Demonstracja siły Trzech Koron
Reprezentacja Szwecji pokazała wszystkim kolejnym rywalom na rozgrywanych w Kanadzie Mistrzostwach Świata do lat 20 jakie ma możliwości fundując Czechom ich pierwszą dwucyfrową porażkę w historii tej imprezy.
Grupa B
Reprezentanci Czech zapewne przed turniejem w Kanadzie zdawali sobie sprawę, że by uniknąć gry o utrzymanie w elicie muszą pokonać kogoś z tercetu Finlandia, Rosja, Szwecja. Na początek imprezy wczoraj w Reginie stanęło przed nimi prawdopodobnie najtrudniejsze z tych zadań - mecz z wicemistrzami świata. Szwedzi jednak bardzo szybko wybili Czechom z głów myśli o sprawieniu niespodzianki. Od pierwszych minut widać było na lodzie zdecydowaną przewagę w umiejętnościach indywidualnych podopiecznych Pära Mårtsa, co przełożyło się na dominację na lodzie. Być może obraz gry wyglądałby nieco inaczej, gdyby w 6. minucie to zespół Jaromíra Šindela objął prowadzenie. Tim Erixon potknął się wówczas na linii niebieskiej i zgubił krążek, a Tomáš Knotek pojechał "sam na sam" z Jacobem Markströmem, ale przestrzelił.
Urodzony w Stanach Zjednoczonych Erixon zrehabilitował się prawie dwie minuty później. To on rozpoczął wówczas akcję po której padł pierwszy gol meczu. Magnus Pääjärvi świetnie dograł do André Peterssona, a ten ośmieszył czeskich obrońców, przełożył krążek na forehand i pokonał Jakuba Sedláčka. Szwed przejeżdżając obok Radko Gudasa i Michala Kempnego wyglądał jak pociąg ekspressowy wyprzedzający drezynę. Stracony gol zupełnie podłamał Czechów, którzy przez kilka minut nie byli w stanie konstruować żadnych akcji. Kiedy już wydawało się, że zaczynają wracać do gry Szwedzi uderzyli po raz drugi. Oliver Ekman-Larsson po fatalnej próbie wybicia Jakuba Jeřábka dograł do Antona Rödina, a ten podwyższył na 2:0.
Minęły nieco ponad dwie minuty, kiedy Marcus Krüger próbował pokonać Sedláčka zza bramki. To mu się nie udało, ale kij do krążka dołożył Mattias Tedenby i było 3:0. Magnus Pääjärvi co prawda zaczynał wczorajszy mecz w pierwszym, a jego najlepszy przyjaciel i partner z Timrå IK, a w przyszłości pewnie także Edmonton Oilers, Anton Lander w trzecim ataku, ale trener Mårts szybko dał im szansę wspólnej gry, co zaowocowało czwartym golem jeszcze przed końcem pierwszej tercji. Lander już padając na lód trafił do czeskiej bramki kończąc w ten sposób występ Sedláčka, ale tak naprawdę również mecz, bo nikt chyba nie wierzył, że Czesi odrobią straty w dwóch kolejnych tercjach.
Druga odsłona rozpoczęła się od wymiany ciosów. Jeszcze przed pierwszą przerwą reklamową padły w niej trzy gole. Duży wpływ miały na to przewagi. Najpierw swoją wykorzystali Szwedzi, kiedy Pääjärvi podwyższył na 5:0. Dla 18-latka to już trzecie Mistrzostwa Świata U-20 na których strzela gola. Warto wspomnieć, że rocznikowo będzie on zdolny do gry także za rok w Buffalo. Czesi dość szybko odpowiedzieli golem także strzelonym w przewadze. Po karze dla Lukasa Kilströma zespół Šindela bardzo łatwo "rozklepał" zdezorientowany szwedzki zespół i wreszcie zdobył gola. Na listę strzelców wpisał się najlepszy czeski napastnik poprzednich mistrzostw w Ottawie, Jan Káňa.
Zespół "Trzech Koron" szybko jednak przypomniał rywalom kto rządzi na tafli, bowiem zaledwie 21 sekund później mocny strzał Carla Klingberga wylądował w bramce Pavla Francouza, który w drugiej tercji zastąpił w bramce Sedláčka. Przy wyniku 6:1 w dalszej części drugiej tercji kibice zgromadzeni w Brandt Centre w Reginie nie mogli przeżywać wielkich emocji. Szwedzi próbowali im to zrekompensować rozpoczynając zabawy na lodzie, ale to zdenerwowało Czechów, którzy przycisnęli w końcówce. Najaktywniejszy w zespole naszych południowych sąsiadów Knotek w 38. minucie miał przed sobą połowę odkrytej bramki i tylko on sam wie, jak zdołał wówczas trafić w słupek.
W trzeciej tercji "Trzy Korony" tylko dokończyły dzieła zniszczenia. Podobnie jak w pierwszej odsłonie wicemistrzowie świata strzelili rywalom cztery gole i zakończyli mecz wynikiem 10:1. Na listę strzelców wpisywali się kolejno Tim Erixon, Anton Lander, Jakob Silfverberg i Adam Larsson. - W obronie zupełnie nie poradziliśmy sobie z ich rotacją i zmianami miejsc - mówił po meczu Šindel. - Przeciwnik był po prostu lepszy. Czesi na tle silniejszych rywali wyglądali wczoraj jak zespół z I Dywizji, zwłaszcza, że fatalnie spisywali się ich bramkarze. Reprezentacja Czech jeszcze nigdy w historii swoich występów na Mistrzostwach Świata do lat 20 nie straciła w jednym meczu 10 goli.
Przed dzisiejszym spotkaniem z Finlandią podopieczni Jaromíra Šindela będą musieli w ekspresowym tempie podnieść morale, by nie skompromitować się tak, jak wczoraj. Zwłaszcza, że właśnie mecz z Finlandią uważany jest za naszą południową granicą za kluczowy w kontekście uniknięcia gry o utrzymanie w elicie. Szwedzi z kolei wysłali wszystkim rywalom ostrzeżenie, ale ich rzeczywistą siłę zweryfikują dopiero spotkania z bardziej wymagającymi rywalami. - Mamy za sobą dobry start do turnieju - powiedział po meczu strzelec dziesiątej bramki, Adam Larsson. - Przed kolejnymi meczami to wygląda obiecująco i chyba tylko tyle można dzisiaj powiedzieć.
Czechy U-20 - Szwecja U-20 1:10 (0:4, 1:2, 0:4)
0:1 Petersson - Pääjärvi - Erixon 07:42
0:2 Rödin - Ekman-Larsson 15:20
0:3 Tedenby - Krüger 17:25
0:4 Lander - Pääjärvi - Petersson 19:05
0:5 Pääjärvi - Petersson - Erixon 22:34 PP
1:5 Káňa - Vincour - Knotek 25:01 PP
1:6 Klingberg - Lundberg 25:22
1:7 Erixon - Pääjärvi 40:51 PP
1:8 Lander - Rödin 43:00
1:9 Silfverberg - Rödin 51:21
1:10 Larsson - Johansson - Pääjärvi 54:08 PP
Strzały: 21-46.
Minuty kar: 14-10.
W drugim meczu grupy B Rosja pewnie pokonała Austrię 6:2. Rosjanie z pewnością odetchnęli, bowiem ich tegoroczne wyniki meczów towarzyskich nie napawały kibiców optymizmem. Dwie bramki dla Rosji strzelił Jewgienij Kuzniecow, a gola i dwie asysty zapisał na swoje konto Kirył Pietrow. Bramki strzelali także partnerzy tego ostatniego z drugiej formacji - Maksim Czudinow i Maksim Truniew. Dla końcowego wyniku kluczowa była końcówka pierwszej tercji w której Rosjanie wykorzystali dwie przewagi, które otrzymali.
W sumie w ostatnich sześciu minutach "Mołodieżka" strzeliła trzy gole, a to dało jej prowadzenie 4:1 i możliwość kontrolowania meczu do końca. Przypomnijmy, że Rosjanie w swoim ostatnim sparingu przed rozpoczęciem mistrzostw ulegli Łotwie, którą z kolei pokonała Austria. Zwycięstwo daje Rosji ulgę, ale Austria z pewnością nie była odpowiednim zespołem by przetestować rzeczywistą siłę ekipy Władimira Pluszczewa. Dziś jego podopieczni odpoczywają, a jutro spotkają się z Finlandią i wówczas prawdopodobnie będzie wiadomo więcej o ich dyspozycji na tegorocznych mistrzostwach.
Rosja U-20 - Austria U-20 6:2 (4:1, 1:1, 1:0)
1:0 Truniew - Chochriakow - Pietrow 01:58 PP
1:1 Komarek - Wolf - Scholz 11:38 PP
2:1 Czudinow - Pietrow - Piwcakin 14:32 PP
3:1 Kuzniecow - Orłow - Timkin 18:26
4:1 Tarasienko - Orłow 19:54 PP
5:1 Kuzniecow - Kulemin 26:20
5:2 Hartl - Maier 30:50
6:2 Pietrow - Czudinow 52:00 SH
Strzały: 33-16.
Minuty kar: 14-24.
Grupa A
Oglądanie meczu inaugurującego występy Kanady na Mistrzostwach Świata do lat 20 stało się już w ojczyźnie hokeja tradycją drugiego dnia świąt. Zwykle jest to spotkanie wprawiające wszystkich widzów w dobry nastrój, bowiem Kanada zazwyczaj zaczyna turniej od meczu z jednym z najsłabszych zespołów. Nie inaczej było wczoraj. W obecności 12,5 tysięcy widzów w Credit Union Centre gospodarze tegorocznych Mistrzostw Świata Juniorów na początek rywalizacji w grupie A zmietli z lodu Łotwę wygrywając 16:0. Mecz nie miał żadnej historii, bo mieć jej nie mógł. Kanadyjczycy z uśmiechem na ustach strzelali rywalom kolejne gole. Zatrzymali się na liczbie 16, a że rywale nie trafili ani razu to Kanadyjczycy wyrównali rekord swojego najwyższego zwycięstwa podczas MŚ U-20.
27 grudnia 1985 roku dużo starsi koledzy obecnych reprezentantów rozgromili Niemców 18:2. Tylko wówczas i rok później przeciwko Polsce (18:3) Kanadyjczycy strzelili w meczu MŚ więcej goli, niż wczoraj. Jednocześnie zwycięstwo 16:0 jest najwyższym odniesionym przez jakikolwiek zespół na Mistrzostwach Świata U-20 od grudnia 1992 roku, gdy Szwedzi ustanowili do dziś istniejący rekord tej imprezy gromiąc 20:1 Japonię. Najskuteczniejszy w reprezentacji Kanady był wczoraj drugi atak. Gabriel Bourque wyrównał rekord swojej reprezentacji należący do Dave'a Andreychuka i Mike'a Cammalleriego i zdobył 7 punktów za 3 gole i 4 asysty.
- To mój pierwszy hat trick w juniorach i pierwszy mecz z siedmioma punktami - mówił po spotkaniu zadowolony Bourque. Dwie bramki i dwie asysty uzyskał Brandon Kozun, a o jedną asystę mniej zanotował kapitan drużyny "Klonowego Liścia", Patrice Cormier. Jakby tego było mało 4 asysty dołożył defensor drugiej formacji Alex Pietrangelo. Po dwa razy na listę strzelców wpisali się Jordan Eberle, Nazem Kadri i Luke Adam. Dziś Kanadyjczycy mają wolne, a w poniedziałek zmierzą się ze Szwajcarią, więc ich kibice prawdopodobnie znów mogą się spodziewać festiwalu goli. Łotwa zagra jutro ze Słowacją.
Łotwa U-20 - Kanada U-20 0:16 (0:5, 0:6, 0:5)
0:1 Ellis 00:36
0:2 Kadri - Hall - Pietrangelo 04:22
0:3 Bourque - Schenn 06:39 PP
0:4 Adam - Della-Rovere 11:43
0:5 Cormier - Bourque - Hamonic 17:52
0:6 Eberle - Pietrangelo - McMillan 24:49
0:7 Hamonic - Pietrangelo 24:49
0:8 Kadri - Hall 30:26
0:9 Kozun - Schenn - Bourque 38:10 PP
0:10 Eberle - Pietrangelo 39:40
0:11 Henrique - Bourque 39:57
0:12 Cormier - Kozun 41:33
0:13 McMillan - Adam - Kozun 44:35 PP
0:14 Kozun - Cormier - Bourque 49:19
0:15 Bourque - Kozun 58:28 PP
0:16 Adam - Caron - Della-Rovere 59:32
Strzały: 10-67.
Minuty kar: 16-14.
W innym meczu tej grupy Amerykanie zrewanżowali się Słowacji za ubiegłoroczoną niespodziewaną porażkę w barażu o półfinał. Tym razem Słowacy zaczęli mecz bardzo dobrze, bowiem już w 3. minucie Tyler Johnson niesłusznie otrzymał karę meczu za atak wysoko uniesionym kijem. Słowacy grali więc przez 5 minut w przewadze, a kiedy na ławce kar zasiadł także Luke Walker przez 2 w podwójnej. Udało im się to wykorzystać i już po 6 minutach prowadzili 2:0. Do końca tercji utrzymali nawet wynik 2:1, ale później inicjatywa należała już do Amerykanów. Ostatecznie mecz zakończył się ich wygraną 7:3, a decydująca była druga odsłona wygrana 4:1.
Najlepsza na lodzie była pierwsza linia amerykańskiego zespołu. Z jej pięciu graczy tylko David Warsofsky nie strzelił gola, ale za to zanotował asystę. Dwa punktowe podania do gola dołożył Derek Stepan, a po jednym John Carlson, Jerry D'Amigo i Danny Kristo. Amerykanów czekają teraz prawdopodobnie dwa łatwe pojedynki ze Szwajcarią i Łotwą, a dla nikogo nie jest tajemnicą, że w tej grupie meczem o bezpośredni awans do półfinału powinno być kończące pierwszą fazę turnieju spotkanie Kanada - USA. Słowacy tymczasem muszą wygrać z Łotyszami i Szwajcarami by tak, jak zakładają uniknąć gry o utrzymanie w elicie.
Słowacja U-20 - USA U-20 3:7 (2:1, 1:4, 0:2)
1:0 Gašparovič - Illo 02:15 PP
2:0 Bakoš - Illo - Marinčin 05:33 PP2
2:1 Carlson - Stepan 09:34
2:2 Morin 22:50
2:3 Stepan - Carlson - Warsofsky 25:39
2:4 Donovan - Kreider - Fowler 26:36 PP
3:4 Pánik - Šiška - Viedenský 33:14 PP
3:5 Kristo - Stepan - Amigo 33:54
3:6 Schroeder - Palmieri 40:58
3:7 D'Amigo - Kristo 46:34
Strzały: 20-46.
Minuty kar: 16-35.
Następne mecze:
Niedziela:
Grupa A
USA - Szwajcaria
Słowacja - Łotwa
Grupa B
Austria - Szwecja
Czechy - Finlandia
Komentarze