Dawny hokejowy brutal ratuje ludziom życie (WIDEO)
Kiedyś grając w hokeja wykonał na rozgrzewce brutalny atak kijem na rywala, za który otrzymał rekordowo długie zawieszenie. Klub natychmiast go zwolnił, ale on mówił, że nie zamierza przepraszać. Dziś ma zupełnie nową pracę, w której zajmuje się ratowaniem życia innym.
Jako zawodnik André Deveaux był prawdziwym twardzielem, który często zrzucał rękawice i bił się z rywalami. Urodzony na Bahamach Kanadyjczyk w NHL rozegrał 31 meczów i stoczył w nich a12 pojedynków na pięści. W całej seniorskiej karierze otrzymał łącznie w różnych ligach ponad 2 100 karnych minut. Ale o ile same bójki czy faule na lodzie mieszczą się w dopuszczalnych granicach, to był w jego karierze moment, w którym wszelkie granice przekroczył.
W marcu 2015 roku w barwach ekipy Rögle Ängelholm rywalizował z VIK Västerås o awans do szwedzkiej ekstraklasy. W trakcie jednego z meczów został wbity od tyłu w bandę przez gracza VIK Pera Helmerssona. Przed kolejnym spotkaniem postanowił "policzyć się" z rywalem na rozgrzewce, atakując go kijem, którym jak siekierą uderzył w kolana, a następnie w głowę. Otrzymał za to zawieszenie na 11 miesięcy - najdłuższe w historii szwedzkiego hokeja. I tak nie miało wielkiego znaczenia, bo klub z Ängelholm natychmiast po zdarzeniu rozwiązał z nim kontrakt. Deveaux początkowo mówił, że nie zamierza przepraszać rywala, którego spotkało to, na co zasłużył. Dopiero po pewnym czasie zdobył się na przeprosiny.
Atak André Deveauxa na Pera Helmerssona na rozgrzewce
Dwa lata temu w Wielkiej Brytanii został zawieszony na 6 meczów za próbę kopnięcia rywala i rzucenia w niego kijem. Kiedyś, grając, jeszcze w Toronto Marlies w AHL, podczas bójki z Paulem Crostym celowo naciągnął rywalowi bluzę na głowę, by ten nic nie widział i zaczął go okładać.
Po ostatnim sezonie zakończył karierę i zaczął nowe życie. Okazuje się, że dokonała się w nim duża transformacja, bo dziś jest strażakiem i ratuje ludzi w sytuacjach zagrożenia. Deveaux wspomina swoją karierę, w trakcie której wielokrotnie bił się na lodzie i przekonuje, że właściwie obecnie robi podobne rzeczy. - Taką miałem wtedy pracę. W NHL było trudno, bo biłem się z wieloma zawodnikami, którzy byli ode mnie więksi. Ale zawsze stawiałem swoich kolegów z drużyny ponad wszystko. Moje dobre samopoczucie było na drugim miejscu. Dawałem z siebie 1 000 % dla drużyny i zawsze bardzo osobiście odbierałem takie sytuacje, gdy ktoś zrobił coś złego mojemu koledze z zespołu - mówi w rozmowie ze szwedzkim dziennikiem "Expressen".
- Może to jakieś moje nowe wcielenie. Ktoś może powiedzieć, że wtedy chciałem innym zrobić krzywdę, a teraz pomagam ludziom. Ale w pewnym sensie jedno i drugie jest podobne - przekonuje. - Teraz też jestem gotowy zrobić wszystko dla innych. Jeśli musimy wejść do płonącego budynku, by wyciągnąć z niego ludzi, to również moje samopoczucie jest na dalszym planie. Ryzykuję życiem, żeby uratować innych.
We wrześniu Deveaux był na rodzinnych Bahamach, gdzie pomagał usuwać zniszczenia powstałe w wyniku huraganu Dorian. - Urodziłem się na Bahamach, więc było dla mnie jasne, że muszę coś zrobić, żeby pomóc - mówi. - Jednocześnie trudno było patrzeć na to, jak ciężkie warunki ludzie tam mają. Zwłaszcza dzieci. Mój ojciec pochodzi z Bahamów, a mama z Kanady. Sam uważam się w równym stopniu za Bahamczyka i Kanadyjczyka i jestem bardzo dumny ze swojego pochodzenia. Cieszę się, że mogłem jakoś pomóc.
Na Bahamy pojechał z misją kanadyjskiej organizacji pozarządowej GlobalMedic. - Przykro było patrzeć na potrzebujące dzieci tam na miejscu - mówi. - Pewien człowiek przyszedł do nas z dwójką dzieci, które nie piły niczego od dwóch dni. Mocno mnie ta podróż poruszyła, bo my w Kanadzie nie musimy się martwić o wodę do picia. Widziałem tam zmarłych ludzi i różne obrazy, których nie chciałbym zobaczyć. Ale najwięcej myślę o tych, którzy przeżyli i mają teraz straszne warunki.
Deveaux przekonuje, że bycie strażakiem to prawie to samo, co bycie hokeistą. - To jest najlepsza praca, jaką mogłem sobie wymyślić po zakończeniu kariery sportowej - mówi. - Przypomina mi grę w hokeja. Ćwiczymy razem, cały czas chcemy być we wszystkim lepsi, jesteśmy fantastycznymi kolegami, przed każdym zadaniem przygotowujemy taktykę działania. Nie mogłem trafić lepiej. Czuję się szczęśliwym człowiekiem, który ma pracę, jaką wielu chciałoby mieć.
Komentarze