PP: Pierwsze starcie dla tyszan
W pierwszym meczu ćwierćfinału Pucharu Polski Aksam Unia Oświęcim przegrała na własnym lodzie z GKS Tychy 1:2. – Szkoda, że nie udało nam się wygrać, bo mieliśmy wiele dogodnych sytuacji. Niestety nie potrafiliśmy ich wykorzystać – żałował Jarosław Rzeszutko, środkowy oświęcimian.
Po blisko trzech tygodniach przerwy oba zespoły miały problem ze złapaniem właściwego rytmu. Zawodnicy Unii i GKS-u popełniali sporo niewymuszonych błędów i razili nieskutecznością.
Trzeba jednak przyznać, że więcej za pazurami mieli oświęcimianie, którzy w przeciągu całego spotkania nie potrafili wykorzystać sześciu okresów gier w liczebnej przewadze. – Przez ponad cztery minuty graliśmy w podwójnej przewadze, ale nie potrafiliśmy wykorzystać takiej szansy. Klasowy zespół strzela przez taki czas przynajmniej dwie bramki – kręcił głową trener biało-niebieskich.
Na dodatek jego podopieczni po zbyt frywolnych wypadach do przodu, często narażali się na groźne kontry. Po dwóch z nich, dobrze spisujący się w oświęcimskiej bramce Michal Fikrt, musiał wyciągnąć krążek z siatki. Tuż przed zakończeniem pierwszej tercji precyzyjnym strzałem z wysokości lewego bulika zaskoczył go Teddy Da Costa, a w 28. minucie prowadzenie podwyższył Milan Baranyk, uderzając w długi róg.
– Prawda jest taka, że po dwóch odsłonach nasza zaliczka powinna być znacznie większa. Sam powinienem strzelić przynajmniej jeszcze dwie lub trzy bramki – mówił skromnie Milan Baranyk, mając na myśli choćby sytuację z 40. minuty, gdy krążek po jego strzale zatrzymał się na poprzeczce. – Zamiast skarcić rywali, pozwoliliśmy im się odgryźć. I w końcówce zrobiło się nerwowo.
Gospodarze kontaktowego gola zdobyli dopiero w 50. minucie. Dobre dogranie Jarosława Różańskiego wykorzystał Jarosław Rzeszutko, który precyzyjnym strzałem z nadgarstka (z pierwszego krążka) zaskoczył Arkadiusza Sobeckiego. Tyski golkiper nie dał się już pokonać i swoją dobrą postawą przyczynił się do zwycięstwa trójkolorowych.
– Cóż, w tej sytuacji nie pozostaje nam nic innego, jak wygrać w niedzielę i to najlepiej różnicą dwóch goli – zaznaczył "Rzeszut".
– Mamy dokładnie taki sam cel. W niedzielę chcemy postawić drugi krok i dać radość naszym kibicom – dodał z kolei Milan Baranyk.
Powiedzieli po meczu:
Tomasz Piątek, trener Aksam Unii Oświęcim: – Tempo meczu było naprawdę dobre, jednak w grze mojego zespołu było kilka mankamentów. Mam tu na myśli przede wszystkim skuteczność. Gdybyśmy wykorzystali choć 25 procent swoich szans, to z pewnością odnieślibyśmy dzisiaj okazałe zwycięstwo. Przed niedzielnym meczem mamy nad czym myśleć i co poprawiać.
Jan Vodila, trener GKS Tychy: – Po przerwie, która trwała prawie trzy tygodnie trudno nam było grać kombinacyjny hokej. Spotkanie było toczone w szybkim tempie i cieszę się ze zwycięstwa, zwłaszcza, że odnieśliśmy je grając bez czterech podstawowych zawodników: Mikołaja Łopuskiego, Adama Bagińskiego, Michała Kotlorza i Radosława Galanta. Czy ktoś z tej grupy zagra w niedzielę? Być może Galant, ale zobaczymy, jak będzie się czuł na niedzielnym rozjeździe.
Aksam Unia Oświęcim – GKS Tychy 1:2 (0:1, 0:1, 1:0)
0:1 – Da Costa – Pasiut, Bernat (19:28)
0:2 – Baranyk – Parzyszek, Sokół (27:04)
1:2 – Rzeszutko – Różański, Nikolov (49:10)
Aksam Unia: Fikrt - Gabryś, Nikolov (2); Piotrowicz, Rzeszutko, Różański - Prokopczik, Piekarski (2); Łucznikow, Tabaczek, Chomko (2) - Połącarz, Kasperczyk; Jaros (2), Adamus, Jakubik (10) oraz Skrzypkowski i Wojtarowicz.
Trener: Tomasz Piątek
GKS Tychy: Sobecki – Jakesz (2), Dutka; Woźnica, Szimiczek, Przygodzki (2) – Csorich, Wanacki (4); Bernat, Da Costa (2), Pasiut – Sokół, Majkowski; Baranyk, Parzyszek, Witecki – Ciura (2); Sośnierz, Gurazda, Banachewicz.
Sędziowali: Sebastian Kryś – Piotr Matlakiewicz i Mariusz Smura.
Kary: 18 minut (w tym 10 minut za niesportowe zachowanie dla Jakubika) – 12 minut.
Widzów: ok. 1700.
Komentarze