"Plan B" Kanady
Wobec braku zgody na udział zawodników NHL w Igrzyskach Olimpijskich w Pjongczang 2018 władze kanadyjskiego hokeja zmuszone są poszukać innego rozwiązania, by obronić złoto wywalczone w Soczi. Odpowiedzialnym za to będzie doświadczony kanadyjski szkoleniowiec Dave King.
69-letni trener Dave King prowadził drużynę Kanady podczas trzech turniejów olimpijskich.Teraz na przyszłorocznej Olimpiadzie w Pjongczang również znajdzie się w sztabie szkoleniowym „Klonowych Liści”.
– Rok temu dostałem interesującą ofertę od Kanadyjskiego Związku Hokeja na Lodzie. Już wtedy w Kanadzie rozważano opcję, że najlepsi gracze z NHL mogą nie pojechać do Korei - mówi szkoleniowiec w wywiadzie dla rosyjskich mediów.
Dave King w karierze trenerskiej ma na koncie również pracę w NHL. Kanadyjczyk w latach 90-tych prowadził Calgary Flames, a następnie objął Columbus Blue Jackets w pierwszych latach istnienia organizacji ze stolicy stanu Ohio. Teraz mimo sędziwego wieku, wciąż jest aktywny zawodowo, a hokej nadal stanowi ważną część jego życia.
– Natychmiast się zgodziłem. Obserwowałem reprezentację Kanady podczas turniejów w Europie, w tym na Pucharze Spenglera w Davos. Chciałem zobaczyć potencjalnych kandydatów do gry, ale też i naszych przeciwników – opowiada trener, który był asystentem Jona Coopera podczas niedawnych Mistrzostw Świata Elity w Kolonii i Paryżu.
- Cały czas jestem bardzo zaangażowany w wybór graczy. Tworzę raporty dotyczące zawodników, którzy mogą nas wzmocnićw Korei. Pod uwagę biorę różne scenariusze, również te z powołaniem hokeistów NHL. Inne reprezentacje jak np. Daniaczy Norwegia nie mają takich problemów, bo tam większość zawodników gra w Europie – dodaje.
Jak się okazało władze ligi NHL nie wyraziły zgody na udział swych graczy w igrzyskach olimpijskich. Potwierdził to również w maju Komisarz Ligi Gary Bettman, który postawiłstanowcze weto w tej sprawie. Wobec takich faktów sztab szkoleniowy reprezentacji Kanady zmuszony został wdrożyć tzw. „Plan B", w którym do drużyny powołani zostaną zawodnicy bez kontraktów, grający w Europie lub też gracze z lig uniwersyteckich.
69-latek był trenerem „Klonowych Liści” podczas igrzysk w 1984, 1988 i 1992 roku. Wtedy również na Olimpiadzie nie mogli występować zawodowcy z NHL. Swój debiut zaliczyli dopiero w Nagano w 1998 roku. Dla kanadyjskiego coacha nie jest to więc żadna nowość.
– W pewnym sensie tak jest, jednak istnieją różnice.Wiele lat temu mieliśmy dużo więcej czasu na przygotowania. Mogliśmy rozgrywać turnieje towarzyskie, podczas których zespół się zgrywał. W tym aspekcie inspirowaliśmy się hokejem radzieckim i czechosłowackim. Teraz gracze przyjadą praktycznie na sam turniej i zaraz po nim rozjadą się do klubów.
Szkoleniowiec podkreśla, że udział graczy NHL na olimpiadzie to ogromna szansa na popularyzację hokeja i zwiększenie zainteresowania igrzyskami. Sam bardzo chciałby, aby i w przyszłym roku tak się stało. Wobec sprzeciwu ligi uważa jednak, że należy uszanować tę decyzję i się do niej dostosować. Już teraz Kanadyjczycy mają w planach udział w turnieju Karjala w Finlandii, rosyjskim Channel One Cup czy pod koniec roku w tradycyjnym Pucharze Spenglera w Davos.
- Nie wiem czy to ja będę prowadził „Klonowe Liście” w Pjongczang. Mam jednak spore doświadczenie z kilku olimpiad i prowadzenie Kanady będzie dla mnie ogromnym zaszczytem.Wiem natomiast, że czeka nas ogrom pracy, by dokonać właściwej selekcji graczy. Mamy nadzieję, że spełnimy oczekiwania kibiców – podsumowuje Dave King.
Komentarze