Coventry Blaze mistrzem Wielkiej Brytanii
Zespół Coventry Blaze na jedną kolejkę przed końcem rozgrywek zapewnił sobie tytuł mistrza Wielkiej Brytanii.
O odzyskaniu przez ekipę z Coventry tradycyjnego mistrzowskiego trofeum Monteith Bowl przesądziło dzisiejsze spotkanie z Edinburgh Capitals wygrane po dogrywce 4:3. Blaze mimo wstępnego prowadzenia 2:0 stracili później trzy gole i jeszcze na nieco ponad 3 minuty przed końcem przegrywali, ale wtedy sprawy w swoje ręce wziął ich najlepszy gracz, Adam Calder. Doświadczony Kanadyjczyk najpierw doprowadził do dogrywki, a w niej trafił jeszcze raz i rozpoczął w ten sposób świętowanie tytułu mistrzowskiego. Calder skończył mecz z hat trickiem i choć w brytyjskich mediach spekuluje się o zakończeniu przez niego kariery to dziś nikt o tym nie myślał.
Jedyne, co kibice Blaze mogą mieć swoim graczom za złe to fakt, iż wywalczyli oni tytuł na wyjeździe, choć w stolicy Szkocji wspierała ich grupa ok. 150 fanów. Zwycięstwo nad Capitals dało Blaze 76 punktów, co oznacza, że zajmujący w tabeli drugie miejsce Belfast Giants nie mają już szans na wyprzedzenie zespołu Paula Thompsona. "Giganci" tracą bowiem 3 "oczka", a do końca pozostała już tylko jedna kolejka. W EIHL podobnie jak w NHL za zwycięstwo przyznaje się zawsze 2 punkty. Tak się złożyło, że jutro sezon skończy się czymś na kształt "pokazu mistrzów", czyli meczem pomiędzy Coventry Blaze a Belfast Giants.
Wygranie sezonu zasadniczego EIHL daje Coventry Blaze tytuł mistrza Wielkiej Brytanii, bowiem w tym kraju tradycyjnie za najważniejszą uznaje się tę część rozgrywek. Po niej następują co prawda play-offy, choć rozgrywane w znacznie skromniejszym wymiarze, niż w wielu innych krajach, a ich zwycięzca jest jedynie... "zwycięzcą play-offów". Tytuł mistrzowski do Coventry wrócił po zaledwie jednym sezonie przerwy, bowiem przed rokiem przejęli go Sheffield Steelers. Odzyskanie Monteith Bowl to kolejny wielki sukces w karierze trenera ekipy z Coventry i jednocześnie selekcjonera reprezentacji Wielkiej Brytanii, Paula Thompsona.
Zdobyte dziś mistrzostwo jest czwartym w ciągu ostatnich sześciu lat dla drużyny prowadzonej przez tego szkoleniowca. Żaden zespół w historii brytyjskiego hokeja nie zdołał w tak krótkim odstępie czasu zdobyć czterech tytułów mistrzowskich.
Drugie miejsce w tabeli zapewnili dziś sobie Belfast Giants, dla których jest to najlepszy finisz od 2007 roku. Ekipa ze stolicy Irlandii Północnej do końca liczyła na potknięcia Blaze, ale choć nic takiego nie nastąpiło zespół grającego trenera Steve'a Thorntona może być ze swojego sezonu zadowolony. Trudno ukryć, że choć właśnie gracz Giants, Colin Shields był najskuteczniejszym zawodnikiem sezonu EIHL to najbarwniejszą postacią nie tylko drużyny, ale i całej ligi okazał się Kanadyjczyk Sean McMorrow. Popularny "Szeryf" sprowadzony latem z AHL robił w Belfaście to, co potrafi najlepiej. Rzadko strzelał i asystował, za to nigdy nie odmawiał sobie przyjemności zrzucania rękawic.
Nie jest tajemnicą, że brytyjscy sędziowie przepisy IIHF traktują z lekkim przymrużeniem oka, dzięki czemu to właśnie EIHL jest ligą w której najczęściej w Europie dochodzi do bójek. Sean McMorrow potrafił to wykorzystać do maksimum i skończył sezon z bilansem 370 minut kar. Potężny Kanadyjczyk to niezwykle kontrowersyjny gracz, a na Wyspy wprowadził zupełnie nowe zwyczaje wyzywając graczy najbliższych rywali na pojedynek w przedmeczowych wywiadach lub w czasie spotkań podjeżdżając do ławki rywali, by zaprosić przeciwników do walki wręcz.
Brytyjscy fani pokochali McMorrowa od razu i oddali na niego najwięcej głosów w plebiscycie na graczy mających wystąpić w Meczu Gwiazd. Niestety jego przygoda z Belfast Giants zakończyła się skandalem, bowiem zawodnik na początku marca został w Stanach Zjednoczonych oskarżony o wielokrotny przemyt w sumie ok. 100 kilogramów marihuany i wrócił za Ocean. Sprawa jest obecnie w toku. Trzecie miejsce w tabeli EIHL zajął zespół Nottingham Panthers. "Pantery" miały swoją szansę na odrobienie strat do Coventry Blaze jeszcze w ubiegły weekend, kiedy rozbiły zespół Thompsona 8:3, by jednak dzień później roztrwonić zysk przegrywając z Cardiff Devils.
Zdaniem wielu ekspertów to właśnie Panthers dysponowali w tym sezonie najlepszym składem w Wielkiej Brytanii, ale znów nie zdołali przełamać ciążącego nad nimi fatum. Właśnie złym losem najzupełniej poważnie tłumaczył brak mistrzowskiego tytułu dla Panthers najpopularniejszy brytyjski ekspert telewizyjny, David Simms. Rzeczywiście klub z Nottingham na tytuł mistrzowski czeka już 54 lata. Od tego czasu 15 razy znajdował się na podium, ale choć nie raz był personalnie bardzo silny nigdy nie wdrapał się na jego najwyższy stopień. Po raz trzeci z rzędu Panthers kończą sezon na trzecim miejscu.
Na pocieszenie ekipie prowadzonej przez grającego szkoleniowca, Coreya Nilsona pozostało zdobycie "Challenge Cup" po wyrównanym finałowym dwumeczu z Cardiff Devils. Z mieszanymi uczuciami muszą z kolei kończyć sezon fani Sheffield Steelers. Najbardziej utytułowany brytyjski klub nie tylko stracił mistrzostwo, ale skończył sezon dopiero na 5. miejscu. Podopieczni Dave'a Matsosa zaczęli rozgrywki koszmarnym jak na obrońców tytułu bilansem 7 porażek w 8 meczach i nigdy na dobre się nie podnieśli. Z drugiej jednak strony Steelers w tych rozgrywkach jako drugi brytyjski klub awansowali do turnieju finałowego Pucharu Kontynentalnego i zajęli w nim trzecie miejsce.
Swój ostatni ważny moment tego sezonu "Stalowcy" mieli dziś. Spotkanie z Nottingham Panthers wielkiego znaczenia sportowego nie miało, ale przed nim odbyła się ceremonia zastrzeżenia numeru 26 należącego do klubowej legendy, Rona Shudry. W Sheffield Arena pojawiło się 8 634 widzów, co jest nowym rekordem frekwencji w EIHL.
Ostatnia pozycja w ośmiozespołowej tabeli, nazywana w Wielkiej Brytanii tradycyjnie "drewnianą łyżką" przypadła Hull Stingrays, którzy nie zdołali nawet wyprzedzić mających olbrzymie kłopoty finansowe Newcastle Vipers. Stingrays nie spadną jednak z ligi, bowiem EIHL podobnie, jak ligi północnoamerykańskie, czy DEL działa w systemie franczyzowym i nie przewiduje awansów oraz spadków. Trawjący jeszcze sezon zasadniczy najsilniejszej brytyjskiej ligi odbył się wg zasady, że każdy zespół gra z każdym po 8 razy, co dało w sumie 56 spotkań dla każdej drużyny. W rozgrywkach 2010/11 będzie jednak inaczej.
Po pierwsze do ligi dołącza druga szkocka drużyna, Braehead Clan, więc w nowym sezonie wystartuje dziewięć zespołów, a po drugie liczba meczów zostanie nieco zmniejszona. W sezonie zasadniczym każdy zagra z każdym po 6 razy, co da 48 spotkań. 6 najlepszych drużyn zakwalifikuje się do play-offów, których pierwszą fazę stanowić będzie rywalizacja grupowa. Wszystkie drużyny zmierzą się w niej z każdym rywalem po jednym razie, przy czym zespoły z pierwszych trzech miejsc rozegrają więcej spotkań u siebie. Cztery najlepsze ekipy zakwalifikują się do tradycyjnego kończącego sezon "finału czterech", w którym rozstrzygną między sobą o tytule zwycięzcy play-offów.
Komentarze