Pechowe trzynastki Komorskiego
Filip Komorski dochodzi do zdrowia po faulu Wiaczesława Kozuba, po którym doznał pęknięcia kości jarzmowej. 22-letni środkowy ma sparaliżowaną lewą część nosa i górną wargę. Jednak nie załamuje się i chce jak najszybciej wrócić do gry.
- Mam chyba pecha do trzynastek - rozpoczyna wychowanek warszawskiej Legii. - 13 października 2013 roku, podczas wyjazdowego meczu z Katowicami, doznałem pechowego złamania nogi. Po tym urazie długo dochodziłem do siebie i choć wróciłem na najważniejszą fazę sezonu, to moja dyspozycja była daleka od ideału - przypomina.
- Liczyłem, że drugiej aż tak poważnej kontuzji w najbliższym czasie już nie złapię. Ale...
Równe 13 miesięcy później, czyli 13 listopada spełnił się kolejny czarny scenariusz. Tym razem po uderzeniu kijem przez Wiaczesława Kozuba doznał pęknięcia kości jarzmowej. Uraz okazał się na tyle rozległy, że zawodnik nie czuje lewej części wargi i nosa.
- Czekam aż kość się zrośnie, bo usłyszałem od specjalistów, że mój uraz jest nieoperacyjny. Biorę lekarstwa i witaminy, aby odbudować mięśnie i pozbyć się tego paraliżu. Kiedy on ustąpi? Nie wiem. Może to potrwać miesiąc, kwartał, rok... Nie załamuję się i jestem dobrej myśli. Dla mnie najważniejsze jest to, że oko nie zostało naruszone - mówi "Komora".
Zawodnik może liczyć także na wsparcie zespołu. Otuchy dodają mu koledzy z drużyny, a także trener Josef Doboš. - Wierzę, że Filip wróci po tej kontuzji jeszcze silniejszy. To niezwykle ambitny chłopak - twierdzi czeski szkoleniowiec.
Warto nadmienić, że Filip Komorski łączy grę w hokeja z nauką. Studiuje wychowanie fizyczne (specjalność hokej na lodzie) w Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej w Raciborzu. - Wspólnie z Kamilem Kalinowskim i Bartkiem Ciurą jesteśmy teraz na trzecim roku. Oznacza to mniej więcej tyle, że latem będziemy już licencjatami - kończy środkowy Unii.
Komentarze