Wyjść ponad przeciętność (komentarz)
Po dwóch tegorocznych meczach Champions Hockey League Comarch Cracovia wciąż nie ma na koncie historycznego punktu. W związku z tym wielu ekspertów może poddać pod wątpliwość sens uczestniczenia polskiego klubu w tych rozgrywkach. Czy aby jednak słusznie?
Comarch Cracovia w dwóch meczach nie zawojowała Hokejowej Ligi Mistrzów. Mecze z mistrzem Niemiec - Red Bull Monachium oraz wicemistrzem Szwecji Brynäs Gävle boleśnie obnażyły obraz polskiego klubowego hokeja. I nie ma co się czarować, ale o pierwszy historyczny punkt w tych rozgrywkach może być niezwykle ciężko. Cracovii można zarzucić wiele - ot choćby to, że porywa się z motyką na słońce. Chciałbym jednak wziąć pod obronę nasz eksportowy klub. Obserwowałem tę drużynę niemal od początku - kiedy to ponad dwa lata temu po dwóch nieudanych sezonach dokonano wymiany niemal całej kadry, a właściciel Profesor Janusz Filipiak postanowił znów hojnie sypnąć kasą. Cel był jeden - odzyskanie tytułu mistrza Polski i debiut w CHL, kiedy to okazało się, że przyznano Polsce tzw "dziką kartę" do udziału w tych rozgrywkach. Wielu pukało się w czoło i wątpiło w sens tego przedsięwzięcia.
Tymczasem profesor Filipiak niczym wytrawny strateg, nie tylko na nowo zaufał trenerowi Roháčkowi, ale dał mu praktycznie wolną rękę w budowaniu drużyny.I tak pod Wawel ściągnięto uznane w naszym kraju marki - m.in Macieja Urbanowicza, Mateusza Rompkowskiego czy młodych gniewnych - Michaela Łubę, Olivera Paczkowskiego czy też Damiana Kapicę. Stworzono jak na polskie warunki tzw. dream team, który miał rządzić i dzielić w lidze. I mimo początkowych kłopotów tak się stało. Drużyna wyrosła ponad przeciętność w naszej lidze, pokazując ducha walki, upór i wolę zwycięstwa, jak choćby w finale ubiegłorocznych rozgrywek. Można wytknąć krakowianom wiele błędów, jak choćby brak szkolenia i własnych wychowanków (co już niebawem ma się zmienić, gdyż właśnie zatrudniono czeskiego szkoleniowca-koordynatora ds. młodzieży Pavla Prokopa), ale nie można odmówić im ambicji.
Najtrudniej jest wyjść ponad przeciętność, z własnego bezpiecznego bagienka jakim jest niewątpliwie PHL. Działacze Comarch Cracovii udowodnili, że jeśli się czegoś bardzo chce, można to osiągnąć. "Ważniejszy od pieniędzy jest człowiek i jego wizja" - mówili przedstawiciele CHL na konferencji prasowej trzy lata temu. I ta właśnie wizja przekształciła się w rzeczywistość. Nawet jeśli Cracovia nie zdobędzie punktu, a mecze zakończą się porażkami, ja i tak będę dumny. I nie zgadzam się wcale ze stwierdzeniem, że takie drużyny jak mistrz Polski nie powinny grać w Europie. To właśnie takie mecze, nawet jeśli przegrane, mogą posłużyć jako cenna lekcja dla naszych graczy. Pozwolą korygować błędy i sięgać znacznie wyżej niż po plastikowe puchary w naszej lidze.
Komentarze