Po MŚ elity 2018: Czas na świętowanie
Obaj finałowi rywale ostatnich MŚ elity zostali powitani w swoich ojczyznach iście po królewsku. Na Szwajcarów czekały tłumy już na lotnisku, natomiast Szwedzi przywitali się z fanami w parku o nazwie Królewski Ogród, jak przystało na prawdziwych królów hokeja.
Tradycyjnie dzień po zakończonych mistrzostwach, w Szwecji odbywa się feta związana ze świętowaniem największych sukcesów reprezentacji narodowej. Miejsce również nie jest przypadkowe. Impreza jest zlokalizowana w stolicy kraju, a park zowie się po szwedzku Kungstradgarden, czyli Królewski Ogród. Zachowując skrupulatność, trzeba zaznaczyć, że pojawiały się odstępstwa od tej zasady, ale generalnie to właśnie ten fragment Sztokholmu jest przeznaczony na mistrzowskie fety i to nie tylko hokejowe.
Świętowanie dotyczy wszystkich. Na mistrzowską imprezę schodzą się prawdziwe tłumy ludzi. W tym roku pojawiło się na niej ponad 20 000 osób. Towarzyszy temu wrażenie, jakby tego dnia o tej samej porze zjechała się w jedno miejsce połowa mieszkańców kraju.
Trofeum zgromadzonym zaprezentował kapitan drużyny Mikael Backlund, na co dzień środkowy Calgary Flames, który powiedział – Ten puchar jest naprawdę ciężki, także na lotnisku były małe problemy. Następnie skomplementował ekipę, którą dane mu było poprowadzić w czasie duńskiego turnieju – To jest fantastyczna grupa ludzi. Drużyna pokazała niesamowity charakter i morale. Byliśmy na właściwych torach od pierwszego dnia.
Owacyjnie powitany został Mika Zibanejad i to z kilku powodów. Po pierwsze ten pół Szwed, pół Irańczyk to chłopak urodzony w Sztokholmie, a zatem był w poniedziałek wśród swoich, podobnie zresztą jak Mattias Janmark i Rickard Rakell, który co prawda przyszedł na świat w Sollentunie, ale tą akurat można zaliczyć do aglomeracji sztokholmskiej. Drugim powodem dla którego tak gorąco powitany został napastnik New York Rangers był fakt, iż 25-latek zadeklarował jeszcze w czasie trwania mistrzostw, że w przypadku wygranej, całą premię za wywalczenie tytułu czempiona globu przekaże na fundusz wspierający rozwój młodzieżowego hokeja w Sztokholmie, gdzie jak opowiedział Mariusz Czerkawski na antenie TVP Sport problemem są bardzo wysokie ceny gruntów, które należy wykupić, aby postawić hale lodowe, w których mogłaby się szkolić młodzież, której rodziców nie stać lub też która nie ma jak dojeżdżać na lodowiska oddalone sporo od centrum miasta.
Zibanejad potwierdził swoje zamierzenia w czasie poniedziałkowej fety, a następnie poszukał pewnych powiązań między swoją osobą, a bożyszczem szwedzkich kibiców piłkarskich Zlatanem Ibrahimoviciem – Teraz mamy w Szwecji dwóch panów „Z”. Choć o tym nie wspomniał to łączą ich oczywiście również imigranckie korzenie i niełatwa przeszłość z tym związana. Zibanejad przypomniał sobie, że ostatni raz w tym miejscu był świętować w 2012 roku po zdobyciu tytułu mistrzów świata juniorów, z tą małą różnicą, iż wtedy był siarczysty mróz (juniorski czempionat tradycyjnie odbywa się na przełomie roku), a teraz temperatura dochodziła do 35 stopni na plusie.
Mika Zibanejad całujący podczas fety w Kungstradgarden puchar za zdobycie MŚ elity w 2018 roku.
Oprócz zawodników i trenerów na scenie był jeszcze jeden bohater tego dnia. Człowiek, który zaliczył wszystkie takie imprezy w ostatnim 34-leciu. Jest nim, zajmujący się sprzętem szwedzkiej kadry, Anders Weiderstål, dla którego była to celebracja 8.złotego medalu z reprezentacją. Pracę z zespołem zaczął w 1984 roku, ale jeszcze przed rozpoczęciem bieżącego sezonu zapowiedział przejście na emeryturę. – Praca z takimi dzieciakami, jak ci tutaj stojący ze mną na scenie, jest naprawdę dobra dla takiego starego faceta jak ja – powiedział do zgromadzonego tłumu nietypowo prezentujący się w garniturze, w którym z racji charakteru jego zawodowych obowiązków raczej nie był widywany często. Następnie dodał – Pracowaliśmy naprawdę ciężko. Zarówno trenerzy, jak i zawodnicy, wszyscy byli mocno skupieni na jednym celu. Nie słyszałem, żeby któryś z nich kiedyś na coś narzekał, bo uważają, że hokej to najlepsza rzecz jaka mogła ich spotkać, co jest ogromnie motywujące dla nas, czyli całego zespołu obsługującego narodową kadrę.
Nie tylko w Szwecji świętowano powrót kadry narodowej z MŚ elity w Danii. Również zdobywcy tytułu wicemistrzowskiego, Szwajcarzy zostali powitani z nie mniejszymi fanfarami. W samej hali przylotów na lotnisku w Zurychu zgromadziło się ponad 1000 osób, chcących powitać na rodzinnej ziemi swoich bohaterów. Dalej reprezentanci kraju odkrytym autobusem przewiezieni zostali na specjalnie przygotowaną z tej okazji scenę, a ich przejazdowi towarzyszyła asysta kibiców zebranych wzdłuż trasy.
Jeden z liderów kadry, Roman Josi z Nashville Predators powiedział – Myślę, że pewnego dnia Szwajcaria zdobędzie tytuł najlepszej drużyny globu. Tegoroczną grę reprezentacji podsumował w następujący sposób – Graliśmy z taką zdrową pewnością siebie, bez kompleksów względem bardziej utytułowanych drużyn. Mieliśmy w składzie wielu młodych graczy, którzy udźwignęli ciężar zadania i nie wystraszyli się. Przyszłość mieni się jasnymi kolorami.
Trener Patrick Fischer w swojej wypowiedzi nawiązał do faktu, iż drugie złoto Helwetów w ciągu 5 lat znów uciekło przez Szwedów, którzy ponownie okazali się lepsi w finałowym boju – Myślę, że pewnego dnia dostaniemy trzecią szansę, ale mam tylko nadzieję, że po przeciwnej stronie nie będzie wtedy Szwedów. Szkoleniowiec określił również w jaki sposób patrzy na kierowaną przez siebie ekipę – Nasz zespół to jest taka szalona, hokejowa rodzina, która obcuje ze sobą intensywnie przez krótki czas w roku. Jest jeszcze młoda, ale już doświadczona. Kiedy myślę o tym zespole to na usta ciśnie się tylko krótkie WOW! Będzie mi ich teraz brakowało.
Komentarze