Strzelecka (nie)moc
Już jutro hokeiści JKH GKS Jastrzębie staną przed szansą wywalczenia awansu do finału play-off Polskiej Ligi Hokejowej. W półfinałowej rywalizacji, która toczy się do czterech zwycięstw, jastrzębianie prowadzą z GKS Tychy 3:0.- Zdajemy sobie sprawę z tego, że w fazie play-off najtrudniejszy jest zarówno ten pierwszy, jak i ostatni krok - stwierdził Radek Prochazka, środkowy drugiej formacji jastrzębian.
- Nasze szanse na grę w finale drastycznie zmalały - mówił po środowym spotkaniu Dominik Salamon, drugi trener GKS Tychy. - Jednakna pewno się nie poddamy i zrobimy wszystko, żeby awansować, ale będzie to wyjątkowo trudne zadanie.
Jeśli tyszanie marzą jeszcze o odwróceniu losów rywalizacji, to muszą zacząć wygrywać w regulaminowym czasie gry albo w dogrywce. Nie powinni czekać na serię rzutów karnych, bowiem statystyki w tym elemencie są dla nich bardzo niekorzystne. Wystarczy wspomnieć, że przegrali po najazdach już trzy spotkania z rzędu i zamienili na bramki zaledwie 2 z 7 prób.
A jastrzębianie? Nie dość, że zanotowali trzy zwycięstwa z rzędu, to na dodatek wykorzystali 8 z 8 rzutów karnych. Nie ma w tym nic dziwnego, bo Jirzi Reżnar ma w swoim składzie zawodników o wyjątkowo mocnych nerwach, których zaczęto nazywać czeskimi muszkieterami.
Każdy z nich rozpoczyna najazd w inny sposób. Radek Prochazka długo patrzy na krążek, Petr Lipina całuje złoty medalik, a Richard Kral zagryza pasek od kasku.- Nie mam konkretnych strategii na wykonywanie rzutów karnych. Po prostu wyjeżdżam na środek, rozpoczynam najazd i obserwuje to, co robi golkiper- zaznacza Radek Prochazka. 35-letni Czech w obu meczach z Tychami otwierał serię rzutów karnych. W obu przypadkach nie pomylił się.
Komentarze