Spłaciliśmy kredyt zaufania
Z jednym z bohaterów minionego sezonu, czeskim bramkarzem Podhala Ondřejem Raszką rozmawiamy na temat kulisów zdobycia brązowego medalu, decyzji o pozostaniu w Nowym Targu na nowy sezon i zaprzepaszczonej szansie debiutu w reprezentacji Polski na Mistrzostwach Świata Dywizji I w Krakowie.
W jakiś szczególny sposób uczciłeś sukces osiągnięty wspólnie z kolegami z Podhala?
- Można tak powiedzieć. Zrobiłem sobie mały prezent.
Mianowicie?
- Kupiłem sobie gitarę. Już wcześniej miałem dwie: klasyczną i elektryczną, ale zawsze marzyła mi się gitara dwunastostrunowa. I teraz nadarzyła się ku temu okazja, aby to marzenie się ziściło.
Czyli ma się rozumieć, że granie na gitarze to Twoja druga po hokeju pasja?
- W jakimś stopniu na pewno. W wolnym czasie lubię sobie pograć. Jestem przykładem kompletnego samouka. Obrałem metodę prób i błędów. I choć jeszcze daleko mi do ideału, to jednak wydaje mi się, że czynie stałe postępy.
Masz jakiś popisowy numer?
- Może nie określiłbym tego w ten sposób, ale bardzo lubię grać „Dirt Road Diary" Luke Bryana.
Wróćmy do hokeja. Rodzina pogratulowała medalu?
- Tak. Były gratulacje i od rodziny i od kolegów. Byłem też z wizytą w jednej ze szkół, w której moja mama jest nauczycielką. Spotkałem się z dzieciakami, pokazałem medal i trochę im poopowiadałem o sobie i hokeju.
Jeszcze sezon dobrze się nie skończył, a kibiców już ucieszyła wiadomość, że zostajesz w Podhalu na nowy sezon. Wielu ta informacja zaskoczyła. Zazwyczaj po takim sezonie przebiera się w ofertach i zwodzi się kluby do samego końca.
- Faktycznie. Wszystko szybko się potoczyło. Błyskawicznie doszliśmy do porozumienia z panią prezes Michalską. Nie było potrzeby tego przeciągać. W piątek podpisaliśmy umowę. Decyzję, że zostanę w Podhalu podjąłem jednak dużo wcześniej. Mogła ją jedynie zmienić oferta z jakiejś naprawdę mocnej ligi zagranicznej. A na nią jeszcze za wcześnie. Opcji gry w innym polskim klubie nie brałem pod uwagę. W Nowym Targu czuję się bardzo dobrze.
W Polsce więcej mówi się o tym waszym brązowym medalu niż o trwającym wielkim finale...
- Bo każdy docenia to czego dokonaliśmy. Nikt przed sezonem nie brał nas pod uwagę wymieniając kandydatów do medalu. Zresztą my sami nie widzieliśmy się w gronie faworytów. Nic jednak nie bierze się z przypadku. Na ten sukces pracowało wiele osób. I nie tylko mam tutaj na myśli zawodników, ale i trenerów, działaczy i kibiców.
Co było siłą tego zespołu? Masz porównanie z innymi klubami w Polsce. Przed tym jak trafiłeś do Podhala grałeś m.in. w Katowicach, Krakowie i Sanoku...
- Takie porównania nie mają sensu. Każda drużyna jest inna. W Nowym Targu stworzyliśmy zgrany kolektyw. Świetna atmosfera w szatni przekładała się na naszą grę i wyniki. Mieliśmy w składzie wielu młodych chłopaków, którzy dostali kredyt zaufania i chcieli go spłacić. Oczywiście jak każdy zespół mieliśmy kilka ciężkich momentów. Wspólnymi siłami udało się nam je przetrwać.
Kiedy tak naprawdę po raz pierwszy uwierzyłeś, że stać was na to aby sięgnąć po medal?
- Chyba dopiero po tym jak awansowaliśmy do półfinału. A kiedy okazało się, że rywalizacji o brąz naszym rywalem będzie zespół z Sanoka, to moja wiara jeszcze mocniej się umocniła. Sezon zasadniczy pokazał bowiem, że akurat z tym przeciwnikiem grać potrafimy.
Jak Ty odbierasz to co stało się z drużyną z Sanoka. Rok temu wspólnie świętowaliście mistrzostwo, a teraz to największy przegrany ligi.
- Nie chcę tego komentować. Na ten temat wypowiedziało się już wystarczająco dużo ekspertów. Każdy z nich miał sporo racji.
Kibice „Szarotek" docenili Twój olbrzymi wkład w sukces, wybierając Ci najlepszym zawodnikiem sezonu.
- Byłem bardzo mile zaskoczony. Nie przeceniajmy jednak mojej roli. Sukces to jednak zasługa całego zespołu. Razem przegrywamy, razem wygrywamy. Ja po prostu wykonywałem to co do mnie należy i to co umiem najlepiej. A że kibice to docenili to tylko się cieszyć. Zależy mi na dobrych relacjach z naszymi fanami.
Odczuwasz skutki „raszkomani" ?
- Bez przesady. Wcale nie czuję się jakoś wyróżniony. Po prostu lubię rozmawiać z kibicami, spotykać się z nimi, dzielić wrażeniami na temat meczu. Uważam, że to normalne.
Na koniec jeszcze nawiążmy do reprezentacji Polski. Wyjaśniło się, że jednak nie zagrasz w kwietniowych Mistrzostwach Świata w Krakowie, na co jeszcze kilka dni temu bardzo liczyłeś..
- Niestety. Ze swej strony zrobiłem wszystko aby była taka możliwość. Niestety od pewnego momentu nie miałem już wpływu na to kiedy i czy zostanie przyznane mi obywatelstwo. Trudno. Jak nie teraz, to może za rok się uda.
Czyli teraz czas na zasłużony urlop. Ciepłe kraje?
- Na razie jestem w domu i odpoczywam. Nie mam zaplanowanego wyjazdu, ale nie wykluczam jakiegoś spontanicznego pomysłu. Wiele czasu nie mam. 20 kwietnia już chcę rozpocząć przygotowania do nowego sezonu. Z trenerem Ziętarą uzgodniłem, że podobnie jak w zeszłym roku tak i teraz pierwszą część przygotowań spędzę u siebie. Oprócz treningów indywidualnych, trzy razy w tygodniu będę miał możliwość treningów na sztucznym lodzie pod okiem trenera Martina Pruska, świetnego przed laty bramkarza, który zaliczył kilka sezonów w lidze NHL, a teraz sprawuje rolę trenera bramkarzy w reprezentacji Czech. W Nowym Targu stawię się w sierpniu.
Rozmawiał Maciej Zubek
Komentarze