O czeskich problemach i sposobie życia (WIDEO)
Zawsze szczery i bezkompromisowy w swoich opiniach Miroslav Fryčer udzielił czeskim mediom wywiadu, w którym poruszył wiele ciekawych wątków dotyczących hokeja i mentalności naszych południowych sąsiadów.
Fryčer znany jest w Polce z pracy z zespołem Ciarko PBS Bank KH Sanok, do którego po raz pierwszy przyszedł 11 stycznia 2014 roku i wykonał postawione przed nim zadanie polegające na zdobyciu tytułu mistrzów Polski. Odszedł z klubu, ale nie na długo, bowiem już po trzech meczach kolejnej edycji rozgrywek powrócił, by zastąpić Tomasza Demkowicza.
Jego praca w naszym kraju została przede wszystkim zapamiętana dzięki słowom ostrej krytyki, które wypowiedział na konferencji prasowej po czwartym meczu półfinału play-off rozgrywanym z drużyną tyskiego GKS-u. „Jak widzę, że takie dwa bydlęta robią taki cyrk jaki był dzisiaj ….” to jego ocena pracy sędziów tego spotkania, co spotkało się z reakcją PZHL i nałożeniem przez Wydział Gier i Dyscypliny półrocznej dyskwalifikacji na czeskiego trenera i karą pieniężną w wysokości 8 tysięcy złotych. Dwa lata później w wywiadzie udzielonym naszemu portalowi podtrzymał swoje zdanie na temat poziomu polskich sędziów mówiąc: - Sędziowie są w Polsce po prostu katastrofalni. Tak uważam i zdania nie zmienię. Szkodzą całemu polskiemu hokejowi po dziś dzień. Nic się nie zmieniło w tej kwestii niestety.
Słynna konferencja prasowa, która zakończyła pracę MiroslavaFryčera w PHL.
Jak widać Fryčer nie boi się mieć własnego zdania i wyrażać jasno poglądy, tak też zawsze żył, podejmując często niełatwe decyzje, o czym opowiedział we wspomnianym wywiadzie.
- Miloš Říha (aktualny trener czeskiej kadry – przyp. red.) był jedynym, który pomógł mi w ucieczce na zachód. To on wziął swój paszport, odkleił zdjęcie i dał mi ten dokument mówiąc „gdybyś kiedyś potrzebował”. Co prawda, nigdy mi się jego dowód tożsamości nie przydał, ale pamiętajmy, że to były takie czasy, kiedy władze wiedziały o każdym naszym kroku, a zatem zaraz się wydało co zrobił Pytlák (pseudonim Říhy – przyp. red.). Przez rok nie miał normalnego życia. Milicjanci odwiedzali go co chwilę, ciągle był wzywany na przesłuchania. Mało kto tak by się poświęcił dla drugiej osoby, tego mu nigdy nie zapomnę – opowiedział Fryčer o kulisach swojej ucieczki z kraju we wrześniu 1981 roku. Odbyło się to przy okazji wyjazdu mistrzów Czech, HC Vitkovice do Szwajcarii na przedsezonowe test-mecze.
Pierwsze materiały prasowe informujące o przyjściu
MiroslavaFryčera do Toronto Maple Leafs.
Początki znajomości obu panów nie były jednak najlepsze. - Jakiś miesiąc albo dwa po tym jak Říha dołączył do nas z Igławy, dowiedzieliśmy się z Láďou Svozilem, jaka była kwota tego kontraktu. To było nie do przejścia dla naszej młodzieńczej próżności. Nam się wydawało, że jesteśmy królami życia i nikogo nad nami już nie ma. No i przez jakiś czas byliśmy tak urażeni, że nie rozmawialiśmy z nim w ogóle, ale potem przy piwie powiedzieliśmy co nas boli, wyjaśniliśmy sobie wszystko i już było w porządku. A Miloš został taką wisienką na torcie tego naszego mistrzostwa.
Fryčer bardzo ceni warsztat trenerski aktualnego szkoleniowca czeskiej reprezentacji i podkreśla, że to nie jest tylko kurtuazja związana z faktem, że obaj panowie są kolegami. - Dla mnie naprawdę Miloš jest najlepszym trenerem jakiego znam i nie wyobrażam sobie kogoś lepszego dla naszej kadry. Fakt, że jest wybuchowy, wręcz ekstrawagancki. Ale jego wyniki bronią stosowane przez niego metody pracy. Już jako zawodnik nie patyczkował się. Jak był zły to pokazywał swoje emocje po całości. Łamał kije, był wściekły, bo on zawsze chciał wygrywać i tak mu już zostało do dziś.
Byłego trenera sanockiej drużyny zapytano, czy nie był to jednak dobry czas, by oddać reprezentację w ręce, któregoś z młodych, obiecujących szkoleniowców: - To fakt, młodzi atakują, Kuba Petr z Vitkovic, czy Filip Pešán z Liberca. Ale czy w hokeju tak bardzo chodzi o nowoczesność? Moim zdaniem stosowanie prostych, skutecznych rozwiązań przynosi lepsze efekty. Przecież tak naprawdę hokej niewiele się zmienił, systemy grania są wciąż te same. Niektórzy po prostu próbują coś stworzyć, zaistnieć i dlatego przekonują, że jest inaczej. A moim zdaniem kluczowe jest to co mówi Říha, że musimy wrócić do takiej naszej czeskiej „czystości’ gry. Do tych cech, które wcześniej zapewniały nam sukcesy: ruchliwość na lodowisku, dobra jazda na łyżwach i cwaniactwo w zdrowym tego słowa kontekście. Jak patrzę na to co dzisiaj prezentujemy, to myślę sobie, że świat nas przegonił, jeżeli chodzi o umiejętności łyżwiarskie, myślenie i indywidualne wyszkolenie.
MiroslavFryčer nigdy nie krył swoich poglądów do czego musieli przyzwyczaić się
północnoamerykańscy dziennikarze.
Znany szkoleniowiec wytknął widziane przez siebie błędy czeskich hokeistów, które powodują, że brak im międzynarodowych sukcesów w ostatnich czasach. - Przyzwyczailiśmy się do przeciętności, jest dobrze tak jak jest i w zasadzie przestaliśmy wymagać czegoś więcej. Brak jest takiej zadziorności, ambicji, chęci udowodnienia, że jest się najlepszym. Zobaczyłem to właśnie na przykładzie rywalizacji Orli Znojmo w lidze EBEL, dlatego też zdecydowałem się wymienić część składu na ludzi z inną mentalnością (klub podpisał kontrakty z pięcioma hokeistami z Ameryki Północnej - przyp. red.). Przecież hokej musi opierać się na prostych rozwiązaniach, dobrej jeździe na łyżwach, agresji i dużej liczbie strzałów. Trzeba grać bardziej po kanadyjsku. My natomiast myśli o milionie różnych rzeczy, zamiast szukać prostych rozwiązań. To sprawia, że kiedy patrzymy to wszystko wygląda jak należy i gramy najpiękniej na świecie, ale pod bramką przeciwnika nikogo nie ma.
- Jeżeli czegoś chcę, to lubię móc to spełnić, po prostu zrobić to, zaryzykować. Lubię jak wyzwalają się emocje, nawet jeśli są złe, to trzeba je uwolnić, a nie siedzieć ciągle cicho i chować się za kominem. Ja nie odczuwam satysfakcji z tego, żeby żyć „bezpiecznie”, z wiecznym alibi na każdą sytuację, a to jest właśnie nasza czeska specjalność. Dopóki będziemy szukać usprawiedliwień i wymówek, dopóty nie przyjdą oczekiwane rezultaty. Jeszcze się nic złego nie stało, a my już szukamy wytłumaczeń. Nie mogę tego zrozumieć - zdenerwowany Fryčer dokonał oceny czeskiej mentalności, która jego zdaniem jest czynnikiem hamującym hokej w jego ojczyźnie.
58-latek skomentował również słynne wypowiedzi poprzedniego szkoleniowca reprezentacji Josefa Jandača, który mówił po MŚ elity w Danii, że awans czeskiej reprezentacji do ćwierćfinału to sukces. - Kiedy biorę udział w jakiejś rywalizacji, to chcę wygrać. Nieważne czy to jest skok o tyczce, czy hokej. Po co szukać usprawiedliwień dotyczących kontuzji niektórych graczy i tego, że nie było czasu na odpowiednie zgranie? Po co uprawiasz sport? Po to żeby być przeciętnym? Nie, robisz to po to, żeby być najlepszym, wygrywać. To jest ta cecha Kanadyjczyków, której nam brakuje. Oni zawsze, niezależnie od okoliczności chcą być najlepsi i koniec.
Miroslav Fryčer z zadumą i zatroskaniem spoglądający w przyszłość czeskiego hokeja.
Szkoleniowiec klubu ze Znojma ma swoje na odrodzenie czeskiego hokeja. Swoimi spostrzeżeniami podzielił się z dziennikarzami. - Trudno jest zmienić swoją mentalność ot tak, ale można się uczyć tego, by ona ewoluowała. Spójrzmy jeszcze raz na Kanadyjczyków. Nasze zdanie o nich było takie, że oni hokejowo nic nie umieją poza biciem się i strzelaniem. Kiedy gracze z Europy pojawili się w NHL to było widać pewne różnice w sposobie grania. Gdy spojrzysz na graczy NHL dzisiaj to w zasadzie nie widać różnicy pomiędzy defensorami a atakującymi. Wszyscy mają tak wysokie umiejętności techniczne, że wszelkie różnice już się zatarły. Zrobili to co mogli zrobić najlepszego. Kiedy otworzyli przed nami bramy swojej ligi to wzięli od nas to czego im brakowało, ale jednocześnie zachowali cechy, które ich zawsze wyróżniały. Przez to są tak dobrzy. Oczywiście ważna jest też cała otoczka, atmosfera, to jakie mamy hale, jak dużo dzieci i młodzieży garnie się do treningu. To wszystko są istotne elementy, ale przede wszystkim musimy dojść do zmiany naszej mentalności. Łatwo o tym mówić, trudniej wprowadzić w czyn. Ciężko jest to nawet precyzyjnie opisać. Myślę, że zasnęliśmy na chwilę, ale zaczynam widzieć światełko w tunelu.
Fryčer powrócił do ojczyzny po wielu latach emigracji. Zaraz po ucieczce z kraju rozpoczął karierę w NHL w zespole Qubec Nordiques, występując w pierwszym roku pobytu w Kanadzie, również w filialnej drużynie Fredericton Express, po czym jeszcze w czasie tej samej edycji ligowej zawitał do Toronto Maple Leafs. Pozostał tam, aż do 1988 roku, kiedy to kończąc karierę w najlepszej lidze świata w ostatnim sezonie reprezentował barwy Detroit Red Wings i Edmonton Oilers. Później nadszedł czas gry w lidze niemieckiej w barwach EHC Fryburg Bryzgowijski i ostatni rok profesjonalnej kariery spędzony we włoskim Brunico. Jako trener prowadził bardzo długo zespoły z Italii, ale również zatrzymywał się w Polsce, Francji i co jakiś czas wracał do Czech, w których teraz pracuje nieprzerwanie od 2017 roku, prowadząc zespół „Orłów” w lidze EBEL. Jak zatem człowiek o takim doświadczeniu i międzynarodowym obyciu postrzega zmiany ustrojowe, które dotknęły państwo czeskie?: - Powiem ci, że to niesamowite uczucie, gdy bez problemu w 40 minut mogę przedostać się ze Znojma do Wiednia, a do najbliższej austriackiej wioski mam 5 minut i mogę odwiedzać ją kiedy tylko chcę, Ale jeśli zmiany ustrojowe mają polegać na tym, że mamy większy wybór jogurtów na półkach, a sklepy są otwarte całą dobę, to nam się udało. Myślę jednak, że nie o to w tym chodzi. Przecież młode pokolenie jest już dobrze wyedukowane, świetnie włada językami obcymi, wielu Czechów jest znanych na świecie ze względu na swoje osiągnięcia, mamy naprawdę mądrych ludzi. Dla małego kraju, którym jesteśmy, to powinny być ogromne powody do dumy, a my wciąż nie potrafimy być dumnym narodem. W USA i Kanadzie na każdym kroku w ogrodach powiewają flagi narodowe, nawet nasi sąsiedzi, Polacy i Słowacy są dumni z tego kim są. My ciągle żyjemy w jakimś cieniu, nie ufamy sobie nawzajem. Ktoś coś mówi do nas z telewizora, a my myślimy, że to dalej komunistyczna propaganda. To wszystko nie tak funkcjonuje jak powinno. Od ostatnich wyborów upłynęło trzy czwarte roku, a my wciąż nie mamy rządu.
Miroslav>Fryčer, uciekinier z "bloku komunistycznego" w barwach Toronto Maple Leafs.
Fryčer to typ „południowca”, który nie do końca pasuje do czeskiego sposobu myślenia i funkcjonowania. - Jestem rdzennym ostrawianinem. Zawsze utożsamiałem się z Czechami. Ale po tych latach, które spędziłem we Włoszech, mogę powiedzieć, że bliżej mi do tego kraju. Bardziej tam pasuję ze swoim usposobieniem, wiesz kawa, cygaro, plaża, słońce. Dobrze, że Znojmo przypomina mi choć trochę te południowe klimaty.
Komentarze