Odrobny: Dlaczego nie ma mnie w kadrze? Każdy może odpowiedzieć na to pytanie za mnie
Przemysław Odrobny w ostatnim czasie jest w wyśmienitej dyspozycji. W sześciu zwycięskich meczach przepuścił tylko pięć bramek. Porozmawialiśmy z "Wiedźminem" na temat jego dobrej dyspozycji, serii zwycięstw Podhala oraz braku powołania na zgrupowanie reprezentacji Polski.
HOKEJ.NET: – Niedzielne spotkanie nie rozpieściło kibiców. Były to takie hokejowe szachy, bo na pierwszego gola przyszło nam poczekać do 48. minuty.
Przemysław Odrobny: – Pierwsza tercja wyglądała troszeczkę jak hokejowe szachy. Obydwie drużyny nie stwarzały jakichś klarownych sytuacji, było za to dużo gry w tercji neutralnej. Jesteśmy obok siebie w tabeli i myślę, że prezentujemy podobny poziom. Przynajmniej tak to dzisiaj wyglądało. Mecz był na styku, w pierwszej tercji próbowaliśmy się wyczuć. Nikt nie był na tyle odważny, aby otworzyć i zaatakować.
Według oficjalnych statystyk obroniłeś 35 z 36 strzałów. Wydaje się, że miałeś więcej pracy.
– Faktycznie, już nie raz się potwierdziło, że te strzały w protokole nie są zapisywane w sposób rzetelny. Z reguły są one zaniżane. Ale tak naprawdę w tym sezonie za bardzo w to nie ingeruje. Widzę, ile strzałów zapisują drugi bramkarz lub drugi trenera. Faktycznie w tej drugiej tercji Cracovia atakowała śmielej i było więcej roboty.
Przy straconej bramce Twoja drużyna miała swoje uwagi. Sędzia zdecydował się na analizę wideo, jednak po niej jednak szybko wskazał na środek, zaliczając bramkę.
– Drużyna miała, ja nie, bo nie widziałem gumy. Wiem, że w ostatniej chwili krążek odbił się od prawego uda. Próbowałem jeszcze nogami ratować sytuacje, ale nie udało się. Rompkowski dobrze z niebieskiej wrzucił gumę, ktoś przede mną zmienił lot krążka i ciężko było zareagować.
W dogrywce też z obu stron sytuacje były, ale udanie się to dla Was zakończyło. Świetny strzał z pierwszego krążka oddał Richard Jenčík.
– Rzadko kiedy nasz napastnik ze Słowacji strzela z pierwszego krążka, ale trzeba przyznać, że ma nosa do tych goli. Grał w słowackiej ekstralidze i wygrywał wielokrotnie tytuł mistrzowski, więc wie na czym to polega. Widział, że bramkarz nie jest przesunięty i musi od razu uderzać. Idealnie zmieścił ten krążek w bramce. Guma zanim wpadła do siatki, odbiła się od poprzeczki.
To szóste zwycięstwo z rzędu hokeistów z Nowego Targu. Czy forma drużyny zwyżkuje?
– Cieszy nas to, że wszystko zaczęło funkcjonować. Jesteśmy zadowoleni, że passa zwycięstw trwa, ale cały czas patrzymy w przyszłość, aby to jeszcze lepiej funkcjonowało. Realizujemy taktykę naszego nowego trenera, mamy nową przemeblowaną drużynę, w której wszystko musiało się zazębić. Chcemy się tego trzymać jak najdłużej.
Sześć meczów, pięć wpuszczonych bramek i w tym jedno czyste konto. Krótko mówiąc – forma w ostatnim czasie dopisuje?
– Nigdy sobie nie słodzę, tylko ciężko pracuję nad tym, aby forma i umiejętności szły do góry. A najmłodszy już nie jestem. Ale jak mówisz, wystarczy spojrzeć do statystyk. One mówią za mnie. Wystarczy choćby zobaczyć na statystyki i zobaczyć, że albo broniłem na zero, albo wpuszczałem jednego gola.
Gdy zobaczyłeś listę powołań do reprezentacji Polski na turniej EIHC w Gdańsku to byłeś zaskoczony?
– Powiem szczerze, że była to trochę dziwna sytuacja. Dowiedziałem się o tym fakcie w swoje 34. urodziny. Przyznam szczerze, że był to mój pierwszy dzień wolny przypadający na ten szczególny dzień po 17 latach mojej przygody z hokejem. W połowie dnia zobaczyłem listę powołanych i nie było tam mojego nazwiska. Cóż, nie jesteś pierwszą osobą, która mnie o to pyta. Odpowiem tak samo, jak każdemu. To trener podejmuje decyzję i nie będę się do tego ustosunkowywał. Ja jestem od grania. Wydaje mi się, że każdy może odpowiedzieć na to pytanie za mnie.
Rozmawiał: Sebastian Królicki
Komentarze