Sadłocha: Tata jest moim największym fanem
Za oceanem występuje wielu zawodników urodzonych w Polsce, jak i polskiego pochodzenia. Jednym z nich jest Kamil Sadłocha. Tak, tak, to syn Piotra Sadłochy, który w latach dziewięćdziesiątych reprezentował barwy między innymi Zagłębia Sosnowiec, BTH Bydgoszcz i Unii Oświęcim.
HOKEJ.NET: - Zaczniemy dość sztampowo: jak zaczęła się Twoja przygoda z hokejem?
- Gdy miałem sześć lat, to zacząłem jeździć i grać w hokeja na rolkach. W międzyczasie tata zabrał mnie na kilka ślizgawek, żebym przy okazji nauczył się także jeździć na łyżwach. Po dwóch latach postanowiłem spróbować zagrać na lodzie i dość szybko dostałem się drużyny Leafs Hockey Club na lodowisku, której siedziba znajdowała się blisko mojego domu.
Może nie wszyscy kibice wiedzą, ale Twoim tatą jest Piotr Sadłocha, były reprezentant Polski. Czy w jakimś stopniu wzorujesz się na nim?
- Tata zawsze jest ze mną na treningach i meczach. Stara mi się pomagać, jak tylko może. Jak sam mówi, jest moim największym fanem, a zarazem skutecznym motywatorem do ciężkiej pracy. Szkoda, że nie mogłem zobaczyć, jak grał, ale jego rady są mi bardzo pomocne.
Jeśli jesteśmy już przy tematach rodzinnych. Wiemy, że jesteś chrześniakiem Damiana Słabonia, który ma na swoim koncie 206 występów w reprezentacji Polski i 13 medali mistrzostw Polski. Można śmiało powiedzieć, że pochodzisz ze sportowej rodziny.
- Zgadza się. Damian gra w hokeja przez wiele lat i naprawdę sporo osiągnął. Jestem pod ogromnym wrażeniem jego sukcesów. Szkoda, że nie mogę zobaczyć, jak gra.
W internecie można obejrzeć spotkania z jego udziałem.
- Dobrze wiedzieć. Na pewno ich poszukam.
Często rozmawiacie o hokeju?
- Z tatą oczywiście codziennie. Razem oglądamy mecze NHL i wspólnie kibicujemy Chicago Blackhawks. Przy okazji tłumaczy mi wiele rzeczy
A z Damianem?
- Rzadziej. Kontaktujemy się telefonicznie lub przez skype'a. Wpiera mnie i kibicuje na odległość.
Obecnie reprezentujesz barwy Chicago Mission. Jednak za sobą masz draft w USHL i propozycję gry w NCAA. Jakie masz plany na najbliższe lata?
- To już mój trzeci sezon w barwach Chicago Mission. Przygotowujemy się ciężko, aby wygrać mistrzostwo USA. Następne dwa sezony planuje grać dla Madison Capitols, a jest to jest drużyna z USHL. Następnym etapem będzie gra w Ohio State University z ligi NCAA.
Masz jakieś szczególne marzenie związane z hokejem?
- Jest ich wiele. Oczywiście największym jest gra w NHL. Zresztą to pokorne życzenie każdego hokeja, który gra w hokeja i kocha ten sport.
W wieku zaledwie dwóch lat wyjechałeś do USA. Czy czujesz się bardziej Polakiem czy Amerykaninem?
- Ciężko powiedzieć. Mieszkam w USA przez większość mojego życia. Chodzę tutaj do szkoły, mam amerykańskich przyjaciół, ale w domu nadal rozmawiamy po polsku i podtrzymujemy wszystkie polskie tradycje. Tego nie da się wyrzec. Poza tym w Polsce mam bliską rodzinę, z którą utrzymuję częsty kontakt i która ciężko mnie wspiera.
Od początku przygody z hokejem grasz w Stanach. Na co kładą nacisk trenerzy za oceanem?
- Najważniejsza jest sfera mentalna, aby zawodnik zawsze starał się trenować i grać jak najlepiej. Dawał z siebie to przysłowiowe sto procent. Spory nacisk kładą także na przygotowanie fizyczne.
Jaki styl gry dominuje?
- Szybki i agresywny. Jest tutaj bardzo dużo drużyn, więc konkurencja jest niesamowita.
Jak wygląda dzień z perspektywy zawodnika?
- Wstaję o 6:45, potem jadę do szkoły. Zajęcia z reguły mam od 7:30 do 15:00. Czterdzieści minut później wyjeżdżam na trening, który zaczyna się o 17:20 i trwa prawie półtorej godziny. Potem mamy małą przekąskę, po czym zaczynamy zajęcia na siłowni, średnio 45 minut.
Wracam do domu, odrabiam lekcję, jem kolację i kładę się spać. Trenuję trzy razy w tygodniu. Poniedziałek jest dniem wolnym. W piątek jesteśmy w drodze na turnieje. W weekend gramy od dwóch do czterech spotkań.
Grałeś już w młodzieżowych reprezentacjach Stanów Zjednoczonych. Czy wiążesz przyszłość z kadrą Jankesów?
- Tak, byłem na dwóch obozach reprezentacji USA. Ostatni obóz był dla mnie bardzo udany, bo zagrałem w Meczu Gwiazd. Mam nadzieję, że kiedyś zagram w seniorskiej reprezentacji.
Rozmawiali: Sebastian Królicki, Radosław Kozłowski
Komentarze