Drugi krok tyszan (WIDEO)
W drugim meczu ćwierćfinałowym hokeiści GKS-u Tychy pokonali Unię Oświęcim 5:1. W rywalizacji do trzech zwycięstw prowadzą już 2:0. Kolejne spotkanie w środę w Oświęcimiu.
Dzisiejsza konfrontacja była bardzo podobna do wczorajszej. A przynajmniej do pewnego momentu. Tyszanie od samego początku mieli więcej z gry, natomiast oświęcimianie, schowani za podwójną gardą, szukali swoich szans w kontratakach. Dwukrotnie pod bramką Štefana Žigárdy'ego mocno się zakotłowało. W 5. minucie czujność tyskiego golkipera sprawdzili Jan Daneček i Wojciech Wojtarowicz, a chwilę później Jiří Zdeněk i Peter Tabaček.
–Przez dziesięć minut graliśmy naprawdę dobrze i realizowaliśmy założenia taktyczne. Później najwyraźniej zapomnieliśmy, że z tyszanami nie możemy grać otwartego hokeja. To wiele nas kosztowało – przyznał Josef Doboš, trener Unii.
Worek z bramkami w 13. minucie rozwiązał Adrian Parzyszek. Weteran polskich lodowisk po świetnym podaniu Adama Bagińskiego z łatwością przepchnął Jiříego Šindelářa i odpowiednio przyłożył łopatkę kija. Michal Fikrt nie miał więc żadnych szans.
Milowy krok w kierunku zwycięstwa tyszanie zrobili w drugiej tercji, w której zdobyli dwie bramki. Najpierw Maksim Kartoszkin, podczas gry w przewadze, idealnie przymierzył pod poprzeczkę, a chwilę później wirtuozerią popisał się Łukasz Sokół. Doświadczony defensor wjechał przed oświęcimską bramkę, przeciągnął golkipera, a następnie efektownie wyhamował i posłał gumę do siatki.
– Spokój sapera – w ten wymowny sposób trafienie „Socziego” opisał Krzysztof Majkowski, drugi trener tyszan.– W tej sytuacji Łukasz miał sporo miejsca i sporo czasu, bo nie był atakowany przez żadnego z rywali.
Po tym golu z oświęcimian zeszło powietrze. W trzeciej odsłonie tyszanie zdobyli jeszcze dwie bramki, pieczętując swoje zwycięstwo. Na 4:0 trafił Jarosław Rzeszutko, ale po tym trafieniu oświęcimianie mocno protestowali. – Zwracałem uwagę arbitrom, że rywale wybili mi krążek z raka i dopiero wtedy trafili do siatki. Żadnej reakcji z ich strony się nie było– przyznał Michal Fikrt, 32-letni golkiper.
Honor ekipy z Chemików 4 uratował Jerzy Gabryś, który potężnym uderzeniem z klepy zaskoczył Štefana Žigárdy'ego.
– Dzisiaj tyszanie byli ekipą zdecydowanie lepszą – przyznał Josef Doboš, opiekun Unii. – Musimy jak najlepiej przygotować się do środowego meczu. Walka wciąż trwa.
– Zrobiliśmy dzisiaj lepszy wynik, a i nasza gra była ładniejsza niż wczoraj. Dzisiaj rzadziej lądowaliśmy na ławce kar i to miało decydujące znaczenie– dodał z kolei Krzysztof Majkowski, drugi trener trójkolorowych.– Naszym celem jest zakończenie rywalizacji w Oświęcimiu, ale wiemy, że postawienie kropki nad "i" bywa przeważnie najtrudniejsze.
GKS Tychy – Unia Oświęcim 5:1 (1:0, 2:0, 2:1)
1:0 – Adrian Parzyszek – Adam Bagiński, Bartłomiej Pociecha (12:55),
2:0 – Maksim Kartoszkin – Nicolas Besch (33:17, 5/4),
3:0 – Łukasz Sokół – Adam Bagiński (34:11),
4:0 – Jarosław Rzeszutko – Jakub Ferenc, Kacper Guzik (53:27),
4:1 – Jerzy Gabryś – Kamil Kalinowski (53:50),
5:1 – Patryk Kogut – Jarosław Rzeszutko, Jurij Kuzin (57:29, 5/4).
Sędziowali: Tomasz Radzik (główny) – Marcin Młynarski, Tomasz Przyborowski (liniowi).
Minuty karne: 8-12.
Widzów: ok. 2500.
Stan rywalizacji (do trzech zwycięstw): 2:0 dla GKS Tychy.
Kolejny mecz: w środę o o 18:00 w Oświęcimiu.
GKS Tychy: Žigárdy – Mojžíš (2), Ferenc; Kuzin, Rzeszutko, Guzik (2) – Kotlorz, Besch; Vitek, Kartoszkin, Kogut – Pociecha (2), Sokół; Bagiński, Parzyszek, Woźnica – Wanacki; Majoch (2), Galant , Witecki.
Trener: Jiří Šejba.
Unia: Fikrt – Vosatko (2), Vizváry; Piotrowicz (2), Daneček, Wojtarowicz – Gabryś (2), Modrzejewski (2); Tabaček (2), Kalinowski, Zdeněk (2) – Šindelář, Piekarski; Adamus, Komorski, Szewczyk oraz Bepierszcz.
Trener: Josef Doboš.
Komentarze