Mistrzostwa Świata: Finlandia w półfinale
Reprezentacja Finlandii pożegnała się ze swoimi kibicami na Mistrzostwach Świata awansując do półfinału, który odbędzie się już w Sztokholmie. Finowie w 1/4 finału pokonali Słowację, którą ogrywają regularnie od 9 lat.
Fińscy kibice na mecz ćwierćfinałowy ze Słowacją, który był ostatnim rozgrywanym w Helsinkach spotkaniem tegorocznego światowego czempionatu, czekali z optymizmem. Choć rywalem ich ulubieńców byli wicemistrzowie świata, to ekipa "Suomi" wygrała ze Słowakami do dziś 9 spotkań z rzędu, w tym to ostatnie w fazie grupowej tegorocznych Mistrzostw Świata.
To właśnie gospodarze znacznie lepiej rozpoczęli mecz i szybko objęli prowadzenie. Już po 91 sekundach gry Ossi Väänänen wrzucił krążek spod linii niebieskiej, a zasłonięty Rastislav Staňa nie zdążył odpowiednio zareagować, co otworzyło wynik pojedynku. Zanim "guma" wpadła do bramki, otarła się jeszcze o plecy Vladimíra Mihálika, który próbował blokować Anttiego Pihlströma. Finlandia nie zdominowała pierwszych minut gry, choć groźne strzały oddawali w nich Juuso Hietanen i Sakari Salminen, ale to ona zdobyła kolejnego gola. W 10. minucie "Lwy" rozegrały świetną zespołową akcję, w której kluczowym momencie Janne Pesonen podał do walczącego zarówno o tytuł MVP Mistrzostw Świata, jak i najskuteczniejszego ich gracza Petriego Kontioli, a ten położył na lodzie Staňę i spokojnie umieścił krążek w jego bramce.
Dla Kontioli był to już siódmy gol na tegorocznych Mistrzostwach Świata. Więcej, bo 8 zdobył tylko Ilia Kowalczuk, ale on już swojego dorobku nie poprawi. Dwa gole strzelone w pierwszych 10 minutach pozwoliły Finom się rozluźnić i w kolejnych minutach stwarzali sobie oni następne okazje. Ożywił się m.in. występujący w trzecim ataku Mikael Granlund, ale jego dobre zagrania do kolegów nie kończyły się zdobyciem gola. Co innego akcje fantastycznego pierwszego ataku Finlandii. W 16. minucie znów Kontiola przejął krążek po błędzie Tomáša Suroviego w słowackiej tercji obronnej i strzelił tak, że Staňa pod ręką wpuścił jego strzał do bramki.
"Guma" toczyła się na tyle wolno, że Janne Pesonen dla pewności zdecydował się ją dobić, ale zrobił to już za linią bramkową, co oznaczało, że Kontiola zrównał się w klasyfikacji strzelców z Kowalczukiem, a wśród najlepiej punktujących graczy imprezy został z 14 "oczkami" samodzielnym liderem. Najważniejsze dla gospodarzy było jednak to, że po pierwszej tercji Finlandia prowadziła 3:0 i trudno było dostrzegać nadzieję dla Słowaków na odwrócenie losów meczu.
Drugaą tercję obie drużyny rozpoczynały w czteroosobowych składach w polu po karach dla Samiego Lepistö i Branko Radivojeviča z końcówki pierwszej odsłony. Więcej miejsca na lodzie nie zamieniło się na bramki, ale w 26. minucie Słowacy cieszyli się z pierwszego na tych Mistrzostwach Świata gola strzelonego Finom. Michel Miklík zagrał krążek z okolic linii niebieskiej, a stojący w bramce gospodarzy Antti Raanta był na tyle zasłonięty, że nie zdążył zareagować na czas i tylko lekko dotknął swoją rękawicą "gumę" wpadającą do bramki, ale nie potrafił jej złapać. Słowacy po strzelonym golu uwierzyli, że mogą jednak podjąć walkę o półfinał. Już na 100 % mogli być o tym przekonani w 33. minucie. Najpierw Libor Hudáček zmarnował świetną okazję mając przed sobą właściwie pustą bramkę, ale nie musiał tego długo rozpamiętywać, bo już po chwili jego zespół zdobył gola kontaktowego.
Andrej Sekera popisał się precyzyjnym strzałem "z nadgarstka" pod poprzeczkę i nie dał szans znów dobrze zasłanianemu Raancie, dzięki czemu Słowacja przegrywała już tylko 2:3. Zmniejszenie strat jeszcze bardziej dodało podopiecznym Vladimíra Vůjtka animuszu. Na długie chwile zamykali oni "Lwy" w ich tercji obronnej i znów używali sprawdzonej przy poprzednich dwóch golach taktyki oddawania strzałów z dystansu, przy jednoczesnym zasłanianiu fińskiego bramkarza. Raanta był ewidentnie celem dla drużyny Słowacji. W 38. minucie, gdy bramkarz IFK Helsinki miał już dawno opanowany krążek, Tomáš Záborský za wszelką cenę usiłował mu go zabrać uderzając kijem w rękawicę, co tak rozjuszyło Janne Pesonena, że ten ruszył na Zaborskiego z pięściami i został odesłany na ławkę kar za nadmierną ostrość w grze. Słowacy nie potrafili swojej przewagi wykorzystać i po dwóch tercjach wciąż przegrywali, ale już tylko 2:3, co zapowiadało wielkie emocje w trzeciej części gry.
Jeszcze ciekawiej zrobiło sie, gdy Słowacy rozpoczęli ją od zdobycia gola wyrównującego. Branko Radivojevič uderzył z dystansu, krążek minął bramkę, odbił się od bandy i wyleciał z drugiej strony tak, że Tomáš Surový dopadł do niego najszybciej i po 30 sekundach gry w trzeciej tercji był remis. Niezbyt pewny dziś w fińskiej bramce Antti Raanta zupełnie nie zorientował się, gdzie jest w tej sytuacji "guma", a gdy próbował się ratować, było już za późno. Finowie, którzy oddali rywalom inicjatywę od utraty pierwszego gola, chcieli przy remisie nieco powstrzymać rozpędzonych Słowaków, ale nie zawsze robili to mądrze. W 46. minucie Kontiola zupełnie poza akcją zahaczył Tomáša Kopeckiego i za przeszkadzanie został odesłany na ławkę kar.
Na szczęście dla gospodarzy, ich rywale po raz kolejny swoją przewagę rozgrywali bez pomysłu na pokonanie Raanty. Dopiero w samej końcówce tego okresu Radivojevič znalazł się sam przed fińską bramką, ale nie trafił w krążek. Zemściło się to na jego drużynie bardzo szybko, a w rolach głównych tradycyjnie wystąpili gracze pierwszego ataku "Suomi". W 49. minucie Pesonen zagrał do Kontioli, Kontiola do Aaltonena, a ten strzałem z bliska znów dał prowadzenie Finlandii.
Słowacy musieli znów zabrać się do odrabiania strat. Skoro potrafili odrobić 3 gole, to jeden nie powinien być wielkim problemem. W 52. minucie Sekera dograł przed bramkę do Suroviego, który miał znakomitą okazję na doprowadzenie do wyniku 4:4. Surový dostawił kij, ale krążek o centymetry minął bramkę Raanty. W kolejnych minutach Słowacja atakowała z coraz większym ryzykiem. Podopieczni Vůjtka starali się strzelać jak najczęściej, ale Finowie dobrze blokowali ich uderzenia. Słowacki trener poprosił o czas i zdjął z bramki Rastislava Staňę na niespełna 2 i pół minuty przed końcem spotkania. Jego podopieczni nie potrafili jednak poważniej zagrozić bramce rywali i ostatecznie przegrali 3:4, odpadając z turnieju.
- Pierwsza tercja była jak z bajki, a druga jak z koszmaru - powiedział po meczu trener Finlandii, Jukka Jalonen. - Naprawdę wróciliśmy z dalekiej podróży. Starałem się przekonać chłopaków, żeby rozgrywali krążek spokojniej, ale długo tłumaczyłem im to na próżno.
Była to 10. z rzędu porażka Słowaków z Finami. Po raz ostatni nasi południowi sąsiedzi pokonali swoich dzisiejszych rywali na Mistrzostwach Świata w 2004 roku. Gospodarze wygrywając dzisiejszy mecz zbliżyli się do awansu na pierwsze miejsce rankingu światowego, ale nie to jest teraz dla nich najważniejsze. Ekipa "Suomi" żegna się z Helsinkami i przenosi do Sztokholmu, gdzie w sobotę zagra w półfinale Mistrzostw Świata ze zwycięzcą wieczornego meczu Szwecja - Kanada.
Finlandia - Słowacja 4:3 (3:0, 0:2, 1:1)
1:0 Väänänen 01:31
2:0 Kontiola - Pesonen - Aaltonen 09:49
3:0 Kontiola - Aaltonen 15:44
3:1 Miklík - Mezei - Kukumberg 25:03
3:2 Sekera - Mezei - Hudáček 32:17
3:3 Surový - Radivojevič - Mezei 40:30
4:3 Aaltonen - Kontiola - Pesonen 48:13
Strzały: 25-36.
Minuty kar: 8-10.
Widzów: 9 520.
Komentarze