Komorski: W fazie play-off wygrywają najwytrwalsi
– Trofea zdobywa się solidną obroną i bardzo dobrą grą w przewagach – podkreśla Filip Komorski, czołowy napastnik GKS-u Tychy. Trójkolorowi po zaciętej, siedmiomeczowej batalii z TatrySki Podhalem Nowy Targ wywalczyli awans do finału play-off.
Dla ekipy z piwnego miasta będzie to już trzynasta okazja do walki o złoto. Po raz siódmy na tym etapie rozgrywek zmierzy się z Comarch Cracovią, z którą ma rachunki do wyrównania. Powód? Otóż w dotychczasowych sześciu finałach rozgrywanych między tymi zespołami, zawsze wygrywali podopieczni Rudolfa Roháčka.
Trójkolorowi mają więc idealną okazję do tego, by pozbyć się tego piętna. O tym, co było i co czeka tyszan wkrótce opowiedział Filip Komorski, który w fazie play-off imponuje dobrą formą. W 14 meczach zdobył bowiem 5 bramek i zanotował 8 asyst.
O meczu numer sześć, który okazał się kluczowy dla losów całej serii
– Wydaje mi się, że to właśnie wtedy złamaliśmy tę serię. Po dość bolesnej porażce w meczu numer pięć, gdzie prowadziliśmy i przegraliśmy po dogrywce, podnieśliśmy się z kolan. Rzeczywiście ten mecz wyglądał już znacznie lepiej. Był zacięty i zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że o jego losach może przesądzić jeden błąd, nawet drobne potknięcie. Pomógł nam John Murray, który bronił kapitalnie.
O wysokim zwycięstwie z Podhalem w decydującym starciu
– W meczu numer siedem zagraliśmy już mega odpowiedzialnie, kibice nas wsparli, stąd też taki wynik.
Założyliśmy sobie, że musimy zagrać dobrze w defensywie i co najważniejsze bardzo cierpliwie. Owszem nie spodziewaliśmy się, że wygramy w takich rozmiarach. Zresztą to sprawa drugorzędna. Dla nas najważniejszy jest awans do finału.
O dobrym przygotowaniu do sezonu
– Wydaje mi się, że jesteśmy bardzo dobrze przygotowani do sezonu. Co tu dużo mówić: im więcej meczów i im są one dłuższe, tym lepiej dla nas. Taki wniosek można wysnuć po dotychczasowej rywalizacji. Poza tym mamy mocne cztery piątki, które grają cały czas, przez co zostaje nam sporo sił i energii na dodatkowe dogrywki.
O finałowej rywalizacji z Cracovią
– To jest play-off i tutaj mistrzostwo zdobędzie drużyna, która najlepiej poradzi sobie z różnymi problemami: taktycznymi, zdrowotnymi i psychologicznymi. Zresztą nie od dziś mówi się, że wygrają najwytrwalsi.
Moim zdaniem te play-offy pokazują, że nie ma tutaj zdecydowanego faworyta w finale. Trener z pewnością opracuje taktykę na rywala i jeśli będziemy ją dobrze realizować, to wygramy i obronimy mistrzostwo. Musimy się spiąć i zapomnieć o tym, co było. Do finału przystępujemy z czystą głową.
O krakowskim piętnie
– Wydaje mi się, że koszmaru Cracovii pozbyliśmy się w poprzednim sezonie. Co prawda nie spotkaliśmy się z „Pasami” w play-offach, ale pokonaliśmy wszystkie drużyny i zdobyliśmy upragniony tytuł mistrzowski.
Warto też wspomnieć, że zarówno my, jak i Cracovia jesteśmy trochę innymi drużynami. Nie wszyscy nasi zawodnicy pamiętają te chwile, w których przegrywaliśmy z krakowianami rok po roku. To dobrze, bo nie będzie tu mowy o jakichkolwiek kompleksach.
Najważniejsze jest dla nas to, by grać swoje. Prezentować się tak, jak w ostatnim starciu półfinałowej serii. Wtedy wszystko ułoży się po naszej myśli.
O silnej defensywie Cracovii
– Nie da się ukryć, że formacja obronna „Pasów” pod względem warunków fizycznych może robić wrażenie. Z drugiej jednak strony my też mamy solidną drużynę, w której jest kilku dobrze zbudowanych napastników jak Radek Galant, Kuba Witecki, Andrij Michnow czy Tomáš Sýkora. Poza tym mamy też solidną obronę i klasowego bramkarza.
O przewagach, które trzeba poprawić
– W tamtym sezonie tytuł mistrzowski wygraliśmy właśnie przewagami, ale w tym elemencie nie radzimy sobie najlepiej (11,3 % skuteczności – przyp. red.). Nie powiem nic odkrywczego, ale trofea zdobywa się solidną obroną i bardzo dobrą grą w przewagach. Mamy jeszcze trochę czasu, by poprawić ten element. Spokojnie, będzie dobrze.
Rozmawiał i notował: Radosław Kozłowski
Komentarze