Kolejna porażka Nesty na własnym lodzie
Szóstą porażkę z rzędu ponieśli hokeiści Nesty Karawela Toruń. W debiucie trenerskim przed własną publicznością duetu trenerskiego Lechocky – Jaworski torunianie ulegli GKS Tychy 2:4.
Po ponad miesięcznej przerwie toruńscy kibice mogli zobaczyć spotkanie ligowe na Tor-Torze. Zespół poprowadził już nowy trener Jarosław Lechocky, który debiutu na ławce trenerskiej do udanego nie zaliczy (porażka 0:11 w Sanoku). Kolejnym wyzwaniem dla słowackiego trenera był pojedynek z wicemistrzem Polski GKS Tychy. Zdecydowanym faworytem byli goście, czyli czwarta siła PLH. Początek meczu zaskoczył nielicznie zgromadzoną publiczność. Na lodzie przeważali torunianie, jednak brakowało sytuacji, by zagrozić bramce strzeżonej przez Arkadiusza Sobeckiego. W 5. minucie dobrą okazję zmarnował Daniel Minge, który uderzył zbyt lekko, by pokonać tyskiego bramkarza. Goście po raz pierwszy poważnie zagrozili bramce Michała Plaskiewicza w 8. minucie, kiedy to strzał Michała Woźnicy z trudem odbił toruński bramkarz. Dwie minuty później mogła paść pierwsza bramka dla przyjezdnych, ale błędy toruńskich obrońców nie wykorzystał Jakub Witecki. W drugiej połowie pierwszej tercji na lodzie dominowali goście, ale dzięki dobrej grze Plaskiewicza i odrobinie szczęścia gospodarze utrzymywali bezbramkowy remis.
Na początku drugiej tercji torunianie stanęli przed szansą na objęcie prowadzenia. Grając w przewadze zaatakowali bramkę Sobeckiego, ale tyski bramkarz nie dał się pokonać po strzałach Przemysława Bomastka i Kamila Kalinowskiego. W 27. minucie goście stanęli przed szansą na wyjście na prowadzenie, bowiem wychodzącego na czystą pozycję Grzegorza Pasiuta faulował Michał Smeja i sędzia Paweł Meszyński nie mógł podjąć innej decyzji, jak podyktować rzut karny. W pojedynku z toruńskim bramkarzem Pasiut okazał się słabszy i cały czas był remis. Podobnie jak to miało miejsce w pierwszej odsłonie druga część tercji należała do tyszan. Coraz groźniej i z większą częstotliwością zagrażali toruńskiej bramce, w której świetną partię rozgrywał Mic.hał Plaskiewicz. Niestety dla torunian dobra passa ich bramkarza skończyła się w 39 minucie. Po dość przypadkowym odbiciu krążka przez toruńskiego obrońcę dopadł do niego Adrian Parzyszek i idealnym podaniem obsłużył Marcina Kozłowskiego, który nie miał kłopotu z umieszczeniem go w toruńskiej bramce. Była to jedyna bramka tej tercji, po której tyszanie prowadzili w najmniej możliwych rozmiarach.
Trzecia tercja była najciekawsza, padło dużo bramek, a więc to, co kibice lubią najbardziej. Strzelanie w trzeciej odsłonie rozpoczął niespełna dwie minuty po wznowieniu gry Teddy Da Costa. Wydawało się, że tyszanie kontrolują przebieg wydarzeń, ale gospodarze zerwali się do ataków i już po niespełna minucie na listę strzelców wpisał się Marek Wróbel. Pięć minut później ładną akcję gospodarzy mierzonym strzałem pod poprzeczkę zakończył kapitan zespołu Przemysław Bomastek i było 2:2. Szczęście z korzystnego wyniku gospodarzy trwało tylko nieco ponad minutę. Strzału z niebieskiej linii Tomasa Jakesa nie zdołał złapać Plaskiewicz, a stojący przed toruńskim bramkarzem Roman Simicek dopełnił formalności, strzelając do pustej bramki. Gospodarze mimo straty bramki nie rezygnowali w atakach, ale pomni wydarzeń z wcześniejszych fragmentów spotkania tyszanie grali uważniej w defensywie i liczyli na zdobycie czwartej bramki z kontry. Z szybkiego ataku się nie udało, ale powiodło się tuż po wznowieniu, po którym Plaskiewicza pokonał Adam Bagiński, ustalając wynik spotkania na 4:2. Gospodarze próbowali ratować wynik, wycofując bramkarza i grając w sześciu na czterech, ale losów meczu odwrócić już nie zdołali.
Tyszanie wygrali bardzo ważny mecz w walce o awans do czołowej czwórki rozgrywek. Torunianie natomiast przegrali szósty z kolei mecz, a bez zwycięstwa na własnym lodzie pozostają od szóstej kolejki, kiedy to pod koniec września sensacyjnie pokonali zespół z Sanoka. Szansa do przełamania tej fatalnej serii już za dwa dni, kiedy to w meczu o „sześć” punktów Nesta Karawela podejmie MMKS Podhale Nowy Targ.
Nesta Karawela Toruń – GKS Tychy 2:4(0:0,0:1,2:3)
0:1 38:27 M.Kozłowski – Parzyszek – T. Kozłowski
0:2 41:44 Da Costa – Csorich – Parzyszek (w przewadze)
1:2 42:28 Wróbel – Baranyk
2:2 47:02 Bomastek – Marmurowicz – Gaisins
2:3 48:05 Simicek – Jakes
2:4 58:26 Bagiński – Simicek
Nesta: Plaskiewicz – Bluks, Gaisins, Bomastek, Kuchnicki, Marmurowicz; Koseda, Smeja, Wróbel, K.Kalinowski, Baranyk; Lidtke, Porębski, Jankowski, Dzięgiel, Minge; Maj, Ziółkowski, Gościmiński, Chrzanowski, Winiarski.
GKS: Sobecki – Jakes, Bobcek, Bagiński, Simicek, Woźnica; Kotlorz, Majkowski, M.Kozłowski, Parzyszek, T.Kozłowski; Ciura, Csorich, Pasiut, T.Da Costa, Witecki; Gwiżdż, Mejka, Galant, Sośnierz, Przygodzki.
Sędziowali: Meszyński oraz Adamoszek, Kaczyński.
Komentarze