MŚ elity 2012: wygrane faworytów
Nie było niespodzianek w pierwszym dniu 76. mistrzostw świata. Swoje mecze zgodnie z przewidywaniami wygrały reprezentacje Czech, Finlandii, Szwecji, Kanady, Stanów Zjednoczonych oraz Niemiec.
Pierwsze spotkanie w sztokholmskiej Ericsson Globe Arenie obserwowało jedynie nieco ponad tysiąc widzów (pojemność hali to prawie 14 tysięcy). – Cóż, tak bywa. Graliśmy w piątek w południe, gdy większość ludzi jeszcze pracuje. Rozumiemy to – mówił w wywiadzie dla czeskiej telewizji reprezentant Niemiec, Christoph Schubert.
Okazuje się, że nawet wieczorne mecze gospodarzy nie były wstanie ściągnąć na trybuny kompletu publiczności. Można przypuszczać, że jest to spowodowane wysokimi cenami biletów. Za najtańszy na mecz Białoruś - Finlandia trzeba było zapłacić 155 euro. Dla porównania za najtańszy bilet na podobne spotkanie w zeszłorocznych MŚ na Słowacji trzeba było zapłacić około 35 euro.
Mecz Finlandii z Białorusią poprzedził krótki program artystyczny, po którym Prezydent Finlandii (Sauli Niinisto), Prezydent Międzynarodowej Federacji Hokeja na Lodzie (Rene Fasel) oraz Prezydent Fińskiego Związku Hokeja na Lodzie (Kalervo Kummola) dokonali uroczystego otwarcia imprezy.
Finowie to zespół, który zdecydowanie dyktował warunki gry w 1. tercji. Aktualni mistrzowie świata oddali, aż 13 strzałów na bramkę przeciwnika, zaś Białorusini tylko dwukrotnie zmusili Lehtonena do interwencji. Mimo ogromnej przewagi strzeleckiej gospodarzy w pierwszej tercji zdołali oni zdobyć zaledwie jedną bramkę. W ostatnich sekundach pierwszej tercji trio Niskala - Koivu - Granlund rozegrało podręcznikową akcję, którą po szybkiej wymianie podań bramką zakończył właśnie Niskala.
Druga tercja to już bardziej wyrównana gra ze strony obydwu zespołów. Zarówno Finlandczycy jak i Białorusini stwarzali sobie dogodne sytuacje strzeleckie, ale albo zawodziła skuteczność, albo pomiędzy swoimi słupkami bardzo dobrze spisywali się golkiperzy.
Wynik nie uległ zmianie również w trzeciej tercji. Próbowali gospodarze, próbowali Białorusini, ale bramkarze wykonywali bardzo dobrą pracę i nikomu nie udało się posłać kauczukowej gumy do siatki. Najlepszymi zawodnikami meczu zostali właśnie bramkarze - Kari Lehtonen oraz Witalij Kowal.
Aktualni wicemistrzowie świata robili dziś wszystko, aby nie dopuścić do powtórki sprzed roku, kiedy po rzutach karnych sensacyjnie ulegli Norwegom 4:5. Tym razem, niespodzianki nie było. Szwecja, jak na głównego kandydata do złotego medalu przystało, pozytywnie przeszli pierwszy sprawdzian, pokonując swojego odwiecznego rywala 3:1.
Choć historia szwedzko-norweskiej rywalizacji na MŚ sięga 1950 roku, to na tej imprezie obie ekipy grały przeciwko sobie dopiero po raz czternasty. Bilans tych spotkań jest korzystny dla Szwedów (12 zwycięstw, jeden remis i jedna porażka)
Dla współgospodarzy mistrzostw bramki zdobywali Jakob Silfverberg, Marcus Kruger i Loui Eriksson. Dwa punkty za asysty zdobył kapitan „Trzech Koron”, Daniel Alfredsson. Jedyną bramkę dla zespołu Norwegii strzelił w 21. minucie Mads Hansen.
Szwedzki bramkarz, Jonas Enroth obronił w tym spotkaniu 19 strzałów; jego vis-à-vis, – ponad dwa razy więcej!
Kanadyjczycy od początku spotkania dyktowali warunki na tafli. Ich pierwszy przeciwnik, Słowacja, nastawił się na grę defensywną, licząc na błędy graczy spod znaku klonowego liścia, po których wyprowadzał mniej lub bardziej groźne kontrataki.
Kanadyjczycy objęli prowadzenie w 15. minucie. Getzlaf wjechał do tercji przeciwnika, podał w tempo do nadjeżdżającego Benna, który pewnie wpakował krążek do siatki Petra Hamerlika. Od tego momentu Słowacy zaczęli bardziej odważnie grać w ofensywnie, co w 2. tercji przyniosło oczekiwany efekt. W 22. minucie, Kanadyjczycy nie upilnowali Juraja Mikusa, który bez problemu minął kanadyjskich obrońców, podał do Tatara, a ten ładnym strzałem pokonał Cama Warda. Od tego momentu, spotkanie nabrało rumieńców. Podopieczni Brenta Suttera rzucili się do ataku, ale tam dobrze spisywała się słowacka obrona. Dopiero w 33. minucie Jordan Eberle ponownie wyprowadził swój zespół na prowadzenie. Trzy minuty później, na 3:1 podwyższył Andrew Ladd (asysty przy tym trafieniu zaliczyli O'Reilly i Purcell).
W 43. minucie, kontaktową bramkę dla słowaków strzelił Bartovic. W końcówce, Słowacy postawili wszystko na jedną kartę, próbowali atakować kanadyjską bramkę, ale tam bardzo dobrze spisywał się Ward. Najlepszymi zawodnikami meczu zostali Peter Hamerlik (Słowacja) oraz Duncan Keith (Kanada).
Udany debiut na MŚ zaliczył Petr Nedved. 40-letni napastnik Bili Tygri Liberec zaliczył asystę przy otwierającym wynik meczu Danią golu Alesa Hemsky’ego. Czesi pokonali Duńczyków, ale już nie tak zdecydowanie, jak przed rokiem (w Bratysławie dysponowali jednak zdecydowanie silniejszym składem - przyp. red.). Nasi południowi sąsiedzi dobrze się bronili i mieli przewagę w strefie ataku, ale do siatki rywali trafili dopiero w ostatnich sekundach drugiej odsłony. Na dwie i pół minuty przed końcem meczu, kiedy Duńczycy szykowali się do wycofania bramkarza, gola na 2:0 strzelił Petr Tenkrat.
Niemcy to jedna z rewelacji dwóch ostatnich edycji MŚ. Dwa lata temu, występując w roli gospodarzy, dotarli do półfinału imprezy, ostatecznie kończąc ją na wysokiej czwartej pozycji. Rok później na Słowacji wygrali swoją grupę, pokonując gospodarzy turnieju oraz wicemistrzów świata, Rosjan. Tym razem, pierwszy rywal był o wiele mniej wymagający. Włosi od lat balansują pomiędzy elitą a jej zapleczem, w najwyższej klasie rozgrywkowej zazwyczaj są głównymi kandydatami do spadku. Dowodzeni przez Jakoba Köllikera (58-letni Szwajcar latem ub.roku zastąpił Uwe Kruppa) Niemcy nie mieli większych problemów z pokonaniem reprezentacji Włoch. Najskuteczniejszymi hokeistami byli napastnicy trzeciej formacji, Christoph Ullmann i Philip Gogulla.
Udanie mistrzowskie rozgrywki rozpoczęli także Amerykanie, którzy bez problemu rozprawili się z Francją. Spotkanie było wyrównane tylko do 33. minuty. Pierwszą bramkę dla trójkolorowych zdobył znany z występów na polskich taflach obrońca, Nicolas Besch. Końcówka drugiej oraz trzecia tercja należały już do zespołu Stanów Zjednoczonych. Dwie bramki strzelił w tym meczu Kyle Okposo z New York Islanders, a bramkę i dwie asysty zdobył napastnik Montreal Canadiens, Max Pacioretty.
Francuzom tylko raz w historii udało się pokonać Amerykanów. Było to w czasie MŚ w Szwajcarii 14 lat temu (Francuzi wygrali wówczas 3:2). Dla ekipy Francuskiej było to przetarcie przed meczem z Kazachstanem, który może zdecydować o tym, która z drużyn spadnie do niższej dywizji.
GRUPA H
GRUPA S
Komentarze