MŚ Elity: Eliáš i Židlický nie wzmocnią Czechów
Play-off się oddala, drużyna z New Jersey seryjnie przeżywa niepowodzenia. Pomimo tego, nawet jeśli zespół przegra w wyścigu o awans do fazy play-off, wzmocnienie reprezentacji Czech na mistrzostwach świata, jakim byłoby przybycie Patrika Eliáša, nie dojdzie do skutku.
„Jest na to mała szansa” – twierdzi Patrik Eliáš, najlepszy czeski hokeista minionego sezonu.
„Z panem Hadamczikiem rozmawialiśmy o tym przy jego niedawnej wizycie. Rozmawialiśmy szczerze. Mára (Židlický) to chyba widzi podobnie. Obaj mamy przed sobą spotkanie w sprawie ostatniej już umowy w karierze. W tej sytuacji trudno jest gdzieś jechać i ryzykować długą kontuzję”.
Eliáš twierdzi, że rozumie czeskich kibiców i rozumie ich życzenia, by razem z Židlickým pojawili się w barwach narodowych na mistrzostwach świata, jednak obecna sytuacja jest bardzo specyficzna. „Musimy wszystko dokładnie rozważyć” – dodał.
Zaproszenia do reprezentacji pewnie nie odrzuciłby, gdyby był o dziesięć lat młodszy. „Gdybym miał 26, 27 lat i coś by się stało, nadal miałbym przed sobą wiele lat kariery. A jeżeli coś stanie się teraz i pół roku będzie z głowy, miałbym wtedy trudności z podpisaniem trzyletniego kontraktu w NHL” – dodał Eliáš.
Najlepiej byłoby, gdyby Diabły zawarły z czeskim napastnikiem kontrakt jeszcze przed końcem sezonu. To jednak na tę chwilę wydaje się nierealne.
„Nic się w tym kierunku nie dzieje” – wzdycha Eliáš. „Gdybym na przykład przed końcem sezonu uzgodnił warunki i dostał pozwolenie od klubu na udział w mistrzostwach świata, to byłaby realna szansa i mógłbym pojechać tam z czystym sumieniem”.
Wszystko wskazuje na to, że hokejowa reprezentacja Czech będzie musieć się obejść bez napastnika Patrika Eliáša i obrońcy Marka Židlickiego z New Jersey. Diabły co prawda nie wejdą do fazy play-off, ale obu graczom po sezonie kończą się umowy i trener reprezentacji Alois Hadamczik dziś zaznaczył, że nie będzie można na nich liczyć.
Według niego praktycznie wszyscy inni gracze, których drużyny nie pojawią się w następnej fazie boju o Puchar Stanleya, są zainteresowani udziałem na mistrzostwach w Sztokholmie i Helsinkach.
„Sytuacja wygląda tak, że chcą jechać wszyscy, którzy nie będą grać w play-off. Aż mi się ich imiona mylą w głowie” – powiedział Hadamczik z lekką przesadą na dzisiejszym spotkaniu drużyny narodowej w Pradze.
Inna sytuacja jest tylko u Eliáša i Židlickiego. „Żaden z nich nie wie, jak to teraz będzie. Liczę na to, że będziemy mieć jeszcze jedno spotkanie” – zaznaczył Hadamczik i dodał, że z obu tych zawodników nie chce definitywnie rezygnować.
Trener rozumie jednak te odmowy udziału w mistrzostwach. „Eliáš gra w New Jersey od lat, a teraz nikt z nim o kolejnej umowie nie rozmawia. Židlický przeprowadził się z rodziną z Minnesoty, syna wysłał do szkoły w Nowym Jorku, ma tam wynajęty dom i teraz nie wie, co będzie. Obaj są w trudnej sytuacji. Gdyby mieli podpisane umowy, nie byłoby żadnego problemu” – dodał Hadamczik.
Już wcześniej potwierdzono, że chęć startu na mistrzostwach świata zgłosił Filip Kuba i Tomáš Fleischmann z Florida Panthers. Pozostałych konkretnych nazwisk trener wracający z inspekcji w NHL nie chciał zdradzić. Za oceanem jest obecnie generalny menadżer drużyny Slavomír Lener, który zajmuje się graczami z zachodniej konferencji kanadyjsko-amerykańskiej ligi. Hadamczik był na wschodzie.
Z realnej gry o awans do play off są wyłączeni na przykład Jiří Tlustý z Carolina Hurricanes, Jakub Voráček z Philadelphia Flyers, Jiří Hudler i Roman Červenka z Calgary Flames, a także Ladislav Šmíd i Aleš Hemský z Edmonton Oilers. Mimo szansy na walkę o awans jest i liczna grupa w Phoenix Coyotes, gdzie grają Radim Vrbata, Martin Hanzal, Zbyněk Michálek i Rostislav Klesla.
Autor: ČTK, iSport.cz
Tłumaczył: Tomasz Powyszyński
Komentarze