L.Laszkiewicz: Podcięło nam skrzydła
Drużyna JKH GKS Jastrzębie nie będzie zbyt miło wspominać półfinałowego spotkania, w którym uległa GKS Tychy aż 1:6 (0:2, 0:3, 1:1). - W takim meczu, gdy każdy gol decyduje o wygranej lub porażce nie powinny się zdarzać takie błędy, jakie popełniliśmy przy pierwszych dwóch bramkach – powiedział po spotkaniu Leszek Laszkiewicz.
Sobotni półfinał podopieczni Roberta Kalabera rozpoczęli fatalnie i po 61 sekundach przegrywali już 0:2. - To nie tak, że początek zaspaliśmy. Po prostu chcieliśmy wyjść na lód i od pierwszych minut zagrać agresywnie. Takie mieliśmy założenia, by wskoczyć na nich dwójką i zagrać agresywnie. Niestety rywalowi udało się przejąć akcje, poszła kontra i po pierwszym strzale padła bramka. Nie ukrywajmy, to nam podcięło skrzydła. Później przy kolejnej zmianie znów straciliśmy gola. Po takim początku z tak dobry rywalem jak Tychy ciężko jest później wrócić do gry – mówił doświadczony napastnik JKH.
Mimo, że w kolejnych minutach jastrzębianie stwarzali sytuacje strzeleckie, to brakowało w nich precyzji. - W drugiej tercji staraliśmy się wychodzić trójką i grać znowu agresywnie. Zaczynaliśmy grać krążkiem jednak później znów straciliśmy bramki i praktycznie było już po meczu – dodał Laszkiewicz.
Wicelider klasyfikacji kanadyjskiej PHL zwrócił uwagę na dobre przygotowanie stanu lodu, jak i całej hali do turnieju finałowego pucharu Polski. - Szczerze powiedziawszy nie spodziewałem się, że będzie aż tak dobry lód. Na takich obiektach pojawiają się właśnie problemy z taflą, często ten lód jest zbyt miękki, jest ciepło i pojawia się dużo wody. Tutaj był on rewelacyjny i wcześniej nie spotkałem się z takim. Naprawdę dało się grać swobodnie, krążek szybko się przemieszczał.
Zawodnik odniósł się również do wysokiej frekwencji, chociaż wcześniej już grał przed liczniejszą publicznością. - Hala naprawdę robi wrażenie. Jednak ja już grałem wcześniej przed większa publicznością. Pamiętam, że podczas meczu w Kolonii w niemieckiej lidze na mecz przyszło 17 500 widzów – zakończył Laszkiewicz.
Komentarze