Hokej.net Logo

Gary Dennis Hughes

Informacje
Imię
Gary Dennis
Nazwisko
Hughes
Data ur.
1932-12-20
Kraj, Miasto
Kanada, Regina, Saskatchewan
Zmarł
2021-09-10 (w wieku 88 lat)
Obywatel
CA
Funkcje
Ekipa

Drugim trenerem z Kanady który prowadził biało-czerwonych był Gary Dennis Hughes, ur. 20 XII 1932, Regina (Saskatchewan); kanadyjski trener reprezentacji Polski (1962-64), wraz z asystentem M. Jeżakiem prowadził drużynę narodową w 28 spotkaniach m. in. podczas IO (1964) i MŚ (1963), trener Baildonu Katowice (1962-64), położył duże zasługi w rozwoju polskiego hokeja, wprowadził nowoczesne metody treningowe; trener reprezentacji Danii (1960-61), trener w klubach szwedzkich: Gislaveds SK (1965-66) i Umea (1967-68), szkoleniowiec Wembley Lions Johannesburg w RPA (1968); wcześniej zawodnik drużyny juniorów Calgary Buffaloes (1951-53), a następnie gracz Kimberly Dynamiters w Kolumbii Brytyjskiej (1953-54), uniwersyteckiej drużyny Colorado College w Colorado Springs (1954-58) i Wembley Lions Londyn (1958-61); akademicki mistrz USA (1957), zdobywca Pucharu Ahearne (1959); absolwent filozofii i geologii na Uniwersytecie w Colorado Springs (1958), od 1970 roku był współwłaściciel firmy Noves Engineering działającej w przemyśle wydobywczym; ożenił się z Polką Izabelą Marią Przemus (1962), mieszkał w Calgary w prowincji Alberta. 

„Późną jesienią ubiegłego roku pojawił się w Polsce Kanadyjczyk Gary Hughes i od stycznia został zaangażowany przez władze PZHL na trenera reprezentacji Polski. Hughes jako 17-letni młodzieniec zdobył kiedyś mistrzostwo Kanady juniorów z drużyną Calgary Buffaloes, był później graczem Kimberly Dynamiters, a po wyleczeniu groźnej kontuzji nogi występował w drużynie Uniwersytetu Colorado w USA. W sezonie 1957-58 zakończył studia i przeniósł się angielskiego klubu Wembley Lions. Po dwóch latach Hughes zajął się trenerką i przez jeden sezon pracował z reprezentacją Danii. Zadaniem Gary Hughesa było unowocześnienie polskiego hokeja, wprowadzenie bardziej efektywnych metod treningowych i nowych elementów gry. Po latach ocenia się, że kanadyjski trener zrobił wiele dobrego dla polskiego hokeja. Stał się niekwestionowanym autorytetem w środowisku hokejowym.” (Historia Polskiego Hokeja - Władysław Zieleśkiewicz) 

W książce „Śladem hokejowego krążka” Witolda Domańskiego czytamy: 

„Na prośbę PZHL prezes LIHG namówił Kanadyjczyka Gary Hughesa, aby się podjął w Polsce pracy trenera. Hughes, który grywał w swym rodzinnym kraju, a następnie w Anglii, był później trenerem w Danii, której hokej zaczął stawiać pierwsze kroki. Kiedy przyjechał do Polski nie umiał ani słowa po polsku, ale miał dziwny dar nawiązywania kontaktu z zawodnikami. Po roku poznał trochę język w czym walnie mu pomógł jego asystent, dawny reprezentant Polski, Marian Jeżak władający angielskim. 

Hughes miał swoisty sposób postępowania z podległymi mu zawodnikami. Z jednej strony był niezwykle wymagający, z drugiej zaś „poza służbą” bardzo przyjacielski. Pracę rozpoczął nie tylko od zorientowania się co do wartości sportowych poszczególnych zawodników kadry, ale zebrał również informację z prywatnego życia każdego zawodnika. W swoim notesie miał wiele, wydawałoby się, niepotrzebnych zapisów, które jak się jednak okazało, pozwalały mu na poznanie psychiki zawodnika i zrozumienie przyczyn jego zachowania się. 

Warto przytoczyć dwa fakty, które charakteryzowały jego postawę wobec zawodników. Zdarzyły się one na tym samym treningu. Kiedy zawodnicy wyjechali na taflę lodowiska łódzkiego, zawołał jednego z nich i kazał przynieść na lód krzesło i postawić obok bandy. Na krześle tym posadził zdumionego Andrzeja Fonfarę, którego zwolnił tego dnia z treningu. 

- Czy ty wiesz - spytał go po godzinie Hughes - dlaczego nie trenowałeś? 

- Nie. 

- Bo dziś są twoje urodziny. 

Zaraz potem, gdy trening się skończył i zawodnicy schodzili do szatni, zatrzymał trzech i nic nie mówiąc dał im jeszcze kilka bardzo męczących ćwiczeń. 

- To za to, że w ciągu godziny nie przykładaliście się do pracy. Trzeba się jeszcze pomęczyć aby trening nie był dla was stracony. 

Jego polecenia, bardzo często ciężkie do wykonania, były przyjmowane bez szemrania. Zazdrościli mu tego autorytetu polscy trenerzy, ale twierdzili, że taką postawę może sobie wyrobić tylko cudzoziemiec. 

Trener Hughes, jako były obrońca, wziął się przede wszystkim za przygotowanie formacji defensywnych, ucząc wszystkich zawodników sztuki bodiczkowania. Pod tym jednak względem Polacy byli niezbyt pojętni, bo gra ciałem wymagała nie tylko umiejętności odpowiedniego jego nastawienia w celu zahamowania rozpędzonego przeciwnika, ale również zastosowania tego ruchu w ciągu ułamka sekundy, w najbardziej odpowiednim czasie, to jest wtedy gdy przeciwnik najmniej się tego spodziewa. Niestety nasi zawodnicy wykonywali bodiczki „sygnalizowane”. Kiedy już w Polsce nie było Hughesa, znalazł się jeden zawodnik, który najlepiej wykonywał bodiczkowanie. Był to Ludwik Czachowski z Pomorzanina Toruń, który potrafił tak „łapać” na ciało, że przeciwnik lądował poza bandą.” 

Podczas olimpiady w Innsbrucku w roku 1964 w turnieju wzięło udział aż 16 zespołów a do dyspozycji były tylko dwa lodowiska - Eisstadion i Messehalle. „Pogodzić mecz i trening dla 16 zespołów na dwu obiektach było bardzo trudno. Hughes uważał, że gdy Polacy wychodzą na pierwszą tercję, to jeszcze „śpią”. Dlatego rzucił hasło „cztery tercje dla polskiej drużyny!” Co to znaczyło? Chodziło mu o to, ażeby bezpośrednio przed meczem drużyna potrenowała ostro pół godziny na lodowisku, co przy wyżej wspomnianych dwu lodowiskach nie było możliwym. Dla Polaków nie ma jednak sytuacji bez wyjścia. Za cenę polskich papierosów itp. „wynajmowano” jedną trzecią ślizgawki ogólnej znajdującej się obok olimpijskiego lodowiska i odgrodziwszy teren przeznaczony dla zawodników linią, by nie było kolizji ze ślizgającymi się dziećmi - przeprowadzono „pierwszą tercję”. Po takiej rozgrzewce rzucali się Polacy na przeciwników, niszcząc ich tempem gry.” 

Hughes bardzo przeżył niespodziewaną porażkę z Japonią 3:4. 

- Gdybym przy stanie 3:2, a nawet 3:3 ustawił drużynę na obronę! - powiedział. Kanadyjczyk nie mógł patrzeć chłopcom w oczy i zniknął z hali. Wrócił późno w nocy. Gdzie był? Przesiedział parę godzin w barze ze Szwedami (jego matka była Szwedką). 

- Oni pili whisky, a ja piwo. 

- Kto oni? - No Tumba, Stoltz i inni... 

- Ależ dziś mają ważny mecz z CSRS (rozmowa była o 3 rano)? 

- No to co. Powiedzieli, że i tak ich załatwią. 

I „załatwili” 8:3! Dało im to srebrny medal. A przecież Czechosłowacy spali całą noc, rano mieli gimnastykę... Niezrozumiałe, ale nie oznacza, że to Szwedom pomogło. Po prostu zawzięli się. Tymczasem Hughes rozbierając łóżko znalazł dwie butelki piwa pod poduszką. Zwykle, po każdym wygranym przez Polaków meczu kładł mu je tam sekretarz generalny PKOl. 

- Skąd to piwo - zapytał Hughes. 

- Jak to skąd? Wiesz kto je tam kładzie. 

- Ale ja wczoraj przegrałem mecz! I to ja, a nie chłopcy! 

- To nic. Dał ci dla zachęty. 

Hughes nie mógł jednak tego zrozumieć, pomruczał i zapadł w kamienny sen. Niemniej jednak, jak zawsze wybiegł z drużyną o 7 rano na gimnastykę. 

Niestety drużynę opuścił po Olimpiadzie trener Gary Hughes . Nie było to wynikiem złej oceny jego pracy, bo przecież wyciągnął drużynę z dołów tabeli B i widma spadku do klasy C. O zrezygnowaniu z jego usług zadecydowały sprawy dewizowe.” 

Gary Hughes prowadził reprezentację Polski podczas Mistrzostw Świata Grupy B w Sztokholmie w roku 1963 (Polacy zajęli 4. miejsce, odnosząc cztery zwycięstwa i ponosząc dwie porażki) oraz w czasie Igrzysk Olimpijskich w Innsbrucku rok później. W Austrii nasza kadra przegrała spotkanie eliminacyjne z RFN i musiała rywalizować w słabszej Grupie B. Polacy z siedmiu spotkań aż sześć rozstrzygnęli na swoją korzyść i tylko w jednym pojedynku lepsi byli rywale, co pozwoliło zająć podopiecznym Hughesa 1. miejsce. 

Gary Hughes zmarł 10 września 2021 roku w Calgary.

Materiały opracowane na podstawie książek: „Śladem hokejowego krążka” Witolda Domańskiego, "Historia Polskiego Hokeja" Władysława Zieleśkiewicza.

© Copyright 2003 - 2024 Hokej.Net | Realizacja portalu Strony internetowe