Koniec sezonu na Białorusi. Jest nowy-stary mistrz
Białoruska Extraliga nie jest już ostatnią profesjonalną ligą świata, która rozgrywa swoje mecze. Dziś sezon za naszą wschodnią granicą został zakończony, a Białorusini poznali mistrza kraju.
Po raz 9. w historii po tytuł sięgnęła drużyna Junosti Mińsk, która w finałowej rywalizacji pokonała Szachciora Soligorsk 4-1 i tym samym obroniła "złoto" sprzed roku. Podopieczni Alaksandra Makrickiego dziś przypieczętowali swój sukces wygrywając w 5. meczu przed własną publicznością 3:2 po dogrywce. Rywalizację rozstrzygnął podczas gry w przewadze w 8. minucie dodatkowej części spotkania Maksym Parfiejewiec. Wcześniej gospodarze dwukrotnie wychodzili na prowadzenie, ale zespół z Soligorska za każdym razem odpowiadał.
Przypomnijmy, że mimo trwającej pandemii koronawirusa na Białorusi ani na chwilę nie zostały przerwane rozgrywki ligowe, a prezydent Alaksandr Łukaszenka nazywał sytuację związaną z koronawirusem na świecie "psychozą". Mówił też, że hokej jest dobrym lekarstwem, bo na lodowiskach wirus nie jest aktywny. Sam wystąpił przed tygodniem w meczu amatorskiego turnieju hokejowego.
Extraliga do końca grała z kibicami na trybunach, choć w Mińsku frekwencja była dziś bardzo niska. Triumf graczy Junosti obserwowało na żywo według oficjalnych danych zaledwie 239 kibiców. To najmniejsza liczba widzów ze wszystkich spotkań finałowych. Liga na Białorusi generalnie cieszy się znacznie mniejszym zainteresowaniem niż występy Dynama Mińsk w KHL, a jej średnia frekwencja jest niższa niż naszej ekstraklasy, ale nawet w sezonie zasadniczym na mecze Junosti chodziło średnio 767 kibiców.
Choć w mediach na całym świecie dużo mówiło i pisało się o tym, że Białorusini nie przejmują się koronawirusem, to pewne środki ostrożności podczas rywalizacji finałowej zostały wprowadzone. Na spotkania w Soligorsku wpuszczane były tylko osoby pełnoletnie, wszystkim mierzono temperaturę, a obowiązkowe było dezynfekowanie rąk przy wejściu.
Junost Mińsk jest liderem klasyfikacji wszech czasów białoruskiej ekstraklasy pod względem liczby zdobytych tytułów mistrzowskich. Obecnie o 2 wyprzedza drugi w historii zespół Niomana Grodno, który tym razem w półfinale play-offów uległ Szachciorowi. Po raz kolejny będzie mogła także wystąpić w Hokejowej Lidze Mistrzów. W ostatnich rozgrywkach zdołała wyjść z grupy, a w 1/8 finału uległa Red Bullowi Monachium. Drużyna z Soligorska, z kolei, walczyła o swoje 2. mistrzostwo, ale nie dała rady bardziej obytym w finałach rywalom.
Junost sięgnęła po tytuł po raz pierwszy pod wodzą trenera Makrickiego, bo wszystkie poprzednie mistrzostwa zdobywała z Michaiłem Zacharauem w roli szkoleniowca. Ten ostatni zrezygnował jednak z posady, gdy został nominowany na stanowisko selekcjonera reprezentacji narodowej. Drużynę z Soligorska do "srebra" doprowadził z kolei znany polskim kibicom z występów na naszych taflach w latach 90. ubiegłego wieku Juryj Fajkou.
Tegoroczny finał zapowiadał się na dłuższą rywalizację po pierwszych dwóch meczach w Mińsku, w których oba zespoły podzieliły się zwycięstwami. Co prawda Junost zwyciężyła łatwo 5:1 w meczu numer 1, ale Szachcior przeniósł rywalizację do siebie przy remisie 1-1 dzięki triumfowi w drugim spotkaniu. Na kluczowy wyrósł mecz numer 3 w Soligorsku, który Junost wygrała po dogrywce 2:1 i już później nie pozwoliła rywalom na żadną wygraną. - Pracowaliśmy na to cały sezon - powiedział po dzisiejszym meczu Makricki. - Nasza droga nie była łatwa, ale zrobiliśmy to. Gratuluję wszystkim naszym kibicom w kraju i poza nim, bo ostatnio śledziło nas też wielu fanów zagranicznych. Myślę, że mamy za sobą najlepszy sezon w historii Junosti. Na Białorusi wygraliśmy wszystko - mistrzostwo, puchar i sezon zasadniczy, a w Hokejowej Lidze Mistrzów wyszliśmy z grupy.
Fajkou w trakcie rywalizacji finałowej skrytykował swoich obcokrajowców, mówiąc, że ci "nie wiedzą jak grać w play-offach". Co ciekawe, krytycznie do tych jego słów odniósł się z kolei były szkoleniowiec GKS-u Tychy Andrej Husau, który przecież podczas pobytu w Polsce także na konferencjach prasowych potrafił ostro mówić o swoich podopiecznych. Jego zdaniem jednak finał nie jest właściwym momentem na takie słowa. - Oczywiście to jest prawo trenera, ale nie wiem czy po takim czymś obcokrajowcy będą gotowi dawać z siebie 200 %. A poza tym, po co wrzucać kamyczki do ogródka generalnego menedżera, który ich sprowadzał? - pytał Husau.
Po zakończeniu rywalizacji finałowej Fajkou wyrażał się już o swoich graczach znacznie cieplej. - Chcę podziękować wszystkim zawodnikom za ich pracę. Przy krótkiej ławce jaką mieliśmy, zaprezentowaliśmy się godnie i "srebro" nie jest dla nas gorsze niż "złoto" - powiedział. - Dziękuję wszystkim chłopakom, wycisnęliśmy z każdego nie 150 a 200 %. Zagrali najlepszy sezon, jaki mogli.
Komentarze