśmy w stanie wymanewrować Słowaków i nie ma czystej pozycji do strzału
  • 1946KSUnia: Słowacy dziś grają przeciętne zawody
  • szop: Panowie cieszmy sie gra w elicie rreszta sama przyjdzie Nasi walcza
  • Oświęcimianin_23: Ale nam krążek ucieka z kija.
  • 1946KSUnia: Szkoda, że dziś nie wychodzi nic z przodu. Nie ma czystych okazji do bramki, znaczy są ale je zaprzepaszczamy
  • fruwaj: z taką grą jest nadzieja że pokonamy Kazachów
  • 1946KSUnia: Bez konkretów z przodu. Bramkarze robili co mogli
  • fruwaj: Kruczek nie pomógł...
  • Simonn23: Trenować od rana do nocy w dzień wolny grę w przewadze i strzały na bramke
  • botanick: ..bez Fucika..
  • 1946KSUnia: Zabol nie pomógł. Bardzo ciężki moment na wejście. I niesgety zaczyna się sytuacja podobna do meczu z Szwecja. Wynik na styku ale na koniec szybko dajemy sobie wbić kolejne
  • Luque: No cóż Tomasz jednak dawał wiele w tym meczu...
  • fruwaj: teraz Bryku jak żak zagrał..
  • Oświęcimianin_23: Mieli ulgę? Co oni pierd*lą?
  • Alex2023: Bryk gra tragicznie
  • Luque: Ale tak to jest jak się przestaje grać po bramce...
  • Stoleczny1982: Pasuit to jakos sam ze soba gra
  • krych: Mam nadzieję że Unia odpuści sobie Pasia. Najpełniejszy pampers w całej drużynie...
  • fruwaj: wszycsy nasi obrońcy popełniają karygodne błędy...
  • botanick: Akurat Paś jak dla mnie grał chyba najlepiej w ataku.
  • PanFan1: No nic, walczymy - do boju Polska 💪
  • PanFan1: dobranoc waszmościom
  • krych: Paś sytuacje miał ale jak je wykańczał...
  • fruwaj: no cóż... porażka była spodziewana ale gra daje nadzieję na mecz o wszystko z Kazachstanem ale koniecznie Fucik w bramce a reszta spina poślady, gra bez błędów w obronie i poprawia celowniki
  • Luque: Powiem Wam tyle, że oby Fuczik był zdrów, bo z Nim w bramce mamy jakiekolwiek szanse na utrzymanie
  • fruwaj: Paś coś tam jeszcze gra. dla mnie najsłabszy atak to Fraszko-Pasiut-Wronka
  • Simonn23: Powiem tak, po mistrzostwach czas na odmłodzenie kadry
  • botanick: Tatar pochwalił Fucika.
  • krych: O nich to nawet mi się pisać nie chciało
  • Luque: Pasiut bardzo słabo, niestety w tym sezonie już mu nawet opaskę zabrali, no chłop już jest u schyłku
  • Stoleczny1982: Najwyrazniejsza roznica miedzy nami i innymi druzynami to jazda na lyzwach i sprawnosc. Za kazdym razem jak mamy prawie break-away, obronca lapie naszego.
  • fruwaj: dobranoc chopy. jutro trza wstać do roboty...
  • BOBEK: Fruwaj: zgadzam się w 100% Pasiut i Wronka na trybuny
  • krych: Dronie i Kolusza też ten turniej chyba przerósł
  • botanick: Wymieńcie nazwiska lepszych od Wronki,Pasiuta czy Fraszki.
  • Luque: A ja powiem, że największa różnica jest w grze w przewadze... No niczym nie przypominamy tej drużyny z Nottingham gdzie umieliśmy sobie zagrać, tutaj totalnie gramy ten element źle...
  • botanick: Którzy nie grali.
  • Stoleczny1982: Brytole tylko 2 bramki strzelili do tej pory, slabo
  • botanick: Odpowiem za Was,NIE MA LEPSZYCH.
  • Stoleczny1982: Luque - bo inny poziom przeciwnika. Z druzynami Div. 1A lub 1D da sie wolniej rozgrac krazkiem, w elicie to tak szybko jezdza ze od razu doskocza i wybija krazek lub cie rozloza
  • Giovanni: Hejeczka czyli wczoraj byłem blisko w typowaniu 5:0 a tu czwórka w plecy
  • Stoleczny1982: *1B
  • Luque: Liczyłem że Krzysiek Maciaś strzeli fuksa i wrócimy dk gry, szkoda tej kontuzji Tomka może była większa szansa na to żeby ich trochę postawić w stresującej sytuacji
  • Arma: Turniej turniejem, Kalaber niech zostanie i przeprowadzi przesiew na następne lata. Jak ciągle będzie grać Dronią i resztą to zacznie się problem
  • Luque: Ogólnie życzę Krzyśkowi żeby jeszcze coś ustrzelił czy podał komuś w dobrej akcji, bo potrzebujemy kogoś kto się przebije
  • Stoleczny1982: Tez uwazam zwalniajac trenera ktory teraz ma doswiadczenie z ta druzyna bylby blad
  • Simonn23: Jak patrzę ile lat mają nasi obrońcy to wygląda to na kolejne lata bardzo źle
  • Giovanni: Ja sądzę że Jankesi wbiją naszych w tafle w piątek,kurcze potrzebujemy co najmniej 15 takich jak Czerkawski
  • botanick: Cingiel w wywiadzie mówi że Polacy sprawili im dużo problemów,nie pozwoli im grać ładnego hokeja..może mamy za duże wymagania?A spocony był trochę.
  • Giovanni: Ludzie a jak jest z naturalizacją w hokeju ? Ilu może grać w jednej piątce ?? Tak się tylko pytam nie złośliwie
  • Stoleczny1982: Nikt ktory zna realia tego sportu w Polsce nie oczekiwal wygranej
  • botanick: Srać naturalizowanego,SZKOLIĆ.
  • Arma: Ale my nie mamy oczekiwań, mają po prostu próbować
  • J_Ruutu: Niektórzy tutaj tak jęczą jakby spodziewali się że do 1/4 awansujemy :D
  • Stoleczny1982: Gio - IIHF ma przepisy ze naturalizowany musi grac w lidze nowego kraju przez co najmniej dwa lata, moze cos sie zmenilo ale chyba nie
  • Stoleczny1982: Arma - graja jak potrafia
  • Giovanni: Ludzie ja się pytam o naturalizacje ilu może grać w piątce ?? A np na staż nie mozna wysłać do USA lub Kanady
  • J_Ruutu: A coś mi mówi że najbardziej jęczą teraz ci, którzy parę miesięcy temu jęczeli że będziemy dostawać dwucyfrówki od wszystkich.
  • botanick: Tatara w wywiadzie ktoś chyba wodą leje z tyłu..
  • Stoleczny1982: Od Amerykanow moze dostaniemy jeszcze dwucyfrowke
  • Giovanni: Stoleczny dzięki za info, Botanick szkolic ale z czego jak chłopaki wolą kopać gałę
  • Luque: Ruton niektórzy pewnie tego oczekiwali, że Nas pozamiatają... taka wiesz zaściankowa mentalność...
  • Giovanni: Od czasu Czerkawskiego nie mamy wybitnego hokeisty
  • Luque: Natomiast w pełni zgadzam się z Mariuszem Czerkawskim co do przewag... 2 twardzieli na bramkarzu, 3 podania i ładujemy na bramę, a jeden z tych trzech podjeżdża na dobitkę/zebranie krążka
  • Luque: I tak wiemy, że nie rozmontujemy ich i nie podamy sobie mydełka po lodzie do pustaka...
  • Arma: Przede wszystkim jak ktoś ma 15 sezonów na tafli jako obrońca to powinien trafiać w bramkę częściej niż raz na 20 strzałów , nie mówię o golach
  • Luque: Gdzie ja mogę kupić taką koszulkę z Nike'a... taki piękny oryginał :))
  • hanysTHU: Srutututu majtki z drutu.
Tylko zalogowani użytkownicy mogą korzystać z Shoutboxa Zaloguj się!
© Copyright 2003 - 2024 Hokej.Net | Realizacja portalu Strony internetowe