Strzelił jak Zabolotny. Kuriozalny "samobój" bramkarza (WIDEO)
Elvis żyje i strzela gole! Tym razem nie do właściwej bramki. Bramkarz, którego sędziowie w ubiegłym miesiącu niesłusznie pozbawili gola dla swojej drużyny, tym razem strzelił "samobója" w być może najgorętszych hokejowych derbach Europy.
To był szokujący początek derbów regionu Ticino pomiędzy HC Lugano a HC Ambrì-Piotta w szwajcarskiej National League. Już w 2. minucie spotkania jego wynik otworzył... bramkarz ekipy z Lugano Elvis Merzlikins. Na nieszczęście dla miejscowych kibiców, trafił do własnej bramki. Zawodnik reprezentacji Łotwy wyjechał do koła wznowień, by zagrać krążek. Chciał go podać do kolegi w lewo, ale "guma" mu uciekła i wpadła prosto do bramki. Gola zapisano Bryanowi Lergowi, czyli temu graczowi rywali, który jako ostatni dotknął krążka.
Polskim kibicom ten gol do złudzenia może przypominać "samobója" występującego wówczas w JKH GKS-ie Jastrzębie-Zdrój Davida Zabolotnego, który 3 lata temu w półfinale Pucharu Polski z Cracovią w taki sam sposób trafił do własnej siatki. To był wówczas jeden z nielicznych przypadków, gdy o polskim hokeju mówiło się także poza granicami naszego kraju. Kanadyjska telewizja RDS wybrała później tego gola najgorszym "samobójem" w historii hokeja.
Przed Zabolotnym był jednak Christian Engstrand. Szwed strzelił takiego samego gola grając jeszcze w AV19 Székesfehérvár w EBEL.
Elvis Merzlikins to obecnie podstawowy bramkarz reprezentacji Łotwy. W 2014 roku Columbus Blue Jackets wybrali go z numerem 76 draftu NHL i głośno mówi się o tym, że obecny sezon jest jego ostatnim w Europie, bo w przyszłym będzie chciał przebić się do składu drużyny Johna Tortorelli lub w jakiś inny sposób zaistnieć za Oceanem. W ubiegłych rozgrywkach został wybrany najlepszym bramkarzem National League, a jego zespół przegrał dopiero po 7 meczach w finale play-offów z Zürich Lions. W obecnych rozgrywkach cała drużyna z Lugano spisuje się słabiej, ale Łotysz, mimo wczorajszej wpadki, trzyma poziom.
Po meczu derbowym powinien zabrać kolegów na piwo, bo ci uratowali jego skórę wygrywając 5:3. A to bardzo ważne dla kibiców w Lugano, bo derby położonego na południu Szwajcarii, blisko granicy z Włochami, kantonu Ticino charakteryzują się dość południową właśnie atmosferą na trybunach i dla fanów obu zespołów są zdecydowanie najważniejszym wydarzeniem sezonu. Być może to najgorętsza derbowa rywalizacja w całym hokejowym świecie.
Merzlikins zachował się wczoraj tak, jakby za wszelką cenę chciał wreszcie strzelić gola. W ubiegłym miesiącu pisaliśmy o jego bramce w końcówce meczu z Servette Genewa, którą jednak przez błąd sędziów przypisano w protokole Linusowi Klasenowi. Łotysz oddał wtedy strzał na pustą już bramkę rywali. Krążek co prawda do niej nie wpadł, ale że Klasen był faulowany, to arbitrzy zaliczyli bramkę. Nie powinni jednak jej przypisać Szwedowi, który "gumy" nie dotknął, a strzelającemu Merzlikinsowi. Ten błąd nie został jednak naprawiony.
Komentarze