Ligowy chleb staje się czerstwy
Spotkania ligowe śledzi coraz mniej kibiców, a zainteresowanie hokejem spada. W naszym kraju nie brakuje opinii, że mecze rozgrywane we wtorek, to kiepski pomysł. Czy terminarz gier potrzebuje "face liftingu"?
– Granie trzech spotkań w tygodniu mija się z celem. Dlaczego? Ludzie nie przychodzą na mecze, bo jest ich za dużo. Kiedyś na każdą ligową konfrontacje czekało się z ogromną niecierpliwością, a dziś to chleb powszedni, który szybko staje się czerstwy – mówi Mariusz Kieca, trener Polonii Bytom.
– Rozmawiałem z wieloma osobami i podzielają moje zdanie. Ciężko jest znaleźć w budżecie domowym pieniądze na dwa mecze w tygodniu, zwłaszcza gdy zabiera się na nie rodzinę. Dużo jest także spotkań o przysłowiową pietruszkę. Poza tym, kiedy hala świeci pustkami, to przychody z tak zwanego dnia meczowego są znikome. Jeśli weźmiemy pod uwagę opłaty za sędziów, za ochronę i za taflę, to często zdarza się tak, że działacze muszą dokładać, a to nie wróży zbyt dobrze – dodaje.
I trudno się z tymi opiniami nie zgodzić. Liczba kibiców odwiedzających polskie lodowiska z sezonu na sezon spada. Jak wyliczyliśmy - jedno spotkanie PHL w tym sezonie oglądało średnio 796 widzów. To o 93 osoby mniej niż w poprzedniej kampanii i aż o 343 mniej niż dwa lata temu.
Co zrobić, by zatrzymać tę tendencję? Jedno z rozwiązań podsuwa Jacek Szopiński. Szkoleniowiec Orlika Opole przekonuje, że polską ligę znacznie odświeżyłby nowy system rozgrywania spotkań. Za wzór stawia choćby francuską ekstraligę, w której sam miał okazję grać.
– We Francji mecze odbywają się tylko w soboty. Co ciekawe, rozgrywkom ligowym towarzyszą też Puchar Francji i Puchar Ligi, które rozgrywane są w środku tygodnia. Przed ligowym konfrontacją czuć gorączkę, trudno zakupić bilet, a hale są wypełnione do ostatniego miejsca– przyznaje trener Szopiński, który w latach 1991-1993 reprezentował barwy HC Morzine Avoriaz. W lidze francuskiej szczycił się rekordem punktów uzyskanych w jednym meczu. Zdobył ich dziewięć, za cztery gole i pięć asyst. Ponadto z 27 bramkami i 24 asystami był najbardziej produktywnym zawodnikiem swojego zespołu.
Obaj trenerzy zgadzają się, że polskiemu hokejowi potrzebny jest system dopasowany do polskich realiów, przewidujący obecne zainteresowanie tą dyscypliną, jak i potencjał kadrowy.
– Cały czas chcemy „małpować” rozwiązania z mocniejszych lig. Słuchamy wywodów czeskich szkoleniowców, że trzeba grać jak najwięcej, ale nie weźmiemy poprawki na to, że nasze kadry są mniej liczne, nie mówiąc już o samym zainteresowaniu hokejem. U nas trenerzy mają do dyspozycji po trzy piątki zawodników, a nie 40-osobowe kadry. Zejdźmy na ziemię i dopasujmy system do obowiązujących realiów – przyznają zgodnie.
Komentarze