Afera koszulkowa w NHL. Adidas kończy współpracę z ligą!
Od pięciu lat hokeistów NHL w meczowe uniformy ubierała znana firma Adidas, która schedę przejęła wygrywając przetarg w 2015 roku, wyrywając tę „robotę” z rąk poprzedniego dostawcy bluz firmy Reebok. To co zapowiadało się na wieloletnią owocną współpracę, okazuje się być tylko „jednorazową” przygodą. Co takiego stało się, że Adidas szybko rezygnuje z NHL? Dlaczego gigant branży zwija żagle i stawia krzyżyk na najlepszej lidze świata? Co będzie dalej, czy NHL zostanie „goła” dosłownie i w przenośni?
Adidas powiewem świeżości
Patrząc wstecz, aż do 2005 roku, kluby NHL, przy tworzeniu bluz meczowych, korzystały z brandu Reebok. Współpraca ta trwała ponad dziesięć lat i choć obyło się bez zgrzytów i wpadek, dało się odczuć pewne znużenie. Projekty bluz meczowych były w opinii wielu fanów mdłe, wtórne, brakowało im luzu i polotu. Tradycjonalizm, który w NHL odbija się na wielu płaszczyznach także i tu miał swoje zastosowanie.
Powiew świeżości nastąpił w 2016 roku, gdy NHL powołała do życia, a właściwie wskrzesiła, ideę Pucharu Świata w hokeju. Turniej nie okazał się może sukcesem finansowym, ale już wizerunkowym i promocyjnym jak najbardziej. Mocno przyczynił się do tego zalążek współpracy z nowym podmiotem – firmą Adidas. Z zachwytem zostały przyjęte innowacyjne bluzy powołanych na te rozgrywki sztucznych drużyn Team Europa i Team Ameryka.
Wedle wcześniejszych ustaleń Adidas zaczął tworzyć jerseye dla klubów NHL od 2017 roku i wielokrotnie potrafił zaskoczyć pozytywnie. Wypuszczano już nie tylko tradycyjne ciemne i jasne wersje strojów, ale także wiele innych wariantów. Odznaczały się one często zastosowaniem nieszablonowych kolorów i wzornictwa. Furorę zrobiła specjalna seria Reverse Retro – odwrócona, niejednokrotnie nawiązująca do schematów z przeszłości kolorystyka, odpowiednio „podkręcona” nowoczesnością.
Według medialnych doniesień Reebok płacił za możliwość umieszczania swojego emblematu na bluzach NHL około 35 milionów dolarów, a Adidas podwoił tę ofertę. Nie ma żadnych danych finansowych na temat tego jak szła sprzedaż koszulek i bluz od 2017 roku już za czasów nowego dostawcy, ale można domyślać się, że nie była ona zła. Wspirały ją różnego rodzaju kampanie reklamowe z twarzami ligi jak Sidney Crosby czy Connor McDavid, a jakość wykonania była wysoka. Dodatkowo ceny rosły, co musiało zapewnić zyski.
Zabiłeś kurę ze złotymi jajami
Dlaczego więc Adidas rezygnuje z „kury znoszącej złote jaja”? Sytuacja z wpływami mogła nie być na tyle kolorowa, ale sam prestiż współpracy powinien firmie rekompensować ewentualny niedosyt. Problem firma stworzyła sobie sama wypuszczając specjalną linię bluz oznaczoną nazwą „Authentic”, która sugerowała, że bluzy z tym szyldem miały być autentycznie takie same, jak te noszone przez zawodników w trakcie spotkań. Szła za tym także wysoka cena takiego produktu sięgająca 1000 zł.
Duża część fanów nie była jednak zadowolona z wykonania tych jerseyów. Sprawa trafiła w końcu do sądu a zarzuty były wielorakie - Adidas miał oszukiwać nabywców fałszywą autentycznością bluz. Postawiono bardzo konkretne zarzuty – serię "Authentic" charakteryzowały cieńsza w niektórych miejscach tkanina, czy inaczej wykonane szwy i metki. Krótko mówiąc - były to dobre bluzy, ale wciąż repliki strojów, nie zaś identyczne stroje dostarczane hokeistom. Adidas promował je używając wizerunku gwiazd, na przykład Patrice’a Bergerona i Artiemija Panarina i pisał na swojej stronie internetowej „kup bluzę DOKŁADNIE taką samą jak Panarin”, „korzystaj z dokładnie tych samych detali co Bergeron” i tak dalej.
NHL będzie goła? Co dalej?
Proces nie zakończył dla Adidasa pomyślnie i chociaż szczegóły nie są jawne, wiadomo, że doszło do złamania amerykańskiej ustawy o ochronie praw konsumentów. Można się tylko domyślać, że, w związku z zasądzonymi „kosztami” i karą dla firmy za nieuczciwe działanie, milionowe dotąd zyski producenta znacznie zmalały. Nie zostało to oficjalnie powiedziane, ale czytając między wierszami, decyzja Adidasa przesłana do NHL była taka: Nie przedłużymy współpracy po sezonie 2023-24, szukajcie sobie nowego wykonawcy. Teoretycznie wszystko odbyło się tu w dobrym tonie, a obie strony rozchodzą się pokojowo, ale w praktyce sprawa wygląda tak, że liga ma tylko dwa lata na znalezienie nowego partnera i wdrożenie go we wszystkie tajniki tak, by produkcja zachowała ciągłość.
Spekuluje się, że faworytem do przejęcia dealu jest CCM, kanadyjska firma produkująca odzież hokejową. Problemem, jak to często bywa, mogą okazać się finanse, bo CCM swego czasu także miało problemy. Na tę chwilę nie wiadomo jeszcze jak rozwinie się ta sprawa, ale wizerunkowo to spora wpadka, także dla NHL. Kibice świadomi odejścia Adidasa i pojawienia się już niebawem nowych projektów, mogą znacznie mniej chętnie kupować bluzy, które za moment staną się „nieaktualne”.
Na szczęście, w kwestii sprzedaży detalicznej, NHL nie oddała wyłączności Adidasowi i współpracuje też z firmą Fanatics, która produkuje repliki, czapki i inne gadżety. Fani mogą mieć wątpliwości czy wdrażana na szybko nowa współpraca będzie niosła za sobą jakość i innowacyjność. Liga z pewnością poniesie straty z tego tytułu, które mogą odbić się mocno na jej dochodach, te zaś na salary cap i budżetach samych klubów. To naczynia mocno połączone.
Źródło: nhlw.pl
Komentarze
Lista komentarzy
beny77
Cały ten artykuł to jedno wielkie "być może, najprawdopodobniej, niech nie jest powiedziane ale można się domyślić" itd. czyli dziennikarskie pi.....ły.