Pardubice – Mistři !!!
Co łączy Toruń z Pardubicami? Oba miasta leżą nad dużymi rzekami (Wisła i Łaba), słyną z pierników, mają stadiony żużlowe i drużyny hokejowe. Jednak wśród sympatyków tych ostatnich panują w obu miastach zupełnie inne nastroje.
W czwartek 22.04. hokeiści Eatonu Pardubice po raz czwarty pokonali Witkowice i tym samym sięgnęli po swój piąty w historii tytuł mistrzowski. Przy okazji pobili oni rekord play-off u naszych południowych sąsiadów wygrywając dwanaście meczy z rzędu!
Jedyną porażkę w tegorocznych play-off Pardubice poniosły z Trzyńcem (1:3) w ćwierćfinale w pierwszym meczu. Początek czwartkowego spotkania, rozgrywanego w Witkowicach w obecności prawie 9500 widzów ułożył się doskonale dla gości. Już w 1.14.min. Daniel Rákos pokonał Jakuba Štěpánka wykorzystując przewagę liczebną swojego zespołu. Należy jednak zaznaczyć, że wykluczenie gospodarzy zostało wzięte z przysłowiowego powietrza i niestety obaj arbitrzy René Hradil i Jan Hribik jeszcze nie raz pomylili się w tym meczu. Dość zastanawiające jest też to, że do pracy obu panów w trakcie sezonu było sporo zastrzeżeń, a mimo tego zostali wyznaczeni do prowadzenia tak ważnego spotkania.
Stracona bramka podcięła skrzydła miejscowym i przez znaczną część meczu grali oni praktycznie to samo, co w trzech poprzednich przegranych spotkaniach, czyli niedokładnie rozgrywali krążek zarówno w ataku jak i obronie, nie potrafili oddać strzałów z dogodnych pozycji i często gubili się w zbyt koronkowych akcjach.W dodatku, gdy rywal przebywał w ich tercji to wyjątkowo nieporadnie bronili się. Zespół Pardubic nie grał wielkiego hokeja, ograniczał się do skutecznego rozbijania akcji rywali, a jeśli obrońcy popełnili jakiś błąd to na posterunku był niezawodny Dominator czyli Dominik Hašek.
Wszystko to trwało do 39.37 min., kiedy to witkowiccy Stalowcy chyba po raz pierwszy w całej serii dokładnie rozegrali krążek w czasie gry w przewadze (na ławce kar przebywał napastnik gości Adam Pineault) a fantastycznym strzałem spod niebieskiej popisał się wracający po kontuzji Vladimír Sičák i tym razem Dominator był bezradny. Od tego momentu gospodarze zaczęli grać jak na finalistę przystało, a goście jakby byli zaskoczeni takim obrotem spotkania. Na efekty nie trzeba było długo czekać.
W 51.34. min. Stalowcy grali kolejną przewagę i po sporym zamieszaniu pod bramką gości jeden z obrońców wybił krążek wprost na kij Michala Barinki, a ten huknął jak z armaty do pustej bramki ponad leżącym Haškiem. Kluczowa dla losów spotkania i całej serii była 57 minuta. Napastnik gospodarzy Radim Hruška wykorzystał błąd obrońców Pardubic i mając przed sobą tylko bramkarza gości został zahaczony.
Sędziowie podyktowali rzut karny, do którego został w 56.44.min. wyznaczony Viktor Ujčík. Doskonałemu strzelcowi Stalowców udało się już położyć Haška, ale jego strzał z bekhendu minimalnie przefrunął nad poprzeczką. Patrząc jednak dokładnie na całą sytuację sędzia wcale nie musiał dyktować karnego, w momencie faulu Radim Hruška nie miał idealnie czystej pozycji i wydaje się, że dwie minuty kary byłyby najwłaściwszą decyzją – a to oznaczałoby, że goście mieliby minutę i 15 sekund na wyrównanie, chyba żeby zdobyli gola we własnym osłabieniu.
Tymczasem niewykorzystana sytuacja zemściła się w 58.38 min. kiedy to Pardubice już dłuższy czas grali bez bramkarza – po zamieszaniu na lewym buliku do krążka doszedł Aleš Píša i mocnym strzałem pokonał Jakuba Štěpánka.Warto dodać, że była to czwarta bramka tego obrońcy i dzięki temu został on najlepszym strzelcem finału. Dogrywka nie trwała długo – załamani gospodarze nie upilnowali Radovan Somíka, który w 42 sekundzie zakończył tegoroczny sezon w czeskiej extralidze. Dla trenera gości Václava Sýkory jest to już drugi tytuł mistrzowski – poprzedni zdobył w 2002r. ze Spartą po wygranym finale z...Witkowicami.
Niewątpliwie największym bohaterem w zwycięskim zespole był Dominik Hašek, który fantastycznie bronił w kluczowych momentach rywalizacji w całych play-off. Nieoficjalnie mówi się, że tego najwybitniejszego europejskiego bramkarza w historii jeszcze zobaczymy w przyszłym sezonie o ile ominą go kontuzje. Jeśli chodzi o przegranych to ciąży nad nimi przekleństwo własnego lodu w rywalizacji finałowej.
Od momentu, gdy u naszych południowych sąsiadów rywalizuje się systemem play-off Witkowice grały trzy razy w finale i w sześciu meczach u siebie ani razu nie wygrali!
Innym pechowcem jest ich trener Alois Hadamczik – ten z kolei w siedmiu finałowych meczach poniósł siedem porażek (w poprzednim finale w 1998r prowadził sąsiadów zza miedzy, czyli Trzyniec, który przegrał 0:3 z niepokonanym wtedy Vsetinem – w tamtych latach grało się do trzech wygranych).
Podsumowując tegoroczną rywalizacje play – off można napisać, że tylko ćwierćfinały dostarczyły oczekiwanych emocji, natomiast później już było znacznie mniej ciekawie. Tytuł mistrzowski zdobył zasłużenie zespół, który w przekroju całego sezonu prezentował najrówniejszą i co najważniejsze wysoką formę.
W następnym sezonie w extralidze zobaczymy te same drużyny, gdyż Mlada Boleslav ostatecznie pokonała w barażu Chomutow 4:1 (chyba, że któryś z zespołów będzie miał problemy finansowe, ale na razie nic na ten temat nie słychać).
I jeszcze trzy ciekawostki. Trzynieckim Stalowcom nie udało się zakontraktować Jaroslava Kudrny, który przed odejściem do Magnitogorska grał właśnie pod Beskidami. Na razie nie jest jasne, gdzie będzie występował ten doskonały napastnik – w grę wchodzą inne czeskie kluby, a także KHL.
Trener A.Hadamczik zakończył swoją przygodę z Witkowicami, ale po mistrzostwach świata czeka na niego czeska reprezentacja, w której znajdzie się po raz drugi. Nowym szefem wyszkolenia został S.Lener, asystent I.Hlinki z Nagano, który wrócił po długim pobycie w Szwecji.
Jego głównym zadaniem jest wprowadzenie metod treningowych z tego kraju, które mają podnieść poziom wyszkolenia młodzieży. My z rozgrywkami w Czeskiej Republice żegnamy się do sierpnia, kiedy to wystartuje letni Tipsport Cup.
Jacek Radzieńciak, Waldemar Buszta
Komentarze