Rzeszutko: Wygraliśmy ten mecz zaangażowaniem oraz walką do końca
Najważniejsze jest, że wygraliśmy. Nie ma znaczenia kto zdobywa decydującego gola - stwierdził po spotkaniu z Cracovią Jarosław Rzeszutko. To właśnie trafienia wychowanka gdańskiego Stoczniowca dały zwycięstwo trójkolorowym w meczu „na szczycie”.
HOKEJ.NET: - Na trybunach mecz przyjaźni, na lodzie zaś sporo walki. To spotkanie mogło się podobać.
Jarosław Rzeszutko: - To był mecz walki, ale każdy mecz GKS-u z tą ekipą tak wygląda. Nas cieszy fakt, że po porażce z Cracovią w Pucharze Polski zdołaliśmy się zrewanżować aktualnym mistrzom Polski. Wygraliśmy ten mecz zaangażowaniem oraz walką do końca.
W Pucharze Polski Cracovia zdołała was pokonać. W lidze zaś to wy jesteście niepokonani. Z czego to wynika?
- Każdy mecz jest inny i ciężko jest znaleźć odpowiedź na to pytanie. Gdybyśmy wykorzystali dzisiaj więcej okazji, to zapewne wygralibyśmy w większych rozmiarach. Oczywiście, moglibyśmy też przegrać. Hokej to niuanse, zwroty akcji, krótko mówiąc - prawdziwy kalejdoskop.
W drugiej tercji dominowaliście na lodzie, ale w kolejnej odsłonie już spuściliście z tonu.
- W trzeciej tercji Cracovia przegrywała 2:1, więc goście postawili wszystko na jedną kartę. Za wszelką cenę próbowali doprowadzić do remisu i to im się udało. Dobrze, że w końcówce stanęliśmy na wysokości zadania.
Bomba „Jarosław Rzeszutko” odpaliła w odpowiednim momencie.
- Najważniejsze jest, że wygraliśmy. Nie ma znaczenia kto zdobywa decydującego gola, ale oczywiście miło jest przyczynić się do zwycięstwa swoimi golami.
Na pomeczowej konferencji trener Majkowski mówił, że straciliście punkt, a nie zyskaliście dwa.
- Można tak powiedzieć, ale z perspektywy wyniku, który widniał na telebimie minutę przed końcem można też powiedzieć, że wyszarpaliśmy te dwa punkty. Tak jak mówię: cieszy zaangażowanie i walka do ostatniego gwizdka.
Na pewno w dzisiejszym meczu zawiodła skuteczność.
- Skuteczność zdecydowanie mogła być dzisiaj lepsza, ale Cracovia dużo zawdzięcza również Rafałowi Radziszewskiemu, bez którego wynik mógł być zdecydowanie lepszy dla nas. Na szczęście w końcówce udało nam się go złamać.
Kolejna seria bez porażek. W 2014 roku jeszcze nie przegraliście.
- Oby tak zostało jak najdłużej (śmiech).
W lutym w Gdańsku rozegrany zostanie turniej EIHC. To szczególne dla ciebie miejsce znów będzie mogło gościć hokej na reprezentacyjnym poziomie.
- Bardzo fajnie, że to akurat Gdańsk dostał organizację takiego turnieju. Będzie to wspaniałe wydarzenie zarówno dla kibiców, jak i dla całego miasta. Ludzie tam są głodni hokeja, więc hala Olivia jak za dawnych dobrych czasów wypełni się po brzegi. Żałuję jedynie, że zabraknie mnie na tym turnieju. Cóż, taka wola trenerów.
Rywalizacja w składzie z uwagi na wasz szeroki skład wpływa pozytywnie na drużynę?
- Pewne rotacje w składzie były w ostatnim czasie wymuszone. Każdy jednak chce grać i to jak najlepiej. Na pewno wszyscy chcemy wygrywać kolejne mecze, a przez obszerną listę zawodników każdy z nas musi walczyć o miejsce w składzie na dany mecz, co jest dla nas dodatkową mobilizacją.
Na czym koncentrujecie się na treningach?
- Zdecydowanie na organizacji gry. Staramy się nie patrzeć na przeciwników, a grać nasz hokej. Do tej pory w kolejnych meczach to nam się udawało.
Na co stać GKS w tym sezonie?
- Wszyscy wiemy o co gramy, więc chyba nie trzeba mówić jakie są pragnienia, nadzieje i oczekiwania zarówno kibiców, trenerów, jak i samych zawodników.
W sobotę podczas imprezy Hokej z Gwiazdami miałeś swój debiut w roli trenera.
- Było to bardzo miłe przeżycie. Drużyna była fantastyczna, a na dodatek bardzo uporządkowana i waleczna. Fajna zabawa, szczytny cel – myślę, że powinno być więcej imprez tego typu. Cieszę się, że mogłem w niej uczestniczyć.
Po tej imprezie myślisz na poważnie o zostaniu trenerem?
- Raczej nie (śmiech). Póki co jestem zawodnikiem, a "Hokej z Gwiazdami" był na razie tylko pojedynczym, ale bardzo przyjemnym epizodem.
Komentarze