Jiří Hudler, czyli jak spadać z wysokiego konia
Temat być może bardziej nadaje się na plotkarskie czeskie tabloidy (przez który zresztą jest i tak mocno wałkowany), ale warto przyjrzeć się ciężkiemu przypadkowi, jakim w ostatnim czasie stał się dobrze znany hokeista i zdobywca Pucharu Stanleya czy też nagrody Lady Byng Memorial Trophy z 2015 roku. Tak, tak mowa o Jiřím Hudlerze.
O tym, że sportowcy nie radzą sobie z problemami w kryzysowych dla siebie sytuacjach wiadomo nie od dziś. Ucieczka w alkohol, narkotyki, kluby nocne to żadna nowość zarówno w Europie, jak i za oceanem. Niezależnie od poziomu, który reprezentują, czy jest to NBA, NHL, Lotto Ekstraklasa czy rozgrywki lokalne, historie, w których zawodnicy sprawiają „problemy wychowawcze” zawsze przewijały się, a sami gracze systematycznie przepadali w otchłani zwanej szalonym życiem. Po co więc o tym kolejny raz pisać? A jakżeby inaczej - dla przestrogi. Bo droga z góry na dół jest bardzo krótka.
Jiří Hudler to reprezentant Czech, zdobywca Pucharu Stanleya z Detroit Red Wings w sezonie 2007/2008. W NHL rozegrał aż 708 spotkań, w których zdobył 164 gole i zanotował 264 asysty. W najlepszym do tej pory sezonie zbliżył się do granicy 80 punktów (31G + 45A dla Calgary Flames w sezonie 2014/2015).
Sam zawodnik ma 33 lata, czyli do końca kariery już trochę bliżej niż dalej, a przy dobrych wiatrach z powodzeniem dalej mógłby grać zarówno w NHL, jak i w Europie. Czym jeszcze zapadł kibicom w pamięć? Lady Byng Memorial Trophy – nagroda przyznawana każdego sezonu dla zawodnika NHL, który odznacza się zarówno umiejętnościami, jak i byciem dżentelmenem na lodzie, czyli gra fair play jak i prezentuje profesjonalne podejście. Te nagrodę Jiří Hudler odebrał w 2015 roku, czyli 2 lata temu po swoim najlepszym sezonie w Calgary Flames. Kiedy wydawało się, że zawodnik stanie się jedną z czołowych postaci ligi, ten powoli zaczął zjeżdżać w dół. Co było później? Przenosiny z Calgary do Florida Panters pod koniec sezonu 2015/2016. Na Florydzie zawodnik nie zagościł zbyt długo i szybko przeniósł się do Teksasu, gdzie grał dla Dallas Stars (2016/2017).
Ostatni sezon to jedno wielkie rozczarowanie, zawodnik zdobył tylko 3G+8A w 32 meczach. Frustracja, nerwowość, rozczarowania. To na pewno uczucia, które towarzyszyły nie tylko samemu Hudlerowi, ale i włodarzom klubu, którzy mieli prawo od niego wymagać znacznie więcej. Kibice w Dallas zapamiętają za to czeskiego zawodnika chociażby z tego, że podczas wyprowadzania krążka przy odłożonej karze w meczu z Ottawa Senators zaliczył spektakularnego samobója. Zresztą ta akcja najlepiej podsumowuje jego cały zeszły sezon.
W te wakacje Jiří Hudler został wolnym zawodnikiem ze względu na koniec kontraktu. Głośno wokół jego osoby było niestety nie w kontekście kolejki chętnych po jego angaż, a tego co robi. Gracz nie potrafił dojść do porozumienia z klubami NHL przez co początek sezonu dla niego przeciągał się. Na początku października podczas powrotu z Nowego Jorku do Pragi pasażerowie lotu mieli wiele atrakcji związanych z podróżą zawodnika. Niestety nie chodzi tu o robienie wspólnych zdjęć czy rozdawanie autografów. Jiří Hudler, zgodnie z informacjami podawanymi zarówno w czeskich, jak i amerykańskich mediach, miał użyć zwrotu do stewardesy „coke please”, przy czym nie chodziło mu o znany gazowany napój. Za niedostarczenie zamówienia miał grozić jej… śmiercią po wylądowaniu. Wedle świadków następnie chciał oddać mocz na karty z jedzeniem manifestując swoje niezadowolenie. Dodatkowo sam miał zażywać kokainę w samolotowej ubikacji i być pod wpływem alkoholu. Zawodnik oczywiście zdementował te „rewelację” jednak „najlepszy dżentelmen ligi z 2015 roku” bez tego miał całkiem sporo problemów, bo nie od dziś jest znany z ostrego temperamentu. To właśnie jego buntowniczy charakter miał uniemożliwić mu start w jednej z olimpiad z czeską reprezentacją pomimo tego, że był topowym zawodnikiem i talentem wielkiej wody. Jeśli poszukać głębiej można natrafić na jeszcze kilka tego typu rewelacji dotyczących jego osoby.
Jak sam zawodnik skomentował sytuację? - Nic się nie stało, to był tylko taki drobny incydent. Nie lubię latać - zaznaczył.
Jiří Hudler nie kwapi się do gry w Europie, lecz po ostatnich „sensacjach” związanych z jego osobą o angaż za oceanem będzie mu bardzo trudno. Będzie on wręcz bardzo wielkim zaskoczeniem. Najlepiej świadczy o tym fakt, że mamy listopad, a póki co nikt nie zgłosił się po jego usługi. Na horyzoncie nie widać nawet żadnego chętnego na nie w kontekście plotek.
Każdy przecież dobrze wie, że terminarz NHL jest bardzo długi i wymagający, a Jiří przecież jak sam powiedział zwyczajnie nie lubi latać.
Tak oto dochodzimy do punktu wyjścia. Droga z góry na dół jest na pewno zdecydowanie krótszą niż w drugą stronę. Każdy zawodnik powinien o tym pamiętać. Wielka szkoda, że obecny Jiří Hudler bardziej pasuje do topowej produkcji Netflixa jaką jest „Narcos” niż stawiania za wzór przed nowym pokoleniem czeskich hokeistów. Niestety, pewnie nie on pierwszy i nie ostatni…
Komentarze