Płachta: Kontynuujemy proces zapoczątkowany dwa lata temu
- Wszystko podporządkowujemy mistrzostwom świata. Ten listopadowy turniej da nam dużo materiałów i przemyśleń w celu jak najlepszego przygotowania się do tej imprezy - stwierdził w rozmowie z naszym portalem Jacek Płachta, selekcjoner reprezentacji Polski.
HOKEJ.NET: - Jakie są najbliższe plany reprezentacji i w jaki sposób będzie pan kontynuował myśl szkoleniową Igora Zacharkina?
Jacek Płachta, selekcjoner reprezentacji: - W najbliższym czasie, czyli od 3 listopada mamy zgrupowanie w Krynicy i jedziemy na turniej Euro Challenge na Węgry, gdzie będziemy grać z gospodarzami, Włochami i Koreą Południową. Jeśli chodzi o myśl szkoleniową, to kontynuujemy proces zapoczątkowany dwa lata temu. Wszystko podporządkowujemy mistrzostwom świata. Ten listopadowy turniej da nam dużo materiałów i przemyśleń w celu jak najlepszego przygotowania się do tej imprezy.
Czy w pana działaniach oprócz rosyjskiej myśli szkoleniowej zobaczymy także bogate doświadczenie wyniesione z gry w Niemczech?
- My będziemy tylko zmieniać detale. Wypracowany fundament, czyli ta podstawa się nie zmieni. To co zrobił duet Zacharkin-Bykow było na najwyższym poziomie.
Porozmawiajmy chwilę o personaliach. Czy drużyna dalej oparta będzie o doświadczonego Leszka Laszkiewicza?
- Leszka ostatnio nie było w kadrze nie ze względów sportowych, tylko dlatego, iż był chory. Leszek jest bardzo doświadczonym zawodnikiem, a my potrzebujemy zespołu stanowiącego mieszankę rutyny i młodości.
Jakie działania zaproponowałby pan w szkolenie ośmio czy dziesięciolatków, bo to oni będą stanowić potencjał naszego hokeja za dziesięć lat?
- Pan poruszył bardzo ważny temat. My musimy myśleć o tym już teraz. Grupa zawodników w seniorach jest bardzo wąska. Trzeba nad tą młodzieżą się pochylić, bardzo mocno w pracy na terenie klubów. PZHL również w swojej strategii działań powinien jak najszybciej uwzględnić naszych milusińskich. Niestety obecnie mamy pewną lukę rocznikową pomiędzy seniorami a juniorami.
Jak pan zapatruje się na sprawę przejęcia sterów w polskim hokeju przez Mariusza Czerkawskiego?
- Ja jestem tylko od spraw sportowych. Nie mogę naprawdę mówić, kto powinien poukładać klocki pod względem organizacyjnym. Mogę być tylko rozliczany z tej działki sportowej.
A jak pan patrzy na osiągnięcia swojego syna w DEL-u?
- Wiadomo, że widziałbym go też tutaj w grze dla Polski. Ale widzę, że robi w Niemczech małe postępy. Jest to także nasza kontynuacja - po dwudziestu latach gry w Niemczech, teraz mój syn to realizuje. Jestem dumny, iż jest jakiś następca. On ma jednak swój świat i ja jako ojciec nie mam już takiego wpływu. Chciałbym mu jeszcze wiele rzeczy podpowiedzieć, ale nie wiem czy mnie posłucha.
Przejdźmy do rozgrywek ligowych. Już na początku sezonu kilka zespołów ma kłopoty finansowe, ale najbardziej pana macierzysty klub. To nie będzie wpływać dobrze na rozwój ligi.
- Oczywiście wykładnikiem dobrej reprezentacji jest dobrze poukładana liga. Nie mamy oczywiście ani najgorszej ligi, nie mówiąc już o topowych europejskich ligach. Jesteśmy typowym średniakiem. Jest za dużo meczów, w których wynik spotkania jest łatwo odgadnąć. To nie powoduje odpowiedniej koncentracji i mobilizacji u zawodników. Jakbyśmy mieli bardzo dobrą ligę, to moje zadanie byłoby na pewno łatwiejsze.
Coraz powszechniejsza jest naturalizacja zawodników. Posłużę się dawnym przykładem Włoch i ich kanadyjskimi graczami, ale także w Szwajcarii i wielu krajach proces się ten rozwija. Czy my nie możemy sprowadzić hokeistów z polskimi korzeniami zza oceanu?
- Generalnie wszystkie reprezentacje tak robią. Mamy tylko mały problem prawny, ponieważ według przepisów naturalizowany gracz musi zagrać dwa lata w lidze kraju, gdzie miałby być reprezentantem. Wielu zawodników nie ciągnie do polskiej ligi, bo poziom jej nie jest zadawalający. Na pewno jest to opcja nad którą trzeba się mocno zastanowić, bo wszystkim nam zależy na rozwoju tej dyscypliny w Polsce.
Coraz bliżej granic Polski gra Wojtek Wolski. Może jeszcze by się zdecydował na grę ponownie w polskiej lidze?
- Trudno mi jest powiedzieć czy by chciał. Bariera tych dwóch lat grania w rodzimej lidze to mocne ograniczenie, przynajmniej z mojego punktu widzenia.
Czy jest to jeszcze możliwe, że przyjdą czasy tak wyrównanych pojedynków z Kanadą czy Szwecją jak na olimpiadzie w Calgary w 1988 roku?
- Wszyscy o tym wspólnie marzymy. Podstawą jest zbudowanie tego fundamentu w oparciu o dziesięciolatków. Musimy iść zdecydowanie w tym kierunku. Metodą małych kroczków, „step by step”. Myśleć trzeba perspektywicznie, wlać nowego ducha w tą dyscyplinę sportu. Jesteśmy w grupie pod elitą i będziemy walczyć o każdy centymetr lodu.
Tak się złożyło, że Kraków będzie gospodarzem kolejnych mistrzostw świata. Jako gospodarz będziemy mieli wielkie zobowiązanie wobec kibiców?
- Będziemy walczyć od pierwszego do ostatniego meczu. Chcemy nauczyć się wygrywać. Mentalność zwycięzców to piękna sprawa. Pokazaliśmy, że z takimi drużynami też potrafimy wygrywać. Mamy teraz turniej EIHC, później w grudniu. Mistrzostwa w Krakowie to będzie coś wyjątkowego. Kilkanaście tysięcy ludzi na spotkaniach, z pewnością będzie się czuło dreszczyk emocji. Granie na takiej hali, przy takiej publiczności to jest wielka przyjemność, ale także wielkie wyzwanie.
Rozmawiał Jarosław Gembka
Komentarze