MŚ Elity 2019: Kanadyjczycy chwalą sobie słowacki turniej nazywając go dobrą zabawą
Jonathan Marchessault, czy Sam Reinhart turniej mistrzostw świata traktują jako miłą odskocznię od rywalizacji w NHL. To okazja, aby zmierzyć się w bojach innymi nacjami. Awans do ćwierćfinału to wręcz powinność Kanadyjczyków, a dla ekip pokroju Danii to wciąż ciężka praca i udowadnianie swojej pozycji w światowej hierarchii.
Marchessault to ważna postać w ekipie „Klonowych Liści”. Skuteczniejszy od niego okazał się jedynie Anthony Mantha. 28-letni napastnik Vegas Golden Knights przypomina, że hokej to prosta gra.
Na pewno potrzebowaliśmy trochę czasu, żeby się zgrać ze sobą i zaadaptować do warunków europejskich. Trzeba pamiętać, że hokej to prosta gra, dlatego też nie wysilamy się, żeby ją komplikować. Bardziej staramy się dopracować do perfekcji znane i skuteczne rozwiązania. Codzienna ciężka praca sprawia, że jest sukces.
Marchessault nie miał wcześniej okazji reprezentować swojej ojczyzny w światowych czempionatach. Słowacki turniej ocenia pozytywnie, a trzeba przyznać, że idzie mu całkiem nieźle. Zdobył 3 bramki i 6 asyst.
Bardzo miłe doświadczenie, które daje mi dużo radości. Kolejne zwycięstwa tylko potęgują pozytywne wrażenie, ale pamiętajmy, że najważniejsza część turnieju jest dopiero przed nami.
Napastnik rodem z Quebecu nie uważa, żeby problemem były spotkania, w których gołym okiem widać różnicę klas, o czym przekonują takie wyniki jak wygrana „Klonowych Liści” 8:0 z Wielką Brytanią, czy 5:0 z Danią.
Oczywiście niektóre z drużyn, z którymi tu rywalizujemy prezentują nieco niższy poziom, ale jest w tym coś fajnego, że możemy spotkać się w tak szerokim gronie i zagrać ze sobą, bo to przecież jedyna okazja w roku. Każdy z tych zespołów ciężko pracuje, żeby jak najlepiej wypaść i nas pokonać, a my musimy być bardzo uważni i nie ma mowy o lekceważeniu kogokolwiek. Dobrze wiemy, że chwila rozprężenia może nas kosztować wiele. Dlatego nieważne z kim stajemy do walki, zawsze musimy być tak samo skoncentrowani.
Marchessault zaliczył nieco słabszy sezon w NHL od poprzedniego. Po dołączeniu do nowego tworu z Las Vegas zdobył 75 punktów w sezonie zasadniczym oraz 21 „oczek” w play-offach. Kampanię 2018/19 zakończył mając na koncie 59 punktów w fazie regularnej, a także 6 „oczek” w rozgrywkach postsezonowych.
Myślę, że po udanym pierwszym sezonie w Las Vegas teraz rywale zwracali na mnie trochę więcej uwagi przez co od razu było ciężej ze zdobywaniem punktów. Jako drużyna nie wypadliśmy źle. Oczywiście szkoda, że dość szybko pożegnaliśmy się z play-offami, ale to jest walka, w której ktoś musi wygrać, a ktoś odpada. Niewiele nam zabrakło. Na pewno mogę obiecać, że w kolejnym sezonie znów pokażemy pazur.
Zdaniem Marchessault rywalizacja w fazie pucharowej mistrzostw świata to już absolutnie najwyższy poziom, na którym trudno poszukiwać łatwiejszych rywali. Każdy z oponentów wymaga maksymalnej koncentracji i walki.
To jest obojętne na kogo trafi się w ćwierćfinałach, ponieważ tam dostają się tylko najlepsze drużyny i każdy może wygrać z każdym, a o wszystkim przesądzi tak naprawdę dyspozycja dnia. Wiadomo, że trzeba pokazać absolutnie wszystkie atuty, aby myśleć o pozytywnym rozstrzygnięciu.
Niewiele bogatszym doświadczeniem od Marchessaulta w światowych czempionach dysponuje Sam Reinhart, choć w jego przypadku jeden start więcej oznacza złoty medal z 2016 roku. Napastnik Buffalo Sabres bardzo sobie chwali imprezy organizowane przez IIHF.
Gra na europejskich taflach to jest niesamowita przyjemność i zabawa. Jest tyle miejsca do rozgrywania akcji, że szok. Zabawa na całego. Świetna sprawa.
Nie wszystkim jest tak łatwo i przyjemnie w turniejach mistrzostw świata. Na przykład dla Duńczyków impreza zakończyła się trzecim z rzędu brakiem awansu do najlepszej ósemki, a także wysokimi porażkami 1:7 z USA i 0:5 z „Klonowymi Liśćmi”. O krótką analizę występu pokusił się Mikkel Boedker, jedynak z NHL w kadrze Heinza Ehlersa, po tym jak przedwcześnie po 3 spotkaniach turniej zakończył przez kontuzję Lars Eller.
Mecze z takimi ekipami jak Kanada albo USA dla drużyny pokroju Danii to stracie z 23 facetami z NHL o statusie gwiazd, prezentującymi najwyższe hokejowe umiejętności. Jesteśmy im w stanie przeciwstawić jednego zawodnika z tej samej ligi (śmiech). Oczywiście pracujemy ciężko, nie poddajemy się i robimy wszystko, żeby zniwelować różnicę.
Po pierwsze potrzebujemy być skuteczniejsi w meczach z drużynami na naszym poziomie. Nieznacznie przegraliśmy z Niemcami, nie udało nam się zgarnąć pełnej puli w pojedynku z Francją. Pokonaliśmy Brytyjczyków, co było dla nas kluczowe w kwestii spokojnego utrzymania się w elicie. Zaliczamy się do średniaków, którym niewiele brakuje, aby wejść do najlepszej ósemki, ale wyniki pokazują, że musimy pracować więcej. Jesteśmy grupą ambitnych chłopaków i na pewno nie poddamy się.
29-letni Boedker przed startem ostatniego sezonu zmienił barwy klubowe przenosząc się z San Jose Sharks do Ottawa Senators. Zespół ze stolicy Kanady zajął ostatnie miejsce w NHL ze stratą 7 „oczek” do 30. ekipy, którą byli Los Angeles Kings.
Może odmłodzenie i odświeżenie składu byłoby dobrym rozwiązaniem? Faktycznie ten sezon dla „Senatorów” ułożył się fatalnie. Zawsze po takiej kampanii jest wiele pytań, niewiadomych, ale również pomysłów. Miejmy nadzieję, że trenerzy to wszystko dobrze poukładają i od jesieni ruszymy z nowymi siłami. Chcemy jak najszybciej zapomnieć o tym co było i więcej do tego nie wracać.
Rozmawiał: Dawid Antczak
Komentarze