Tyszanie zgarnęli pełną pulę (WIDEO)
Nie udał się Jiříemu Šejbie debiut w roli szkoleniowca Unii Oświęcim. W meczu 19. kolejki Polskiej Hokej Ligi biało-niebiescy przegrali na własnym lodzie z GKS-em Tychy 3:6.
Spotkanie z tyszanami było niezwykle ważne dla 55-letniego Czecha, który przez ostatnie cztery sezony prowadził właśnie zespół trójkolorowych. Już pierwsze minuty pokazały, że nowy trener Unii podszedł do tego meczu ambicjonalnie. Mocno zmotywował zespół, który w pierwszej odsłonie pod żadnym względem nie ustępował silniejszemu kadrowo przeciwnikowi.
Ba, to oświęcimianie pierwsi objęli prowadzenie. W 5. minucie na potężny strzał z linii czerwonej zdecydował się Mateusz Gębczyk, a strzegący tyskiej bramki Kamil Lewartowski nie zdążył w porę zareagować. Kibice mieli swój pierwszy powód do radości.
Goście do wyrównania doprowadzili w 19. minucie, a w sukurs przyszła im podwójna kara mniejsza zarobiona przez Wojciecha Wojtarowicza. Tyszanie błyskawicznie założyli zamek, Michael Cichy dograł do Filipa Komorskiego, który uderzył bez przyjęcia i zaskoczył Michala Fikrta.
Ale chwilę później tyszanie popełnili prosty błąd. Gumę wyłuskał Adam Rufer, który wypuścił w bój Martina Kasperlika. Dynamiczny skrzydłowy w efektowny sposób wykorzystał sytuację sam na sam z Kamilem Lewartowskim i przywrócił biało-niebieskim prowadzenie.
Indywidualne błędy i piękne gole
Ogromny wpływ na dalsze losy spotkania miał początek drugiej odsłony. Wówczas oświęcimianie popełnili kilka prostych błędów i stracili trzy bramki. Najpierw w odpowiednim miejscu znalazł się Jakub Witecki, który jako pierwszy dopadł do odbitego od bandy krążka i bez chwili zastanowienia umieścił go w siatce. Okrasą meczu były trafienia Michaela Cichego i Krystofera Kolanosa. Pierwszy z nich ładnie przymierzył z korytarza między bulikami (guma odbiła się jeszcze od poprzeczki), a drugi zakręcił oświęcimskimi defensorami i popisał się przepięknym uderzeniem z nadgarstka.
Biało-niebiescy w 27. minucie zdobyli jeszcze kontaktowego gola po kolejnym potężnym uderzeniu Mateusza Gębczyka, który tym razem huknął pod poprzeczkę z okolic linii niebieskiej. Po tym trafieniu sztab szkoleniowy gości zdecydował się na zmianę bramkarza: Kamila Lewartowskiego zastąpił John Murray.
– Rzadko wypowiadam się na temat postawy bramkarzy, ale dziś Kamil nie zaprezentował się z dobrej strony. Pierwszy gol obciąża jego konto, a z wysokości boksu wydawało nam się, że również przy trzeciej bramce mógł się lepiej zachować. Zobaczymy to jeszcze raz na wideo – przyznał Andrej Husau, trener trójkolorowych. – Nie da się jednak ukryć, że Murray wprowadził w nasze defensywne szeregi nieco spokoju.
Jeszcze przed przerwą oświęcimianie mogli doprowadzić do wyrównania. Groźną kontrę wyprowadził Sebastian Kowalówka, który zagrał wzdłuż bramki do Jana Danečka, jednak czeski skrzydłowy nieczysto trafił w krążek. Oświęcimscy kibice aż złapali się za głowy.
Losy spotkania rozstrzygnęły się w 45. minucie, gdy okres gry w przewadze na piątą bramkę dla tyszan zamienił Jakub Witecki. Później hokeiści z piwnego miasta mogli uspokoić swoją grę i czekać na okazje do kontrataków.
Pieczęć na zwycięstwie na pięć sekund przed końcem regulaminowego czasu gry położył Patryk Kogut, który przeprowadził kombinacyjną akcję z Kamilem Kalinowskim i Filipem Komorskim. Trzy punkty pojechały do Tychów.
Czy wiesz, że...
Sędziowie dzisiejszego meczu błędnie podali strzelców dwóch bramek dla GKS-u Tychy. Gola na 3:5 pierwotnie zapisali na konto Jarosława Rzeszutki, a bramkę na 3:6 przyznali Kamilowi Kalinowskiemu.
Powiedzieli po meczu:
Andrej Husau, trener GKS Tychy: - Bardzo dobry mecz w wykonaniu obu drużyn. Troszkę zaskoczyła nas bramka, którą rywale zdobyli z okolic linii czerwonej. Na szczęście w drugiej tercji chłopcy doszli do siebie, zaczęli grać spokojniej, byli częściej przy krążku i wypracowywać sobie okazje strzeleckie. Unia walczyła do końca, a w trzeciej tercji zmieniała warianty taktyczne. Może z naszej gry nie jestem zadowolony w stu procentach, ale z wyniku już tak.
Jiří Šejba, trener Unii Oświęcim: - Dobrze rozpoczęliśmy ten mecz, ale w drugiej tercji rozdaliśmy przeciwnikowi prezenty w postaci prostych błędów. I to właśnie one zdecydowały o końcowym wyniku spotkania. Mieliśmy kilka szans na to, by zdobyć wyrównującego gola i wrócić do meczu, jednak zabrakło nam spokoju. Moi podopieczni potrzebują jeszcze trochę czasu, by zżyć się z nową taktyką. Niemniej cieszę się, że zespół walczył do końcowej syreny.
Unia Oświęcim – GKS Tychy 3:6 (2:1, 1:3, 0:2)
1:0 - Mateusz Gębczyk - Jakub Šaur, Adam Rufer (04:12),
1:1 - Filip Komorski - Michael Cichy, Bartłomiej Jeziorski (18:25, 5/4),
2:1 - Martin Kasperlík - Adam Rufer (19:14, 4/5).
2:2 - Jakub Witecki - Bartosz Ciura, Radosław Galant (21:46),
2:3 - Michael Cichy - Krystofer Kolanos, Michael Kolarz (22:49),
2:4 - Krystofer Kolanos - Michael Cichy (25:47),
3:4 - Mateusz Gębczyk - Dariusz Wanat, Kamil Paszek (26:58),
3:5 - Jakub Witecki - Jarosław Rzeszutko, Michael Kolarz (44:32, 5/4),
3:6 - Patryk Kogut - Kamil Kalinowski Filip Komorski (59:55).
Sędziowali: Maciej Pachucki (główny) - Paweł Kosidło, Daniel Lipiński (liniowi).
Minuty karne: 12-4.
Strzały: 36-41.
Widzów: ok. 1300.
Unia: Fikrt – A. Kowalówka, Bezuška (4); Wojtarowicz (4), Daneček, S. Kowalówka – Vosatko (2), Gabryś; Piotrowicz, Haas, Tabaček – Šaur, Gębczyk; Wanat, Paszek (2), Rufer oraz O. Kasperlik, M. Kasperlik.
Trener: Jiří Šejba
GKS Tychy: Lewartowski (od 26:59 Murray) – Pociecha, Ciura; Bepierszcz (2); Galant, Witecki – Bryk, Kaznadziej; Gościński, Rzeszutko (2), Kalinowski – Górny, Kolarz; Kolanos, Cichy, Szczechura – Kotlorz, Gazda; Jeziorski, Komorski, Kogut.
Trener: Andrej Husau.
Komentarze