Przypadek czy oszustwo?
Z informacji bukmachera wynika, iż osoby z bliskiego otoczenia gdańskich hokeistów postawiły po kilka tysięcy złotych na zdarzenie „mało prawdopodobne”.
Takie rzeczy się nie zdarzają
- Trener Obłój (szkoleniowiec Stoczniowca - przyp. red.) obawiał się tego meczu z tego względu, iż drużyna była w „ciężkim” treningu. W okresie przygotowawczym zawodnicy nie trenowali należycie, dlatego starał się wykorzystać kilka dni wolnych od spotkań ligowych na szlifowanie formy. Organizmy zawodników mogły więc nie wytrzymać trudów meczu - tłumaczy Krzysztof Klinkosz, dziennikarz sportowy portalu www.trójmiasto.pl. - W dodatku, w bramce stanął niedoświadczony gracz (Bartosz Maza - przyp. red.), który w trzeciej tercji „spalił się”. Po meczu miał łzy w oczach.
Nie było jednak tajemnicą, iż pomimo zapowiedzi walki o awans do dalszej rundy, gdańszczanie podchodzili do zmagań pucharowych z pewną rezerwą. Niespodziewana porażka 1:8 przebiła jednak najczarniejsze scenariusze pisane przez kibiców Stoczniowca.
- Takie rzeczy się nie zdarzają... - mówili po zakończonym meczu.
Znając końcowy rezultat, niekoniecznie dokładny, tej specyficznej potyczki, można było wygrać sporo pieniędzy.
Duże sumy pieniędzy
Jedna z firm bukmacherskich, istniejąca od dwóch lat na polskim rynku, zamieściła w swojej ofercie wspomniane spotkanie z 17 listopada. Analitycy firmy stwierdzili, iż wygrana torunian w Gdańsku jest bardzo mało prawdopodobna. Za każdą postawioną złotówkę na zwycięstwo Nesty, można było wygrać siedem. Kilka godzin przed rozpoczęciem spotkania przelicznik na wygraną gości gwałtownie malał. Dlaczego?
- Tuż przed meczem zarejestrowano bowiem utworzenie pewnej liczby nowych kont, na które wpływały duże sumy pieniędzy. Nazwiska osób, które otwierały wspomniane konta, były zbieżne z nazwiskami hokeistów Stoczniowca - przyznał w rozmowie z „Nowościami” Jarosław Andruszkiewicz, rzecznik prasowy wspomnianego biura bukmacherskiego.
Czytelna sprawa?
Okazało się, że właściciele nowych kont, zasilonych w niektórych przypadkach kwotami sięgającymi kilku tysięcy złotych, trafnie obstawili zwycięzcę meczu. Bukmacherowi wydało się podejrzane.
- Ostatnią rzeczą, którą chciałbym zrobić, jest odebranie torunianom radości ze zwycięstwa, ale nigdy dotąd nie mieliśmy tak czytelnej sytuacji. Sądziliśmy, iż polski hokej jest wolny od tego typu afer - dodał Jarosław Andruszkiewicz.
Dziś, jak twierdzi, jego firma jest w posiadaniu dokumentów, czy też daleko idących poszlak, dotyczących ustawienia wyniku meczu. Jeśli tak jest faktycznie, sprawa powinna został zgłoszona do prokuratury. Tymczasem...
- ... prowadzimy własne dochodzenie w tej sprawie, aby wyjaśnić kwestię, czy nagrody powinny zostać wypłacone. Jeżeli dopatrzymy się nieprawidłowości będziemy działać zgodnie z procedurami - dodał Jarosław Andruszkiewicz.
Pojedyncze zakłady zawierano nawet na kilka tysięcy złotych. Amatorzy „ustawienia” wyniku, wygranej jednak nie odebrali. Biuro bowiem „zamroziło” podejrzane zakłady. Prawdopodobnie gracze otrzymają tylko zwrot swojego kapitału.
- Według mnie, za to co zrobili, nie powinni dostać nic - stwierdził pracownik biura bukmacherskiego.
Dariusz Łopatka - Nowości
Komentarze