Fraszko: Chciałbym zostać w Toruniu
Bartosz Fraszko nie może narzekać na brak ofert. Kapitan „Stalowych Pierników” wciąż nie podjął jednak decyzji, co do swoich występów w przyszłym sezonie. Wpływ na to ma niejasna sytuacja w związku z pandemią koronawirusa.
HOKEJ.NET: Jak ocenisz miniony sezon w wykonaniu drużyny, jak i indywidualnie? Jesteś z niego zadowolony? Czy oczekiwałeś więcej?
Bartosz Fraszko, napastnik KH Energi Toruń: - Myślę, ze jako drużynę było nas stać na więcej. Mieliśmy kryzys w trakcie sezonu, ale w porę się z nim uporaliśmy. Mogliśmy zająć wyższe miejsce w sezonie zasadniczym, ale mimo wszystko wydaje mi się, że nie zasłużyliśmy na porażkę z GKS-em Tychy 0:4 w fazie play-off. Indywidualnie również oczekiwałem więcej od siebie, ale ten sezon już za nami.
Jak sobie radzisz w czasie pandemii? Czy utrzymujesz jakoś formę fizyczną mimo ograniczonych możliwości?
- Jest to trudny okres dla wszystkich. Staram się robić codziennie ćwiczenia w warunkach domowych, ale jest to samo, co trening w normalnych warunkach. Podziwiam i szanuję za to ludzi, którzy muszą pracować narażając swoje zdrowie podczas pandemii.
W rodzinnym Toruniu wiele się dzieje, na pewno nastąpi wiele roszad w składzie w zależności od finansów w klubie. Jakie informacje do Was docierają?
- Ciężko stwierdzić, jak to będzie wyglądało. Szczerze powiedziawszy to nie mam pojęcia, jakie będą warunki w klubie. W najbliższym czasie powinno się wszystko wyklarować.
Po niezłym sezonie, nie możesz narzekać na brak ofert. Czy jesteś zdecydowany na opuszczenie Torunia? Czy sprawa jest otwarta?
- Chciałbym dalej grać w moim rodzinnym mieście. Jako wychowanek jest to dodatkowa motywacja występować przed toruńską publicznością, ale na tę chwilę nie wiadomo jaki będzie budżet, jaki będzie cel na ten sezon. Czy będę grał w Toruniu czy nie, to zawsze trzymam kciuki za drużynę, bo tak, jak wspomniałem jest to moje rodzinne miasto i jest to pewien sentyment.
Czy nie kusi Cię wyjazd za granicę? Wciąż jesteś dość młodym zawodnikiem.
- Młody? Młody to jest zawodnik w wieku 17-18 lat. W Polsce określamy zawodników w moim wieku jako młodych, gdzie w całej Europie to już są zawodnicy, od których się wymaga. Z chęcią spróbowałbym sił w zagranicznej lidze, ale tylko takiej która jest lepsza od PHL.
Swoje pierwsze ekstraligowe kroki stawiałeś w 2014 roku w Krakowie. Jak wspominasz ten okres? Początek sezonu miałeś bardzo udany. Później było nieco gorzej. Jak układała się współpraca ze sztabem szkoleniowym i dlaczego zdecydowałeś się odejść?
- W pewnym sensie był to fajny okres, bo miałem okazje grać z naprawdę dobrymi i doświadczonymi zawodnikami, od których mogłem się wiele nauczyć. Potem niestety nie wyglądało to tak, jak sobie wyobrażałem. Nie chciałbym komentować dalej mojego epizodu w Krakowie.
Twój tato Adam swego czasu był uważany za jednego z najlepszych środkowych w Polsce, ale nie do końca spełnionego talentu. Czy jako jego następca czujesz chęć i motywację, aby osiągnąć sportowo jeszcze więcej?
- Na pewno chciałbym chociaż dorównać do jego poziomu i jest to pewna motywacja. Zobaczymy, co przyniosą kolejne lata, bo mam za sobą tylko kilka sezonów gry w seniorskim hokeju.
Temat "Fraszko do kadry" wraca jak bumerang przed każdym ważnym turniejem. Czy czujesz się pomijany i motywuje Cię to do jeszcze cięższej pracy aby selekcjoner dał Ci konkretną szansę?
- Myślę, że marzeniem każdego sportowca jest gra w reprezentacji swojego kraju. Nie czuję się pomijany, zawsze szanuję decyzje trenera, bo to później on jest rozliczany z wyniku reprezentacji. Natomiast jeśli dostanę kolejną szansę, to postaram się ją wykorzystać.
Rozmawiali: Sebastian Królicki i Mikołaj Pachniewski.
Komentarze