PZHL nie oczekuje od trenera Valtonena natychmiastowych sukcesów
Mirosław Minkina prezes PZHL w wywiadzie udzielonym niedawno rozgłośni RMF FM oprócz spraw dotyczących konfliktu z grupą najbardziej doświadczonych kadrowiczów i kwestii dotyczących powołania w przyszłości do życia Ligi Wyszehradzkiej opowiedział również o kilku tematach związanych z kadrą narodową seniorów.
Prezes PZHL docenia wartość merytoryczną poprzedniego szkoleniowca reprezentacji, jednakże uważa, że forsowane przez niego koncepcje okazały się niewłaściwe na polskim gruncie, co poskutkowało spadkiem bialo-czerwonych do dywizji IB.
–Ted Nolan to wielki człowiek i świetny trener, ale jednak prezentuje inną filozofię niż ta, do której jesteśmy przyzwyczajeni w Polsce – stwierdził Minkina. –Ja nie mogę powiedzieć, że trenerzy z Kanady byli źli, co zresztą potwierdza praca Toma Coolena w GKS-ie Katowice. Wszystko wskazuje na to, że jego zespół jest głównym faworytem w walce o Puchar Polski i krajowe mistrzostwo. Zmiany zaproponowane przez Kanadyjczyków były po prostu zbyt rewolucyjne.
Prezes PZHL Mirosław Minkina w towarzystwie wiceprezesów: Marty Zawadzkiej (z prawej) i Roberta Walczaka (z lewej).
Zdaniem sternika hokejowej centrali bardzo ważny jest odpowiedni poziom komunikacji pomiędzy trenerem a kadrowiczami, w czym kluczową kwestią jest posługiwanie się językiem polskim.
–Bardzo ważne jest, że Tomek Valtonen mówi po polsku. Jednak jeżeli ktoś włada tylko językiem angielskim, to ta komunikacja nie wygląda tak perfekcyjnie, jak w przypadku człowieka rozumiejącego naszą ojczystą mowę – zauważa Minkina. –Pełniłem różne funkcje w naszej kadrze narodowej i mam spory materiał porównawczy, jak kwestie językowe wpływają na komunikację z zawodnikami – zaczyna opowiadać Minkina –Za trenera Wiaczesława Bykowa i Igora Zacharkina ten kontakt był bardzo dobry, bo to jakby nie było przedstawiciele narodu słowiańskiego. Rosyjski jest podobny do polskiego. Później był Szwed Torbjörn Johansson i już było gorzej, no ale pojawił się Jacek Płachta, a Johansson był jego asystentem. Wtedy ta komunikacja z kadrą była bez zarzutu. Nie chciałbym nic złego powiedzieć na kanadyjski duet pracujący ostatnio z reprezentacją, ale wyniki pokazują, że chyba jednak ten kontakt na linii trenerzy – zawodnicy nie był najlepszy.
Aktualny trener polskiej reprezentacji zebrał bardzo dobre recenzje od swojego związkowego przełożonego, z którym poznali się podczas trwania tegorocznych Mistrzostw Świata Dywizji I Grupy A w Budapeszcie zakończonych klęską biało-czerwonych.
–Człowiek o ogromnej charyzmie i dosyć dużym doświadczeniu jak na swój wiek (38 lat – przyp.red.) – ocenia Minkina –Był dobrym zawodnikiem. Grał w lidze fińskiej i ocierał się o kadrę narodową tego kraju.
Prezes PZHL chwali zapał do pracy, który widać u Valtonena. –On pokazuje nam, że jemu się chce – mówi Minkina. Jedną z koncepcji dotyczących przyszłości jest uczynienie z Fina koordynatora wszystkich reprezentacji, począwszy od seniorskiej, a na U16 kończąc. Na chwilę obecną na przeszkodzie stoją finanse oraz obowiązki klubowe selekcjonera.
–Związku nie stać na płacenie jakiś horrendalnych kwot panu Valtonenowi za jego pracę, ale walczę w ministerstwie o zwiększenie puli na jego wynagrodzenie, co pozwoliłoby powierzyć mu więcej zadań i zrobić z niego koordynatora wszystkich reprezentacji – informuje Minkina –Do tematu będziemy mogli wrócić dopiero po sezonie, bowiem na razie Valtonen pracuje w Podhalu Nowy Targ, z którym walczy o najwyższe cele.
Wszystko wskazuje na to, że obecny trener kadry nie musi obawiać się o zachowanie swojej posady. Związek nie oczekuje jakichś natychmiastowych sukcesów, a większą wartością jest właściwa koncepcja pracy, czyli po prostu pomysł na tę kadrę.
–Jestem zwolennikiem ciągłości pracy. Cóż może pokazać trener w półtora roku? – pyta retorycznie Minkina –Trzeba dać szkoleniowcowi trzy, cztery, może nawet pięć lat, żeby pojawiły się efekty. Ciągłe zmiany niczego nie przyniosą.
PZHL nie wymaga od Tomka Valtonena natychmiastowych sukcesów. Ważniejsza jest odpowiednia koncepcja.
Prezes uważa, że reprezentacja straciła trochę czasu przez niewłaściwą decyzję odwołującą ze stanowiska selekcjonera Jacka Płachtę, po tym jak trzy razy z rzędu nie udało się wywalczyć awansu do światowej elity, w tym dwukrotnie podczas turniejów organizowanych w naszym kraju (Katowice, Kraków).
–Moim zdaniem zmieniliśmy Jacka Płachtę w niewłaściwym momencie – ocenia Minkina –Wtedy ta ciągłość pracy i koncepcji była, bo zanim sam prowadził kadrę przez 3 lata, to najpierw dwa lata asystował u Zacharkina. Ja mam nadzieję, że Jacek jeszcze wróci. Nie wiem w jakiej formie, ale to jest facet z wielkim sercem i ogromnym autorytetem. Kogoś takiego brakuje.
Sternik hokejowej centrali studzi oczekiwania dotyczące szybkiego powrotu reprezentacji na poziom, na którym rywalizowała za kadencji Płachty.
–Na sprawę awansu musimy patrzeć realnie, zgodnie z powiedzeniem „tak krawiec kraje, jak mu materiału staje” – tłumaczy Minkina –Kadra jest w okresie przemian. Starsi odchodzą, młodzi dopiero się uczą. Co z tego wyjdzie zobaczymy, aczkolwiek związek musi czynić pewne plany i dla nas jest nim powrót na bezpośrednie zaplecze światowej elity. To jest cel minimum dla nas, ale czy do tego dojdzie już od następnego sezonu, to nie jestem w stanie udzielić takiej gwarancji. Z całą pewnością, jeżeli się nie uda, to szat z tego powodu rozdzierać nie będziemy.
Komentarze